Kiedy skończy się wojna na Ukrainie?

W drugiej połowie 20 w. było kilka z dzisiejszego punktu widzenia bardzo ciekawych konfliktów. Mianowicie francuska wojna w Algierii, amerykańska w Wietnamie i radziecka w Afganistanie. Wszystkie one, pomimo znaczących różnic, miały istotne cechy wspólne:
1. Ciężko tak naprawdę zdefiniować w nich stronę agresywną i broniącą się, a także relatywne zamiary wobec miejscowej ludności.
2. Ludność wkrótce po rozpoczęciu konfliktu wyalienowała się od wojsk interwencyjnych (nawet pomimo czasem znacznego dla nich poparcia, jak dla ZSRR przez pierwsze tygodnie w Afganistanie) i rozpoczęła współpracę z mniej lub bardziej zorganizowaną partyzantką i regularnymi armiami sąsiedniego kraju (DRW i Pakistanu odpowiednio)
3. Właściwie wszystkie te wojny spowodowały spadek prestiżu armii w kraju do granicy rozkładu, sytuację masowego unikania armii i protesty do granic załamania się systemu politycznego (w USA system konstytucyjny się nie załamał, w ZSRR nie było masowych protestów, we Francji nastąpiło i jedno i drugie.)
4. We wszystkich tych wojnach zabici i ranni żołnierze byli prze władze traktowani bez szczególnych honorów wojskowych i przywilejów, raczej jak najemnicy.

Oraz, co zabawniejsze- wojny trwały praktycznie tyle samo. Nie w sensie czasu, tylko w liczbie ofiar. Nawet nie bezwzględnej, co w 

proporcji do populacji

Dwa z tych krajów musiały wycofać się po śmierci około 0,4 promila populacji. 25 tys z 55 mln Francji, 58 tys ze 195 mln USA. ZSRR stracił w Afganistanie zaledwie 15 tys zabitych z populacji 280 mln. Ale do tego należy dodać liczne ofiary niewiarygodnie prymitywnego poziomu opieki medycznej w kontyngencie interwencyjnym. O wojnie w Afganistanie polecam jako klasykę Afgantcy Rodrica Braithwaita (nie wiem czy jest po polsku). Przy okazji można zobaczyć jak mały tak naprawdę mieli sowieci wpływ nawet na marionetkowe rządy. I powiedzieć jasno - teoria o sterowaniu swoim człowiekiem to bzdura. Każdy ma wolną wolę i swoje ograniczenia. Jeden nic nie rozumie, a drugi jest alkoholikiem, trzeci nie ma pojęcia o świecie, dyplomacji i historii i właśnie z takich rekrutowano ministrów spraw zagranicznych ZSRR oraz jak wiadomo przejęła ten zwyczaj Rosja. Przy okazji autor korzystał rosyjskich archiwów, więc można się z niej przy okazji dowiedzieć co Andropow myślał o inwazji na Polskę i rozwiązaniu sprawy Solidarności. Polecam.
To oznacza, że wbrew, pozorom odporność radzieckiego społeczeństwa na straty w wojnie interwencyjnej była znacznie mniejsza niż zachodnich. Częściowo może wyjaśniać to fakt, ze już wtedy radziecki poborowy, w przeciwieństwie do amerykańskiego  i francuskiego wcześniej, był zazwyczaj jedynakiem, a najwyżej pochodził z rodziny z dwójka dzieci. Albo z muzułmańskiej.A muzułmanów wysyłano tam raczej tylko z niewątpliwą lojalnością, a rutynowo w inne obszary Związku Radzieckiego. Co razem zwyczajnie zwiększało prawdopodobieństwo, ze rodzice zmarłego jedynaka będą mieli dość dużo pretensji do rządu.
A teraz oceniamy dzisiejszą sytuację. Otóż poborowy w Rosji jest w 80% jedynakiem, nieco starsi żołnierze, urodzeni w latach 80-tych niekoniecznie.
Także obecnie- sensownego wyjaśnienia wojny na Ukrainie z rosyjskiego punktu widzenia niema. I im więcej ofiar tym bardziej nie będzie. Im mniejszy szacunek dla walczących, tym mniej społeczeństwo wytrzyma (bo i trudno wytrzymać chowanie jedynaka w rowie pod płotem nie wiadomo gdzie za granicą.).

