Upał

Zasadniczo, ze względu na szerokość geograficzną i ukształtowanie terenu fala upałów tutaj nie powinna nikogo szczególnie dziwić. Ale sytuacja jest raczej ekstremalna. Od już tygodnia napływa gorące powietrze z północy, niebo przez większość czasu bezchmurne i temperatury już dawno przestały być zabawne. Nominalne dochodzą do 38, odczuwalne do 46. Życie zaczyna być bardzo zabawne. Generalnie gotowanie posiłków to igranie z życiem, a nawet gotowanie wody lepiej rozplanować na godziny poranne i wieczorne. Zresztą wody z kranu się używa wyłącznie zimnej, która i tak ma ok 40 st. Ale to są drobiazgi- ja jakoś przeżyję. Znacznie zabawniejsze jest to wszystko na skalę infrastruktury i społeczeństwa.
Infrastruktura się wali. Po prostu. Jak produkcja prądu ponoć jest wystarczająca, tak sieci przesyłowe nie wytrzymują. W czasach neoliberalnych sieci dystrybucyjne zostały sprywatyzowane, a oczywiście zarządzające nimi firmy nie miały najmniejszego zamiaru dostosować sieci do rosnącego zużycia, a tym bardziej do ekstremalnych temperatur. Oczywiście zyski mają większe niż pod państwowym zarządem- np. dlatego, że techników od napraw jest dwukrotnie mniej. I bynajmniej nie pracują oni dwukrotnie szybciej- po prostu wszystkie oszczędności prywatnej infrastruktury są kosztem niezawodności, czasu napraw, itp. To tak do zwolenników sprzedaży infrastruktury w Polsce. To się skończy katastrofą, bo musi, bo taka jest logika działania rynku- infrastruktura pod prywatnym zarządem musi działać coraz gorzej, bo to jest najbardziej opłacalne. Za to jak samemu jest się tym zarządcą- to jest raj. Trzeba tylko sprawnie transferować kasę w miejsce, gdzie nie zostanie zajęta, jak zaczną się kumulować kary za niewykonanie kontraktu. Jak już wszystko zacznie się sypać, wtedy oczywiście firma sama sprzedaje koncesję, lub jest w końcu wyrzucana. Dla podatników taka prywatyzacja zawsze wychodzi drożej. Cóż- niedługo to czeka Argentynę, a zwłaszcza Buenos Aires. Już się rozpoczęła przepychanka. Jeszcze przed świętami, kiedy dopiero się rozpoczynały odcięcia prądu, premier poprosił na spotkanie przedstawicieli Edesur i Edenor (dwóch firm zarządzających częściami sieci w Gran Buenos Aires) i na marudzenie, że nie mogą zapewnić sprawności sieci, bo mają za niskie stawki sprzedaży, usłyszeli, że jak nie mogą zapewnić sprawności sieci, to powinni to zgłosić wcześniej i znajdzie się rozwiązanie (w celu zapewnienia sprawności sieci oczywiście- czytaj koniec koncesji). Następnego dnia na ulicach się pojawiło sporo (ja widziałem sam kilka) generatorów na naczepach- które dostarczają lokalnie prąd mniej obciążając sieci dystrybucyjne. Sieć i tak pada, wkurzeni mieszkańcy czasem blokują jakieś ulice, itd. I tak jedynym sensownym rozwiązaniem jest nacjonalizacja, która w końcu nastąpi. Szacowna prywatna inicjatywa już sobie nagrabiła sporo grzywien za takie samo zawalanie się sieci w czasie zimowego szczytu mocy w lipcu, dorobią się trochę więcej za obecny i grzywny się potrąci z wartością koncesji i za kasę użytkowników oprócz normalnego serwisu jeszcze nadrabianie zaległości z kilkunastu lat. A tymczasem pali się drogą ropę, zamiast prądu z elektrowni wodnych i względnie taniego gazu.
Tak czy inaczej, co do zasady prywatny zarząd infrastruktury MUSI działać gorzej niż państwowy. Państwowy może działać źle, jeśli państwo jest słabe i źle zorganizowane- ale w takim wypadku banksterka dopiero da popalić...
Trochę inny aspekt- klimatyzacja to jest trochę problem wspólnego pastwiska. Klima w mieszkaniu dodaje nieco możliwości przeżycia, ale- jeśli wszyscy dookoła ją uruchomia- to samemu tez trzeba, bo na zewnątrz temperatura i wilgotność rośnie z poziomu nieprzyjenego do niestrawnego. Tak, jak w mojej dzielnicy, właściwie całej, padła sieć- nagle się zrobiło całkiem znośnie, kiedy żadna klima nie działała.
A jeszcze zabawniej- temperatura zniszczyła kawałek drogi. Tu zdjęcie

