Wynik wyborów samorządowych i co można z tym zrobić

W Polsce odbyła się farsa zwana wyborami samorządowymi. Wiadomo, że system komputerowy który miał je obsługiwać jest (był?) lamerstwem pierwszej wody. Wiadomo, że na poziomie gmin i poszczególnych komisji pojawiały się tak olbrzymie wahania liczby głosów nieważnych i frekwencji, ze jedynym rozsądnym wyjaśnieniem tego jest podejrzenie fałszerstwa, ewentualnie występujące w wielu miejscach w kraju dezinformowanie wyborców o sposobie głosowania. Dokonywane przez komisje obwodowe, bo to na tym poziomie były te anomalie. 

Na zdrowy rozum pierwsza wersja jest zdecydowanie bardziej prawdopodobna i lepiej wyjaśnia zjawisko, zresztą obie nawzajem się nie wykluczają.

Wielkiego zwycięzcę wyborów dość łatwo widać i jest to PSL, co zabawniejsze w końcu wyniki tylko tej partii się drastycznie różnią od sondaży exit pools.
Bardzo łagodnie mówiąc, istnieją bardzo poważne poszlaki, narzucające podejrzenie graniczące z pewnością, że miały miejsca liczne fałszerstwa a ich głównym beneficjentem jest PSL oraz lokalne wiejskie władze, zazwyczaj z tą partią powiązane.
Tyle co powyżej właściwie wszyscy wiedzą.

Ale co z tym można zrobić?

Jedna rzecz to oczywiście informować o nadużyciach, donosić na Policję, itd. Jeśli ktoś ma taką wiedzę czy podejrzenie. Sprawa jest poważna. Konkretnie to bardzo poważna. Mówimy o złamaniu woli suwerena i niszczeniu porządku konstytucyjnego państwa. Cóż może to nieco anegdotyczny przykład, ale wydaje mi się, że w życiu nie spotkałem żadnego wyborcy PSL, na pewno nikogo kto by miał poglądy identyfikujące się z tą partią. A jeśli jednak spotkałem jakiś wyborców, to niewątpliwie byli oni bardzo nieliczni. 
A skala nieważności głosów jest kompromitacją całej organizacji.z tego punkltu widzenia nieważne jest nawet jej przyczyna- źle przygotowane listy kandydatów, wprowadzające w błąd spoty, czy błedne informaowanie przez komisje wyborcze. Państowa Komisja Wyborcza ma jako swój jedyny konstytucyjny obowiązek nadzorować poprawne przeprowadzenie wyborów i to zwyczajnie nie zostało zrobione. Zwykła przyzwoitość nakazuje się podać do dymisji po takim wyczynie i więcej do życia publicznego nie wracać, chyba, że po wykazaniu, że próbowało się tej katastrofie zapobiec. 
Mój pierwszy postulat- niezależnie od dalszego przebiegu procesu wyborczego, Mianowicie jeśli członkowie PKW nie zrezygnują to oznacza, że są ludźmi pozbawionymi honoru i podstawowej odpowiedzialności za swoje czyny. Co w wypadku sędziego można uznać za rzecz szczególnie niegodną. 

A tłumacząc na ludzki- jeśli PKW nie będzie potrafiła dokończyc w przyzwoity i nie budzący wątpliwości sposób tych wyborów, to znaczy że powinni być traktowani jak wyrzutki społeczne. Czy ludzie którzy pomagają popełnić obrzydliwe przestępstwo lub je pomagają ukryć. 

I absolutnie nie przyjmuję do wiadomości argumentu, że nie mają wyjścia. Mają- jest to podanie się do dymisji. A być może mogą odmówić podania wyników wyborów uzasadniając, że nie są w stanie tego odpowiedzialnie i wiarygodnie zrobić. Też się da. Za to podpisywanie się pod niewykonaną pracą i prawdopodobne akceptowanie przestępstw, a być może i całego przestępczego systemu za który się ponosi odpowiedzialność?
Tu najbliższą analogią jak należy postępować jest jedynie zachowanie jakie należy mieć wobec lokalnych mętów osiedlowych. Wszyscy wiedzą, że tacy dorabiają sobie drobnymi przestępstwami czy paserstwem, ale nie bardzo są dowody, nie bardzo mozna złapać za rękę. Nic nie można zrobić, ale to wstyd dla przyzwoitego człowieka z takimi się pokazywać.