Na szczęści zaczynają się pojawiać wiarygodne dane o ilości zabitych rosyjskich żołnierzy. Nikt ich oficjalnie nie podaje, bo i oficjalnie ich tam nie ma, jak wiadomo. Ale są

 stowarzyszenia matek żołnierzy

Są one prawdziwymi organizacjami obywatelskimi w Rosji, jako jedne z bardzo nielicznych. Cóż,matka której nie wiadomo gdzie zabito jedynaka potrafi mieć dość dużo determinacji i odwagi cywilnej. 

Ich dotychczas zebrane dane pokazują powyżej 2 tys zabitych i około cztery razy tyle rannych. Mówimy TYLKO o rosyjskim wojsku, zabitych z prywatnej rekrutacji nikt nie liczył.
Przy okazji, dość znana już sprawa 18-tego batalionu zmechanizowanego ze Pskowa. Batalion praktycznie w komplecie (elitarna jednostka), ok 1200 osób z całym sprzętem, zatrzymał w trakcie przemarszu na nocleg gdzieś pod Donieckiem. Zapewne dla obrony przed atakiem obóz rozłożono dość ciasno. Obóz został ostrzelany, na tyle skutecznie, że zaczęły wybuchać ciężarówki z amunicją. Wiadomo o 120 zabitych i 600 rannych, ale nie wiadomo ilu jest zaginionych, a powiedzmy sobie szczerze, w okolicach wybuchającej ciężarówki z amunicją to jest potrzebny nieśmiertelnik z nierdzewki, a tamci jeśli nawet mieli to aluminiowe i w ten sposób część na zawsze będzie zaginionymi.
W ten sposób mamy zebraną całkiem sporą liczbę danych.
możemy szacować czas buntu społeczeństwa

Przyjmijmy za maksymalna wytrzymałość populacji nawet okolice francuskiej wojny w Algierii (co wydaje mi się mocno zawyżonym, tam walczyła z jednej strony Legia Cudzoziemska, z drugiej nie było to społeczeństwo jedynaków). 
To by dawało około 63 tysięcy zabitych zanim rosyjskie społeczeństwo raczy się zbuntować. Jest to liczba przybliżona, ale maksymalna. Minimalna jest nieco poniżej Afganistanu. Poniżej, bo obecna rosyjska armia traktuje dużo gorzej swoich zabitych i rannych. Obecna populacja Rosji to jest teoretycznie prawie połowa populacji ZSRR z czasów wojny afgańskiej. Praktycznie pewnie nieco mniej, ale przyjmijmy połowę. To nam daje także połowę strat, czyli zaledwie 7,5 tys. zabitych do rewolucji w Rosji. 
Jeśli konflikt utrzyma obecną intensywność (a na razie nie ma powodu wątpić) to wielkość strat utrzyma to tempo. Liczmy, że te 2 tys można rozłożyć na 3 miesiące, aczkolwiek ilość mieszkańców Donbasu i prywatnych najemników drastycznie spada, rośnie udział regularnej armii rosyjskiej, więc są to raczej dla ekstrapolacji zaniżone straty. 

Ale do osiągnięcia liczby 7,5 tys brakuje w takim razie niecałe pół roku, dla tej górnej granicy w obecnym tempie około 8 lat. Więcej rosyjskie społeczeństwo nie wytrzyma i jest to praktycznie gwarancja zawalenia się ustroju, a może tez państwa. Ta liczba leży gdzieś pośrodku, ponieważ obecna rosyjska propaganda jest znacznie skuteczniejsza niż radzieckie media, którym nikt nie wierzył. 
Tak wiem, to okrutne rozważania, ale cywilizowany świat nie ma innego wyjścia. Obecny lokator Kremla musi go opuścić w kajdankach lub nogami do przodu, a samo państwo się załamać aby świat stał się bezpieczniejszy.

wojna jest przez Rosję już niemożliwa do wygrania

Sytuacja nie jest odległa od rozpoczęcia partyzantki na zapleczu armii rosyjskiej. Jeśli Rosja zajmie większy obszar, dywersję i partyzantkę mają jak banku, jeśli nie zajmie większego obszaru, to też społeczeństwo zacznie zadawać pytania a co z tymi wielkimi  zwycięstwami? 