To po prostu skutek rozszerzalności cieplnej- co przepięknie pokazuje, że jednak ta pogoda nie mieściła się w dotychczasowych normach. Są to po prostu skutki zmian klimatycznych- infrastruktura będzie się sypać w przyspieszonym tempie, a koszty jej utrzymania rosnąć gwałtownie. 
Ale tez trwa dostosowywanie się- trend wyznacza tym razem prezydent Urugwaju, który na konferencję i ogłoszenie nominacji nowego ministra ekonomii przyszedł w krótkich spodniach i sandałach.
   

Wesołych Świąt!!!

Ostatnio znów nie odpowiedziałem na pytanie od czytelniczki, więc to czynię niniejszym- pytanie brzmiało- jak przygotowania do świąt?
Odpowiedź- po latynosku, jak to przygotowania do imprezy. W końcu Boże Narodzenie, to jak sama nazwa wskazuje urodziny. Nawet Boże urodziny, znaczy ważne. Czyli, zgodnie z logiką- robimy imprezę urodzinową. Potężną, bo w końcu solenizant to nie byle kto.
O północy otwierają się bary i dyskoteki, zaczynają się ognie sztuczne i do przodu.
Może nie ten dokładnie styl muzyki- ale podejście właśnie takie:


Zresztą, jak wątpliwej jakości legendy głoszą niektórzy z bohaterów tego filmu także bywali na argentyńskich imprezach, ale cóż...
Więc- dobrej zabawy i radości z życia.  
P.S.
A tu jutro podadzą liczbę rannych, zwykle większą niż zabaw noworocznych.

Wot, technika

Wczoraj w gazecie przeczytałem, że mieszkańcy antarktycznej bazy Marambio z radością czekają na spodziewane nadejście dwóch nowych helikopterów Mi-17. Rosyjskich. A taka radość, bo to pierwszy raz kiedy dostępny będzie helikopter o zasięgu wystarczającym na podróż z Ameryki na Antarktydę. W Marambio jest pas startowy, który zresztą może służyć jako miejsce awaryjnego lądowania dla samolotów rejsowych, ale najwyraźniej jako awaryjny środek transportu helikopter też się przyda.
Przyjrzałem się więc temu wyrobowi rosyjskiej myśli technicznej- i ja nawet nie byłem tak zdziwiony, jak niektórzy czytelnicy będą. Otóż- w podsumowaniu- jeśli komuś potrzeba środka transportu do skrajnie złych warunków (wysoko położone pustynie, góry, skrajnie niskie bądź wysokie temperatury) to ma do wyboru wielbłąda lub Mi-17. Z czego Mi-17 jest znacząco pakowniejszy i szybszy. Jakoś się nie przebiła do głównego obiegu merdiów informacja, że polska armia zakupiła 5 sztuk (nie wielbłądów, ale jednak Mi-17), oczywiście na potrzeby misji w Afganistanie. Jednak zanim ktoś zacznie robić zarzuty, że zdrajcy w armii kupują ruski sprzęt zamiast porządnego zachodniego, należy wspomnieć, że na potrzeby misji afgańskiej również zamiast wielbłądów Mi-17 kupiła.... US Army. Tu link.
Tak samo armia Tajlandii pierwszy raz zakupiła helikopter produkcji innej niż USA- oficjalnie tłumaczyli, (za Wikipedią, więc jeśli było jednak inaczej, to się nie obrażam) że Mi-17 kosztuje 1/3 tego co Blackhawk, ma ponad dwukrotnie większy udźwig i nieporównywalnie lepsze właściwości w trudnych warunkach.
A za to wielce symptomatyczna była próba zakupu tychże helikopterów przez Chile. Chilijskiej obronie cywilnej dość ewidentnie by się taki sprzęt przydał- zarówno Atacama, jak też Andy to delikatnie mówiąc, dość wymagające tereny i do ewentualnych akcji ratowniczych dobrze by było mieć odpowiedni sprzęt. A że wielbłądów tam nie ma.... W skrócie- zakup odwołano pod naciskiem USA (tak, tego samego kraju, w którym nie potrafią zbudować podobnej jakości sprzętu i który sam je kupił). Zapewne teraz sytuacja się zmieni, bo chilijska prawica dość spektakularnie przegrała wybory, czego zresztą wszyscy się spodziewali (UWAGA- w realiach Am. Łac lewica to odpowiednik partii narodowych, ew. PiS, czy Fideszu, prawica to zwykle banda złodziei marzących o przekrętach na miarę sprzedania całego kraju banksterom, co też w miarę możliwości robią)