Jeśli szanowni sędzowie z PKW nie załatwią sprawy w sposób wzbudzający szacunek dla państwa, to właśnie tak powinni być traktowani. Cała powaga Rzeczypospolitej jest w ich rękach. Zobaczymy.

A drugą, lecz bardzo podobną kategorią są beneficjenci tego dziwnego zdarzenia Tu trzeba powiedzieć dwie rzeczy- tak jak jakaś odpowiedzialność PKW jest niewątpliwa, co najmniej są winni bałaganu i indolencji organizacyjnej (za co sam się podał do dymisji szef Krajowego Biura Wyborczego, ale to zdecydowanie za mało), tak nawet dożywotni wójt, choćby frekwencja w gminie wyniosła 120% i było 95% głosów nieważnych niekoniecznie musi mieć cokolwiek wspólnego z dziwnymi wynikami.

W sytuacji kryzysu konstytucyjnego także na szeregowym wójcie i radny spoczywa bardzo poważny obowiązek wyjaśnienia okoliczności tych wyborów. Do rezygnacji ze stanowiska i samorozwiązania rady gminy włącznie. Jeśli wybory były uczciwe- wygra je znowu, bez wątpliwości z mocną legitymacją. To się jak najbardziej każdemu wójtowi opłaci, bo będzie mieć w oczywisty sposób bardziej rozwiązane ręce przy zarządzaniu gminą. A jeśli będzie się mocno opierał takim pomysłom? Cóż- do rozważenia kwestia traktowania takich jak członków PKW po hipotetycznym pójsciu w zaparte.

Pozostaje kwestia PSL, działaczy i polityków tej partii

Cóż, zobaczymy, ale jeśli opowiedzą się przeciw rozpisaniu nowych wyborów samorządowych, to stawiają sie w roli co najmniej pasera. Nie ma w końcu żadnych dowodów na to, że to oni organizowali jako partia czy środowisko całą tą szopkę. Ale nie ma żadnych wątpliwości, że w zaskakującym stopniu zyskali na tak wątpliwej organizacji. Zdaje się, że są gdzieś w okolicach najwyższego wyniku wyborczego w historii, a nawet obecny jest nieprawdopodobnym zwycięstwem. I niewiarygodnym. A nie od wczoraj jest znana korelacja z poprzednich wyborów pomiędzy ilością nieważnych kart do głosowania i wysokimi wynikami PSL.Jest to organizacja, która jako całość skorzystała na bardzo niejasnym przebiegu wyborów, z olbrzymim prawdopodobieństwem skorzystania na licznych przestępstwa godzących w fundament państwa. Teraz mają okazję oczyścić się z tych podejrzeń, jeśli tego nie zrobią, nie powinno być dla nikogo dalej działającego w tej partii miejsca w życiu nie tylko politycznym, ale także publicznym. Nawet jeśli nie mają z tym nic wspólnego, obecnie mają obowiązek, jako politycy, ratować narażony na szwank autorytet państwa. Jeśli tego nie zrobią, cóż. Dość dobrym przykładem jest Komunistyczna Partia Polski. W końcu żaden przyzwoity człowiek nie mógł utrzymywać z nimi kontaktów pod groźbą faktycznej śmierci cywilnej, a działalność tej organizacji była przedmiotem działań Policji a nie dywagacji ustrojowych. I jeśli PSL nie odetnie się od tych podejrzeń czynem, a ma ku temu wszelkie możliwości, to należy go uznać za organizację państwowotwórczą w takim samym stopniu jak KPP.

Absolutnie nie namawiam tu do żadnej przemocy czy agresji. Wręcz przeciwnie. Kulturalnie  i konsekwentnie wykonana śmierć cywilna i cywilizowane okazywanie obrzydzenia taką działalnością może odnieść znacznie mocniejszy efekt. Oczywiście marsze, protesty i droga prawna też jest potrzebna. Ale bez pozbycia się ludzi, którzy dla paru złotych potrafią niszczyć konstytucję Polska nigdy nie będzie Polska.


Kacapskie porządki

Dlaczego każdy naród, który miał do czynienia z Rosją i jej sposobem sprawowania władzy, organizacji i administracji już więcej nie chce mieć nic do czynienia z władzami tego kraju i odcina się od niego tak bardzo jak może? Pisałem już poprzednio- kacapia jako metoda organizacji życia zbiorowego. Wywodząca się wprost ze Złotej Ordy nieumiejętność wpółdziałania i organizowania czegokolwiek innego niż głupia destrukcja. Koneczny wymyślił na to nazwę "cywilizacji turańskiej" i opisywał jakieś wymyślone cechy współdziałania wojskowego, itp. Po co? 