Tu wszystkim miłośnikom niepokonanej armii radzieckiej przy okazji przypomnę, że najlepiej uzbrojone i wyposażone były białoruski i ukraiński okręgi wojskowe, w Rosyjskiej FSRR  pozostawał sprzęt 3 rzutu, czyli złom. To są jakieś kosmiczne liczby, ale rosyjskie czołgi to w większości niemodernizowane T-72, które zasadniczo są zabytkami. Na Ukrainie stoją za to tysiące zakonserwowanych T-64, sprzętu o klasę lepszego (którego ZSRR nie eksportował w ogóle). Poza tym rosyjska zbrojeniówka trwała od rozpadu ZSRR na rządowych kroplówkach i dostarczała jakiś sprzęt, a ukraińska albo sprzedawała na światowych rynkach albo zwijała interes. Stąd ukraińskie fabryki broni produkują sprzęt nie tak odległy od światowego poziomu, a rosyjskie udają, że modernizują poradziecki złom. 
Obecnie jeszcze w większej części ukraińskiej administracji panuje kompletny bałagan i jest przeżarta powoli likwidowaną agenturą. Sprawnej administracji i sprzętu przybywa, agentury ubywa.
Czas działa na korzyść Ukrainy, za to Rosja nie ma jak się z tej wojny wycofać. Teoretycznie jest zawieszenie broni, ale chyba nikt w nie nie wierzy....
Pytanie tylko co to za numer z porwanym estońskim oficerem i czy przypadkiem nie mają zamiaru rozpoczynać następnej awantury.

W razie czego przypominam, że armia Estonii po mobilizacji jest porównywalna wielkością do Fińskiej z 1939, za to znacznie lepiej uzbrojona. Właściwie jest sporo liczniejsza, bo ma plany mobilizacji także kobiet. A Rosja jest krajem znacznie mniejszym niż ZSRR. Cóż z samą Estonią może Rosja by sobie poradziła, choć raczej nie, z Estonią i Ukrainą na raz- oni naprawdę zwariowali.




22 komentarze:

Anonimowy pisze...

Proszę podać źródło odnośnie 18-tego batalionu zmechanizowanego ze Pskowa. Temat szalenie ciekawy a wyszukiwarka nie pokazuje żadnych odniesień do niego.

Anonimowy pisze...

Oni tu graja w kilka gier jednoczesnie.Chocby fakt ze na najciezszych odcinkach uzywaja Czeczencow z batalionow Zapad i Vostok wskazuje ze przy okazji chyba probuja "spacyfikowac" czeczenskie sily zbrojne i sama Czeczenie ktora wygladaloby ze tez niekoniecznie jest lojalna wobec centrum.
Co do oszacowania wplywu strat na spoleczenstwo to pomijasz czynnik kulturowy-sadze ze obecna skoncentrowana na jednostce Ameryka nie jest w stanie wytrzymac strat wiekszych niz zgrubnie tysiac zolnierzy w ciagu kilku dni lub pare tysiecy w dluzszym czasie.Tutaj autorytarna(czyli majaca przynajmniej czesciowo w nosie los swoich poodanych i ich opinie)Rosja moze mimo wszystko wytrzymac wieksze straty(do pewnego momentu zwyczajnie je ignorujac).
Owa nieodpornosc na straty wydaje sie zreszta obecnie jedna z glownych slabosci armii Zachodu a szczegolnie USA(obok wysokich kosztwo utrzymania)-przypomnij sobie Somalie w latach 90-tych-kilkudziesieciu zabitych GI w jednej akcji i USA praktycznie zdezertowalo a to niepokojacy prognostyk na przyszlosc(jakby co to mimo swojego bardaku Rosjanie sa w stanie spokojnie zadac im takie straty nawet jesli sami poniosa kilkukrotnie wieksze).