Na zielonej Ukrainie

Ukraińcy maja przechlapane. Ich kraj jest tak naprawdę jeszcze większym bałaganem niż Polandia, z jeszcze większą dominacją bezideowych i często bezmózgich oligarchów i bez większej nadziei na wyjście z tego. Sytuacja zarówno energetyczna, jak też przemysłowa jest gorsza, a ludzie chcą żyć. Tak jak wszędzie, domagają się michy i godności. I tak jak wszędzie prędzej zrezygnują z michy niż z poszanowania godności ludzkiej. Takie tam filozofowanie.
Są też konkrety- jak wzajemne nastawienie do siebie narodów- kto w kim widzi przyjaciela, a gdzie wroga. Naród ukraiński, kiedy zaczynał się formować, nieco później niż polski (a jak twierdził Dmowski, zaczął się formować w ogóle jako skutek działań wiedeńskich urzędników i rodzimych durni z władz galicyjskich we Lwowie) Ale to się wszystko stało- naród ukraiński powstał, jako chłopska wspólnota przeciwko polskiej oligarchii ziemskiej i żydowskiej handlowo-przemysłowej. Logiczną konsekwencją tej tożsamości była zrówna gorliwa współpraca w wyłapywaniu Żydów dla gestapo, jak też rzeź wołyńska.
A następnie 50 lat zamrażalnika narodów pod nazwą ZSRR, gdzie kiedy Żydzi przestali być narodowością uprzywilejowaną, a miejsce to zajęli Rosjanie, Ukraińcy przestali mieć powody do nienawiści do ZSRR, elity spod znaku UPA zniknęły w kaźniach NKWD i MBP, rozpłynęły się na emigracji i w dzisiejszym narodzie ukraińskim nie istnieją. Dziś ten naród znów powstaje i szuka swej tożsamości. Pomarańczowa rewolucja była tym pierwszym ważnym momentem. Naród, nieważne tutaj, że podjudzany według starannie przetestowanego scenariusza CIA, zmienił władze. Pokazał, przede wszystkim sobie samym, Ukraińcom, że można. Sami wybrali, jednego Moskwa chciała zabić- a potem się okazało, że to jeszcze gorsza banda złodziei- ale tym razem nie cwaniackich oligarchów ze Wschodu, którzy potrafili sobie sprywatyzować fabrykę i ciągnąc z niej zyski bez zielonego pojęcia o nowoczesnym przemyśle i dbania o dekapitalizację na rzecz cwaniaczków w stylu zachodniego kapitalizmu, którzy z tej fabryki by wymontowali co się da i złom sprzedali chińczykom, bo tak zysk jest szybciej, a na tym polega nowoczesny kapitalizm.
Dodawszy do tego brak własnych surowców, zwłaszcza paliw płynnych i gazu, Ukraina jest w dość paskudnej sytuacji. Zwykli ludzie to widzą. Swoich dzielnych elit mają po dziurki w nosie i trochę wyżej, patrzą na zachód i widza Polskę, gdzie przynajmniej z wierzchu nawet małe miasteczka wyglądają jakby miały gospodarza, patrzą na wschód i widza Putina, który przynajmniej tych najgorszych mętów kapitalizmu się pozbył i nie wpuszcza z powrotem. Na wschodzie państwo i naród z którym wielkich waśni nie mają, na zachodzie Polskę, w opozycji do której powstawała ukraińska tożsamość, gdzie nienawiść do Polaków to prawie narodowy obowiązek Ukraińca.