Kto to jest kacap wie prawie każdy

A jeśli nawet nie wie, to na przykładzie Krymu może się łatwo dowiedzieć

Rok temu Krym (to akurat tak samo jak i 500 lat temu) był przepięknym miejscem, z bardzo przyjemnym w lecie klimatem Rok temu, korzystając z tego klimatu względnie prosperował biznes turystyczny w biednym i skorumpowanym do cna kraju, jakim była Ukraina. Ukraina
biedna jest nadal, skorumpowana zaledwie bardzo, już nie do cna, ale za to jej władze nie sprawują kontroli nad Krymem

Oprócz tego było rolnictwo obficie korzystające z irygacji z olbrzymiego kanału doprowadzającego wody Dniepru. W miastach działała sieć elektryczna, wodna i kanalizacyjna a w ziemie ogrzewanie. To wszystko jest oczywiście radzieckiego projektu i wykonania, więc działa jak działa.Ale zawsze jakoś funkcjonowało.

Jak wiadomo, już dobrze ponad pół roku minęło od zajęcia Krymu przez Rosję

Przeżarta agenturą ukraińska armia nie stawiała specjalnego oporu i sama operacja poszła gładko. Tzw. referendum gorzej, bo oficjalnie nikt w to nie uwierzył.

Ale nie o tym. Już się wcześniej zdziwiłem, że nawet nie próbowali budować szybko mostu pontonowego przez cieśninę kerczeńską, ani nawet tymczasowych pływających instalacji portowych umożliwiających zwiększenie liczby promów. Poprawienie organizacji ruchu dla ułatwienia dostępu. Nic... Nic z tego nie zrobiono. Być może nie było takich planów. Oni po prostu zajęli kawałek terenu, przejęli pod swoją administrację 2 mln ludzi i wprowadzają swoje porządki . Kacapskie.

Zaczęło się od tego, że zamiast ludzi, którzy mieli pojęcie o działaniu tej sztucznej rzeki zasilającej Krym jakieś dziwne bandziory zaczęły się bawić śluzami i pompami. Nie przygotowano nic na rozpoczęcie sezonu irygacyjnego, więc się nie rozpoczął.

Uprawy wymagające irygacji w tym roku nawet nie zostały wysiane- bo i po co? Te które rosły wcześniej- uschły. Nie urosło praktycznie nic- to na wewnętrznych stepach Krymu.

Na nadmorskich wzgórzach jest lepiej- tam wilgoć i  opady pozwalają na naturalny wzrost winogron. Duża część winnic jest poradzieckia i wyrobom daleko do wytworności, ale są. Znaczy były, bo rosyjskie przepisy i administracja praktycznie w ogóle uniemożliwia wyrób wina i jego sprzedaż. Więc winnice w praktyce nic nie zarobiły i długo tak nie pociągną. Licencji na sprzedaż na terytorium Rosji w większości nadal brak i co najwyżej mogą sprzedawać na samym Krymie. Z czego oczywiście winny region nie jest w stanie się utrzymać.

W taki sposób można dojść do głównego biznesu Krymu, czyli turystyki. Konkretnie to byłego głównego biznesu. Przyjechało nieco turystów. Głównie z dwóch grup- Ukraińców, którzy przyjeżdżali tam od zawsze i nie bardzo wiedzieli co się dzieje, a wręcz byli zdziwieni istnieniem granicy, oraz Rosjan, którzy usłyszeli w telewizorach propagandę jak to trzeba w Rosji teraz urlop spędzać. OK, część była do tego zmuszona- urzędnicy państwowi otrzymali nakaz spędzania urlopu w kraju. Więc większość zakupiła zaświadczenia o pobycie na Krymie i spokojnie pojechała do Egiptu. Niektórzy się na Krymie naprawdę pojawili. Może im się spodoba, może nie. Na pewno im się nie podobało nawet dwie doby oczekiwania na prom.
Reszta zwykłych turystów się nie pojawiła. I nie ma się co dziwić jeśli w miejsce zwykłego gwaru turystycznych miejscowości pojawiły się pustki, nieco przestraszonych miejscowych i stada bandytów, zwanych samoobroną krymu, czy jakoś tak.