@Anonim

Wiem ze ze okolo 24 sierpnia jedna z kompani tej dywizji po zajeciu punktu granicznego zostala calkowicie zniszczona ogniem ukrainskiej artylerii.Owa "sekretna inwazja" choc politycznie bardzo sprytna ma swoj minus ze tak powiem taktyczny a mianowicie wsparcie ciezkich jednostek(latwych do zidentyfikwoania)takich jak lotnictwo czy ciezka artyleria jest ogranczone co powoduje ze rosyjscy zolnierze owego wsparcia pozbawieni ponosza duze straty-zreszta obecnie inwazja jest juz na tyle "jawna" ze chyba juz odchodza od tego modelu ale do tego czasu straty mieli duze.

Piotr34

Anonimowy pisze...

a czy generalnie ktoś ma dostęp do jakiegoś dobrego źródła, które mówiłoby na bieżąco co się dzieje na Ukrainie? Bo niestety na chwilę obecną ścigam informacje rozproszone po sieci - a to nie ułatwia sprawy.

Co do sedna tekstu - zasadniczo się zgadzam z tym, że Sowiety są na przegranej pozycji - chociaż osobiście nie widzę rozpadu Rosji w perspektywie kilku lat, raczej kilku dekad. Pomijam już - z całym szacunkiem dla ducha bojowego i uzbrojenia Estończyków - że porównywanie siły militarnej krasnoarmieńców do siły militarnej armii estońskiej jest na wyrost i szczerze mówiąc dość śmieszne.

Voy

Anonimowy pisze...

Dość śmieszne jest też krytykowanie armii rosyjskiej, przedstawiając "co może się stać" nie pisząc co już obecnie dzieje się na Ukrainie.
A dzieje się źle. Pobór przymusowy, na zasadzie łapanki. Poborowi zapisywani jako ochotnicy żeby nie płacić odszkodowań rodzinom. Nie dostają nawet najbardziej podstawowego wyposażenia - ostatnio tylko spodnie i magazynki do AK. i NIC WIĘCEJ - dosłownie!
Ludzie zrzucają się na jedzenie i jakieś wyposażenie dla poborowych.
Do tego już są masowe dezercje. Do miasteczka gdzie mieszka moja rodzina wróciło kilkadziesiąt osób.Dezerterów. Wielu się ukrywa przed poborem. Gospodarka nie funkcjonuje, brak stali, węgla , wyłączenia prądu w całej Ukrainie.
To co Ty Maczeta piszesz że może być kiedyś w Rosji na Ukrainie już się wydarzyło. A niedługo będzie zima, nawet jak teraz wszystko się uspokoi to problemy dla Ukrainy i całego regionu dopiero się zaczynają.

Anonimowy pisze...

Zapomniałem się podpisać - poprzedni post ja pisałem. Pozyskiwacz.

Anonimowy pisze...

Maczeta, z całym szacunkiem ale odleciałeś w jakąś alternatywną rzeczywistość. Pare tygodni temu wyliczałeś straty rosyjskie na podstawie doniesień ukraińskich. Nie skometowałem wtedy uznając że zamiast polemizować po próżnicy lepiej poczekać. I co, dalej wierzysz w ukraińskie brednie o 200-300 seperatystach zabjanych codziennie przy zerowych stratach własnych? A ukraińska propaganda tłukła te brednie dzień w dzień tygodniami.
Oczywiście że Rosja jest agresorem i że Porozumienie Budapesztańskie o kant dupy potłuc ale rozmawiajmy o faktach!