W takiej sytuacji w Kijowie pojawia się Jarosław Kaczyński. I zmienia historie. Pojawia się jako przedstawiciel narodu polskiego (bo przecież nie władz...), nieco samozwańczy, ale w końcu z dość solidna legitymacją i przemawia do narodu, właśnie zbuntowanego przeciw dość bezużytecznej oligarchii. Tym jednym przemówieniem stworzył nową jakość- nowe pokolenie Ukraińców, przynajmniej świadomoa politycznie jego część, która znalazła się na Majdanie, będzie stawiała każdej kolejnej władzy egzamin z relacji z bratnim narodem polskim. I to jest właśnie ta nowa jakość i zmiana historii. Putinowskiej Rosji wchłoniecie Ukrainy się nie udało. Przerwała to Pomarańczowa Rewolucja, i ostatecznie złamał kilka dni temu osobiście Kaczyński. Teraz Moskwa może cokolwiek osiągnąć tylko siłą (w jakiejkolwiek postaci), demokratyczna legitymacja dla prorosyjskich przez co najmniej pokolenie nie będzie istnieć. A Niemcy Ukrainę odpuścili Rosji. I razem z Rosją tę grę przegrali. Wygrał polski interes narodowy- kompletnie nieważne jak się potoczą dalsze rozgrywki w Kijowie. Po prostu nieważne. Nic się nie wydarzy szybko, a każdy rząd sprzeciwiający się współpracy z Polską i Unia Europejską zostanie prędzej czy później obalony.
Tutaj dalej- oczywiście, niezależnie od miliona głupich regulacji, problemów z handlem z Rosją, zagrożeniu dla własnego przemysłu, itd. w najlepszym interesie zarówno Polski, jak też Ukrainy jest przyjecie Ukrainy do UE. Dalej- wewnątrz UE, dwa kraje, sąsiadujące z relatywnie podobnymi problemami i interesami będą skazane na bliską współpracę. Oczywiście wcale nie musi to nastąpić przy polityce zagranicznej tworzonej przez Orła Twittera i Orła Intelektu (brakuje tylko Orła Sprawiedliwości- kto pamięta?). Ale demokratyczne przekonanie o sensowności takiej współpracy i konieczności wzajemnej lojalności, jakie się dość szybko powinna wykształcić – to będzie nowa jakość w tym regionie świata. A wzajemnie broniące swoich interesów Polska i Ukraina to faktyczne mocarstwo, choć dopiero wtedy, gdy oba te kraje zaczną doprowadzać gospodarki i społeczeństwo do stanu działającego- ale jeśli wystarczy woli i siły politycznej na jedno, to i na drugie się znajdzie.
Niekoniecznie się ten scenariusz spełni, bo zainteresowanych jego storpedowaniem lista jest aż nadto długa. Świadomość tej nieco marksistowskiej nieuchronności musi też dotrzeć do np. głów przywódców polskiego Ruchu Narodowego, który jeszcze nie dziś, ale za kilka lat będzie miał w Polsce coś do powiedzenia, a obecna ignorancja tych przywódców w sprawach zagranicznych jest przerażająca. Wreszcie, Jarosław Kaczyński (swoją droga w Kijowie musiał za imię mocno rodzicom dziękować...) musi znów zostać premierem. A pierwszą przesłanką do tego- dożyć do wyborów, podobnie jak Kliczko i inni ukraińscy przywódcy.