I tak sobie z wszystkim kacapstwo poczyniało, niekoniecznie kwitnącą, ale działającą lokalną gospodarkę doprowadzili do ruiny w pół roku.
Na dziś jest już mało śmiesznie, bo trwa sezon sztormów, przeprawa przez cieśninę jest wątpliwa, wkrótce może się zacząć, dość krótki tam i niekonieczny- sezon lodowy. Jeśli będzie, to promy będą stać. Bez żywności z Ukrainy nie będzie nic.
A zabawnie jest już teraz. Otóż, co było od dawna do przewidzenia, na Krymie brakuje wody. W Sewastopolu już trwa awaryjne zasilanie, w części dzielnic woda w sieci jest 2-3 godziny dziennie, w części wcale. Sytuacja jest taka, że stanu zbiorników na to obecne awaryjne zasilanie starczy na jeszcze ok 2 tygodnie. Potem jeszcze miesiąc spuszczania wody ze zbiorników poniżej normalnego dopuszczalnego technicznie poziomu. Znaczy ta woda tam fizycznie jest, ale jej usunięcie grozi uszkodzeniem zapór, nieprzyjemnym zachowaniem mułu z dna zbiorników, itp. Z końcem roku już nie będzie żadnej. 
Te zbiorniki powinny być zasilane wodami spływającymi z gór i opadami. Ale deszczu nie ma. To ostatnie to oczywiście nie jest kwestia kacapskiej administracji. Choć oczywiście kwestionowanie faktu zmian klimatu też należy do sztandarów kacapstwa (to akurat nie tylko kacapstwa). Ma za to duży związek z brakiem awaryjnego zarządzania wodą już od początku i zużyciem zawartości tego zbiornika na irygację w miejsce wyschniętego kanału.

A za tym idzie energetyka. 

Produkcja energii elektrycznej ze spalania, najbardziej w elektrowniach węglowych i atomowych, wymaga olbrzymich ilości wody.Której nie ma. A sieć ciepłownicza jest zasilana z elektrociepłowni. Która potrzebuje wody. Której nie ma. Oczywiście mogłaby być, gdyby przy kanale znaleźli się we właściwym czasie fachowcy, albo ktoś by potrafił się dogadać w sprawie dostaw wody, albo logistycy cywili lub wojskowi Rosji by potrafili zaprojektować i zbudować rurociąg dostarczający wodę pitną i do elektrowni na Krym. Albo w ostateczności zorganizować dostawy tankowcami z Donu- relatywnie blisko, nie taki strasznie duży koszt na awaryjne rozwiązania i możliwe bardzo szybko. A tymczasem NIC.
Wielki szał zajęcia terytorium, zrujnowanie gospodarki tego terytorium bez sensu w pół roku, a następnie zatruwanie życia ludziom, bo o drastycznych podwyżkach cen żywności i właściwie wszystkiego nie warto wspominać. Ludzie ogłupieni propagandą nawet czasem popierali zajęcie Krymu przez Rosję. Spodziewali się rosyjskich zarobków. A dokładnie to moskiewskich, ale że migrujący robotnicy pracują tylko w Moskwie, to inni myślą, że w całej Rosji są takie zarobki. A w Moskwie są wyższe niż na Ukrainie. Dopiero potem się dowiedzieli, że na rosyjskiej prowincji są niższe niż na ukraińskiej prowincji...A koszty życia w Rosji wyższe. Więc mają rosyjskie zarobki. I ceny też.

I tego się mieszkańcy Krymu dowiedzieli. Na własnej skórze. 
I to co w nachalnej propagandzie wygląda na nowy wspaniały świat, jest w rzeczywistości bandą kacapów, którzy potrafią rozwalić każdą strukturę społeczną w kilka miesięcy. Nie ma to żadnego związku z taką czy inną gospodarką, pieniędzmi, surowcami itp. To ma kompletny i całkowity związek z kacapską bezmyślnością, pogardą dla samodzielnej inicjatywy, strachem przed organizacją ludzi i nieudolnością scentralizowanej administracji. Efekty- tam, gdzie potrzeba odrobiny samodzielności i improwizacji na dużą skalę nie dzieje się nic. Tam gdzie potrzeba myślenia o przyszłości i o obywatelach (poddanych, niewolnikach?) tam nie dzieje się nic. Tam gdzie można coś zrabować, albo wymusić łapówki- tam działają sprawnie. Oraz niezwykle sprawni są w kreowaniu swojego obrazu jako normalny gospodarzy normalnego państwa. I to nam doskonale pokazuje przykład Krymu


Lewica w Polsce?