A fakty są takie że Rosja chce lądowego połączenia z Krymem i być może jak się uda to jeszcze ukraińskiego przemysłu w rejonie Donbasu a w wariancie maksimum jeszcze złóż ukraińskiego gazu. Jak na razie jest na dobrej drodze to osiągnięcia wyznaczonych celów przy minimalnych kosztach własnych. Faktem jest że jeszcze dwa tygodnie temu Ukraińcy tukli seperatystów na potęgę. Wejście Rosji odwróciło sytuację o 180 stopni. Siły ukraińskiego zsotały doszczętnie rozbite. Stracili tysiące żołnierzy i setki sztuk pojazdów ciężkich (czołgi, haubice samobieżne, BWTRy itp.), ich lotnictwo już prawie nie istnieje, a straty gospodarcze to miliardy dolarów jeśli nie więcej.

Mam szczerą nadzieję że konflikt na Ukrainie wygaśnie zanim ktoś doleje oliwy do ognia. Jakby cynicznie to nie zabrzmiało bez różnicy czy wygra Rosja czy Ukraina byleby tylko Polska się w to nie wplątała. Informacje o planowanym korpusie wojsk NATO w Polsce są bardzo niepokojące. Niech sobie korpus na Litwie stacjonuje, czniam na szaulisów.

shape_shifter

Maczeta Ockhama pisze...

@voy
sprotiv.info
Strona Dimitria Tymczuka i jego grupy.Nigdy dotychczas nikt ich nie przyłapał na dezinformacji, w bardzo nielicznych wypadkach nieprawdziwych danych informują i przepraszają.
Co do armii estońskiej- ja nie żartuje. etat mobilizacyjny to 100-150 tys, bo więcej się nie da z takiej populacji, ale wojska najeżonego bronią przeciwlotniczą przeciwpancerną i snajperską nowszych generacji. Oprócz tego wyszkolone wojskowo 600 tys rezerwistów. Armia jest generalnie wzorowana na fińskiej, szkolenie dla rosyjskojezycznych i kobiet nie jest obowiązkowe, w rzeczywistości ponad 80% rosyjskojezycznych idzie do armii, a w Narwie jest najwyższy odsetek służby w formacjach "weekendowych". Zupełnie serio- rosyjska armia może i by dotarła do Tallina, ale kosztem co najmniej kilkudziesięciu tysięcy zabitych i nie szybciej niż w miesiąc.

Anonimowy pisze...

>> Na Ukrainie stoją za to tysiące zakonserwowanych T-64

Skąd w takim razie te jęki o brak sprzętu? Podobno żołnierze Ukr. nie dostają już nawet podstawowego wyposażenia. Ukr. armia miała być ok. 20 na świecie a nie może poradzić sobie z lokalnym konfliktem toczonym na razie na małą skalę. Coś tu śmierdzi. Może oni nie chcą wygrać?

Maczeta Ockhama pisze...

Cóż miłośnikom wielkiej potęki kutlurowej i siły przyciągania Rosji odpowiem tak- ponoć całe spółeczeństwo Donbassu to Rosjanie, którrzy tylko marzyli o przyłączeniu do Rosji itd. Cóż, okazało się, że poparcie dla separatystó jest takie, że aby ich ratowć musiała wkroczyć regularna armia rosyjska. A jakoś w Odessie i Charkowie z załatwionym problemem infltracji lokalnych władz sprawa została rozwiązana w kilka dni.
Nie rzucam tu żadnego proukraińskiego totufactwa, tylko w miarę oceniam sytuację, od kilku miesięcy i zdecydowanie wygląda bliżej mojej oceny niż "kijowskiej junty która wynajmuje polskich najemników do strzelania do cywili, ale zaraz się zawali, bo wszyscy dezerterują"
Straty ukraińskiej armii nie mają w takim porównaniu żadnego znaczenia, bo Ukraińcy przynajmniej wiedza o co jest ta wojna (nawet jeśli hipotetycznie się z tym nie zgadzają), zmarli i ranni są szanowani (nawet jeśli są problemy), itp. W ten sposób społeczeństwo wytrzyma dużo więcej, zupełnie bez porównania.

Unknown pisze...

@maczeta

dobrze, nawet jeżeli przyjmiemy (nierealny wg. mnie, ale to akurat nieistotne dla eksperymentu intelektualnego) poziom armii Estońskiej po pełnej mobilizacji na 150 000 - rozmiar ichnich sił zbrojnych wynosi ok. 6 000 w czasie pokoju - czyli nawet nie pełną dywizję. W wypadku nagłego i niespodzeiwanego ataku ze strony Ruskich (czyli za wiki prawie 300 000) i rzucenia przez nich sporej części krasnych sił zbrojnych Estończycy nie będą mieli przecież nawet czasu na mobilizację, która - co oczywiste- wymaga sporo czasu, przecież od granicy do Talinna wcale daleko nie jest, a to nie uwzględnia wpływu piątej kolumny - który zapewne też byłby niebanalny.
Oczywiście to wszystko jest czystym gdybaniem- atak Sowietów na kraj NATOwski wg mnie jest skrajnie nieprawdopodobny - bolszewicy zawsze są mocni jeżeli chodzi o atak na Afganistan, albo wspieranie bojówek w Angoli, a nie o atak na jakiś poważny i groźny cel.

voy

Unknown pisze...

Maczeta, jesteś totalnie nie obiektywny. Separatyści i tak długo wytrzymali biorąc pod uwagę fakt, że walczyli (ponoć) z regularną armią. Wystarczyło konkretniejsze wsparcie sprzętowe i Ukraińcy zaczeli wiać. I było i jest to głównie wsparcie sprzętowe, same władze Ukraińskie przyznają, że po stronie separatystów walczy maksymalnie 45%Rosjan a reszta to miejscowi (większość ukr. wosjkowych mówi o 30%) a sami seperatyści oliczbie 3-4 tysięcy czyli o 20%. Jeżeli chodzi o morale, to Ukraińcy wypadają o wiele gorzej, przecież to nawet sami dowódcy batalianów żalą się że na froncie jest beznadzieja, a ludzie uciekają. O godnym pochówku to już w ogóle jakieśabsurdy, na youtube jest masa filmików w których rodziny prawie linczują oficerów bo z ich synami na froncie nie ma żadnego kontaktu od tygodni, a dowódctwo udaje głupa i nie chce udzielić informacji tłumacząc się tym, żę dane zostaną ujawnione po zakończeniu operacji antyterrorystycznej. Oliwy do ognia dolana w momencie kiedy kilka batalionów zostało zamknietych w kotle, dowódcy rodziną mówili że wszystko ok, a żołnierzom powiedziano "walczyli i umarli z gonością" zostawiając ich na pastwe losu bez żadnego wsparcia. Pech chciał że z kotła uciekło 60 osób i wróciło do miejsca zgrupowania i poinformali rodziny co tam się wyprawia informując przy tym, że mają w dupie walki i już nigdzie nie jadą.Takich sytuacji jest masa. Można pisać i pisać.

Maczeta Ockhama pisze...

@ voy
Estońska armia jest organizacyjnie kopią fińskiej. Przy znacznie mniejszej populacji i oczywiście biedniejszym kraju. Ale populacja jest prawie taka sama jak Finlandii w 1939, przy solidniejszej ekonomii.
Poziom sprzętu fińskiej armii w 39 był gorszy niż radzieckiej, obecny estoński jest o co najmniej klasę lepszy. Armia radziecka przez 3 miesiące nie dotarła do Helsinek.
Nie patrz na obecny stan- to są tylko obozy szkoleniowe, prawdziwa armia jest jak szwajcarska, w domach a broń w pobliskim magazynie, pierwsze kilkanaście tysięcy jest pod bronią w ciągu godziny, komplet w 48 razem z pełną mobilizacją kraju, włącznie z kartą mobilizacyjna każdej taczki u Ziutka co umie murować.

Unknown pisze...