W Polsce jest jedna,bardzo charakterystyczna cecha sceny politycznej. Nie ma żadnej oferty politycznej dla normalnych ludzi o lewicowych przekonaniach. 

Po prostu nie ma. Na kogo może w Polsce zagłosować antyklerykalny zwolennik równości społecznej oraz jednocześnie osoba patriotyczna i uczciwa? 

Po sposobie prowadzenia śledztwa w sprawie śmierci prezydenta, dyplomacji, zwłaszcza na wschodzie, nadzoru nad inwestycjami (drogi, kolej porty), nadzoru na reformą armii, etc., nawet pomijając cały zestaw afer, żaden zachowujący minimum poinformowania o sprawach Polski i minimum przyzwoitości człowiek nie powinien mieć z obecnie rządzącym środowiskiem nic wspólnego. I właściwie nie jest problemem tutaj Platforma Obywatelska jako taka. Problemem jest całe środowisko, które bryluje wspólnie w polityce i mediach, znakomicie organizując sobie wzajemnie "deale" do łupienia kraju. Ot, zdarzy się jakieś niedopatrzenie w przepisach, powstanie firma, która akurat na tym korzysta i ma znakomitą opinię w głównych mediach- mechanizm typowy do rzygu. Uważny obserwator powinien wymienić takich co najmniej z 20 z czasów III RP. A większość tych afer, jeśli nie wszystkie gdzieś zahacza o tzw. "środowisko Unii Demokratycznej", dawniej zwane lewicą laicką, 

To towarzystwo znakomicie zmonopolizowało na pewien czas całe struktury władzy i cała dyskusję polityczną Polski. Jedyną platformą, na jakiej można się było przeciw nim zorganizować była prokościelna prawica. A mówiąc wprost- bez wsparcia, choćby przez życzliwe udostępnianie na spotkania salek parafialnych, nikt nie był w stanie wystarczająco się zorganizować, aby naruszyć monopol kreowania rządów jaki miała Gazeta Wyborcza i jej okolice do afery Rywina.

I mamy to towarzystwo. Zestaw bardzo dziwnych ludzi, dzieci i wnuków stalinistów, powiązanych najbardziej mętnymi więzami z radzieckimi służbami specjalnymi, Z osławioną prywatyzacją najnowocześniejszej fabryki samochodów na wschód od Łaby i jednej z nowocześniejszych w Europie za niecałe 1800 dolarów. Oczywiście z polskiej strony tą umowę podpisywał kolejny "as wywiadu" i późniejszy założyciel Platformy Obywatelskiej.

To tak, gdyby komuś brakowało argumentów. Ich naprawdę nie brakuje, są zakrzykiwane. Czasem do stopnia komicznego,ale zadziwiająco skutecznego. Np. nie sądziłem, że może istnieć ktokolwiek interesujący się polskimi sprawami, kto wierzy w oficjalny życiorys Lecha Wałęsy. A jednak. Własnie o lewicowych przekonania emigrant, biorący informacje z głównych mediów miał szanse się w ogóle nie dowiedzieć o kolejnych wyrokach jednoznacznie rozstrzygających kwestię przeszłości Lecha Wałęsy. I to jest właśnie tragedia.

Drogi wyborco lewicowy. Odłóż na chwilę sympatie partyjne. Ideologię i wszystko. I po prostu posłuchaj, a jeszcze lepiej przeczytaj w całości przemówienia obecnej pani premier, obecnego marszałka sejmu, poprzedniego ministra transportu.  Tylko w miarę możliwości należy wybrać te mniej korygowane i ustawiane. W wypadku ministra i marszałka znakomicie nadają się nagrania z restauracji "Sowa i Przyjaciele". A potem zadaj sobie podstawowe pytanie- nie o poglądy, a o kwalifikacje fachowe i moralne tych ludzi do sprawowania jakichkolwiek stanowisk. Np. kierownika sklepu warzywnego albo myjni samochodowej. 

A teraz o różnicy w poważnych sprawach. Kwestia przyszłości energetycznej Polski jest sprawą bardzo poważną. W największym skrócie w PO, SLD i PSL nie ma praktycznie nikogo, kto miałby o tym jakiekolwiek większe pojęcie, ale im to nie przeszkadza (z pewnym wyjątkiem Pawlaka z PSL). Nie przeszkadza im to, ponieważ celem dla całego tego towarzystwa nie jest interes narodowy. Nie jest nawet dobre wykonywanie pracy do której zostali najęci. Priorytetem jest ilość lodów, które można ukręcić (to dokładnie posługując się językiem tego towarzystwa- może za wyjątkiem dla niektórych z nich zbyt skomplikowanego słowa "priorytet"). A w Polsce nakładają się interesy Rosji i monopolu gazowego oraz sprzedaży ropy (to wszyscy wiedzą), oraz, co mniej znane, znajdujących się w ciężkiej sytuacji dostawców tradycyjnej energetyki, a najbardziej na krawędzi bankructwa francuskich sprzedawców rozwiązań dla energetyki atomowej.