Szczytem błazenady ze strony Kijowa było ukrywanie faktu o powstałych kotłach w których zostało zamkniętych prawie 10 k żołnierzy. Rodziny dowiadywali się o śmierci żołnierzy z filmików wrzucanych przez separatystów badź sami separatyści dzwonili do rodzin informując że "ten i ten został zlikwidowany, mamy dokumenty".

Unknown pisze...

Tymczasem ukraińska armia odmawia informacji o zabitych żołnierzach ukraińskich. Ich bliscy dowiadują się o ich śmierci od opołczeńców, którzy publikują zdjęcia zabitych żołnierzy w internecie, a czasami nawet dzwonią do ich krewnych z informacją, że ich syn, brat, ojciec... został zabity. Ci przychodzą do wojenkomatów, a tam odmawia się im jakichkolwiek informacji o ich losie. Telewizja Żytomierz opublikowała reportaż na ten temat. Dziennikarze rozmawiali z ludźmi, którzy w wojenkomacie próbowali potwierdzić śmierć swoich bliskich, a tam nie mogli uzyskać jakiejkolwiek informacji o ich losie. Oto ten reportaż:

Z kolei ukraińska telewizja hromadske.tv nadała reportaż, w którym pokazała żołnierzy 30 brygady zmechanizowanej. Otóż 83 żołnierzy z tejże brygady, którzy wyrwawszy się z okrążenia powrócili ze strefy działań wojennych do miejsca dyslokacji brygady, a także członkowie rodzin żołnierzy tejże brygady w emocjonalny sposób relacjonowali przebieg walk, obwiniając wyższe dowództwo, iż posłało ich na śmierć. Oto ten reportaż:
https://www.youtube.com/watch?v=p8iL27Eo-5M

Anonimowy pisze...

"Tak wiem, to okrutne rozważania, ale cywilizowany świat nie ma innego wyjścia. Obecny lokator Kremla musi go opuścić w kajdankach lub nogami do przodu, a samo państwo się załamać aby świat stał się bezpieczniejszy."

To ciekawe. W XIX wieku wielu intelektualistów i publicystów postrzegało carską Rosję jako źródło wszelkiego zła. Wystarczyłoby usunąć tego strasznego, złego cara i świat miał stać się lepszym miejscem. Spora część tych myślicieli nie zdążyła dożyć I WŚ i spełnienia tego snu.

Maczeta Ockhama pisze...

@Pierwszy anonim od pytania o źródło
Wcześniej nie miałem czasu poszukać http://tinyurl.com/pkdkw9j
Niemożność znalezienia to trochę moja wina- pokręciłem nazwę jednostki. Kolumna składała się z pułku 76 dywizji, na pewno jedna rota została wybita praktycznie w całości, ale atak był na cały pułk, pozostałe straty to są szacunki.

Maczeta Ockhama pisze...

@Tomasz Puszkin
Tak, żołnierze narzekali. Tak wiele działań i decyzji ukraińskiego dowództwa i administracji ocierało się o zdradę lub nią było- jak liczne działania władz lokalnych na Krymie i w Donbasie. Tak, szeregowi żołnierze są na to wścieki. Ale mogą mówić, domagają się szacunku i go otrzymują. Nic z tego nie jest możliwe w Rosji. Agentura jest likwidowana. To jest dokładnie jak w przytoczonych przeze mnie wojnach kolonialnych. Na początku wietnamczycy, algierczycy i mudżahedini uciekali w dezeorganizacji. Potem się zawalały wielkie kraje z którymi walczyli.

@Anonim od głupich filmów.
Na youtubie może nie tak łatwo będzie znaleźć, ale gdzieś są też takie, na których radzieccy żołnierze grają z afgańczykami w piłkę, budują szkoły i sieci irygacyjne w 1948 roku. Oraz leczą afgańczyków w szpitalach. Tak naprawdę to nie mieli szpitali dla swoich chorych i rannych, a reszta też znana. Gdyby to nie była tak poważna sprawa to może i by było śmieszne.

sigicoffee pisze...

Dziękuję autorowi za ciekawy temat. Czy RUS nie dokonują takich samych kalkulacji? Kolejne kotły batalionów ochotniczych UA i niszczenie ich kolumn w "korytarzach humanitarnych"?

Mikkista pisze...

Ukraina na wojsko wydaje ok. 1,6mld dolarów, dla porównania Polska 10,5 . Przyjmując że średnie zarobki to 300 dolarów to Ukraina 1/3 budżetu wydaje na same pensje, 1/3 muszą rozkraść, więc zostaje tylko 500mln. Siły morskie ukrainy przestały już istnieć to samom z lotnictwem. Doszło do tego, że Ukraina ochotników szuka już w więzieniach.

Poczytaj sobie co pisze prawy sektor i żołnierze ukraińscy wracający z frontu.

Maczeta Ockhama pisze...

@mikkista
Niesamowite. Skąd wiesz ile jest wydawane na Ukrainie na armię? Bo licząc wszystkie formacje ochotnicze to musi być wiadome wyłącznie jako wytwór chorych głów z Kremla. I powtarzane przez Korwina, oczywiście.

Anonimowy pisze...

w internetach trafiłem na taką ciekawą mapkę, prezentującą poparcie dla Putina w wyborach w 2012 r.:
https://www.facebook.com/kartografiaekstremalna/photos/pb.153690641483461.-2207520000.1410201519./220759561443235/?type=1&theater

w oczy rzuca się olbrzymie poparcie w republikach, w których ludności miłości do czeki i Ruskich zarzucić raczej nie można - np Czeczenia, Dagestan czy Jakucja. Na Ałtaju też wysokie. Wg mnie są trzy odpowiedzi na taki stan rzeczy:
-Pierwsza i najbardziej oczywista: fałszerstwo wyborcze
-Druga: w związku z powszechną nienawiścią do organów centralnych i brakiem wiary w zmianę stanu rzeczy większość ludzi olewa wybory i idą tylko ci, którzy są najbardziej pro-rosyjscy (ale żeby udowodnić tą tezę należałoby rzucić okiem na mapę z frekwencją wyborczą - w tkaim przypadku oczywiście w tych republikach byłaby bardzo niska)
-Trzecia: bojówki biorą za mordę wszystkich, których złapią i prowadzą do lokali wyborczych, każąc głsować na Putina, bo jak nie to wpierdol. Pasuje to w jakimś stopniu do Czeczenii, ale sypie się już przy Dagestanie.
-Czwarta - kupowanie głosów za flaszkę.

Jakieś inne pomysły?

voy

Anonimowy pisze...

Widzę, że Maczeta jest bardzo uczulony na Ruskich. Czyżby już wpływy pewnych osób się udzieliły i "nakierowały" na właściwy tor?
Czemu się cały czas zastanawiacie i płaczecie jaka to Rosyjska strona jest zła. Usa i Izrael jest ok? Tak oni nic nie robią, ba oni się bronią. Oni cały czas podjudzają konflikty pod fałszywą flagą. W tych konfliktach zginie więcej osób niż Ruscy przez 100 lat wybili. Jeszcze trochę to media Wam z mózgów wodę zrobią do reszty. Żeby wszystko ocenić to trzeba spojrzeć na to trzeźwo. Trochę Wam rzucili z USA dobrobytu i się w dupach poprzewracało. Co z tego, że dobrobyt jak sterowane media wszystkich podzieliły. Nienawiść rasowa na ogromnym stopniu, szerzy się wszędzie, konflikt religijny będzie prędzej czy później. Ludzie jeden drugiemu patrzy wydrzeć to co ma, każdy zazdrości. Czy 30 lat temu tak było? U nas całe wsie sobie pomagały. Ludzie chodzili od domu do domu i w żniwa pracowali. Każdy sobie pomagał. Dzisiaj za 10zł/h nie znajdziesz kogoś kto przyjdzie, chyba, że pijaka. Ocknijcie się. Szkolnictwo upadło, wyuczona jest banda debili, a tym czasem w krajach jak Izrael nie ma takiego czegoś. Czemu oni nie idą tym rozumowaniem?