Ci wszyscy zainteresowani, nazywając po imieniu Gazprom, Siemens i Alstom, razem z ambasadami ich krajów inwestują olbrzymie pieniądze w promowanie swoich interesów. Oczywiście nie przez jakieś głupie reklamy, tylko kupowanie przychylności dziennikarzy oraz polityków. I teraz towarzystwo z maszyną do lodów w herbie się tylko zapyta "ile można dostać", nie zadając żadnych pytań o sens czy konsekwencje dla kraju, bo to po prostu nie ich sprawa. Na tym tle ludzie z PiS wyglądają głupio. Bo po prostu nie mają pojęcia i często gadają od rzeczy. Z bardzo prostego powodu- polska debata publiczna jest tak zniszczona, że ten kto ma skrypt z Siemensa lub Gazpromu mówi ładnie i składnie (z tymi Gazpromowymi to różnie bywa, to jednak Kacapy). Ten kto próbuje wyrobić sobie własne zdanie na podstawie polskich źródeł- ma problem. I to duży. Ponieważ jeśli nawet nie jest to bezpośrednio propaganda, jest to bardzo często powielanie obcej propagandy. Jak ktoś się próbuje bronić, musi być mocno skonfundowany. Tu najlepszym dowodem jest rozpoczęcie, absolutnie pozbawionej sensu ekonomicznego, inwestycji w elektrownię atomową, wydawanie ciężkiej forsy z budżetu na także bezsensowne modernizacje starych bloków energetycznych. A z drugiej strony słyszałem o pewnym drugorzędnym polityku PiS, który próbował się wybić jako ekspert energetyczny na takich samych ekspertyzach z Gazpromu i Alstomu i bardzo elegancko został odstawiony na bardzo boczny tor w partii. Czyli jest jakaś nadzieja.

Po tym przykładziku wracamy do głównego problemu. Polska nie będzie w stanie się dobrze rządzić bez demokracji. A demokracji nie będzie bez normalnej lewicy. Normalnej tj. mającej społeczne poglądy inne niż prawica, dyskutującej w sprawach gospodarczych i społecznych, ale zdolnej do natychmiastowej zgody w sprawach państwowych. 

Pewną kpiną z wszystkiego jest fakt, ze facet, który w karierze politycznej był już działaczem katolickim i chyba też narodowym, a może sportowym, nagle założył partię której jedyną cechą był antyklerykalizm i dostał 10 % głosów. Wręcz nie wypada wspominać, że nawet głupiej koncesji na hurtowy obrót alkoholem w Polsce nie dostał nikt spoza esbeckiego towarzystwa, więc i spory producent tych alkoholi taki samodzielny to politycznie nie był- taka podpowiedź, jeśli z pierwszego zdanie ktoś się jeszcze nie domyślił. Jeśli już miałbym głosować na esbeków to zasadniczo bym wybrał bezpośrednio SLD. Ale to oczywiście indywidualna sprawa. Ja ich znam zbyt dobrze, źle się czuję z tym bydłem w jednym kraju...

A odpowiadając na najważniejszy problem- skąd wziąć taką normalną, antykościelną, lewicową, patriotyczną partię? Nie wiem. Chyba najlepszym sposobem by był podział PiS. Ale nie podział na kanapie, tylko podział na dwie duże partie, co oznacza najpierw coś w okolicach monopolu na władzę. Z dominacją w mediach i społeczeństwie. Czy to możliwe?  Wydaje się, że dopiero przy pewnej równowadze medialnej i co najmniej kilku przedstawicielach władzy za kratami. W sumie np. Ewa Kopacz by się znakomicie nadawała. Kwestia straszenia "powrotem kryminalistów do władzy" mogłaby zapewnić z dwie bezpieczne kadencje, co by mogło wystarczyć do podziału na odpowiedniki centroprawicy i centrolewicy w zachodnim stylu.
Ale czy antykościelni i lewicowi wyborczy potrafią się en mass odwrócić od "salonu"?