Obraz polskiej administracji, czyli akurat zróbmy coś pożytecznego dla Kraju

Właśnie przeczytałem dość sensacyjne pismo wystosowane bezpośrednio od Specjalnego Komisarza ds. koordynacji projektów infrastruktury Alpine Bau do PO Dyrektora Generalnego GDDKiA. Alpine Bau jest kolejną firmą, która złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości po wtopieniu na polskich inwestycjach w infrastrukturę- ale co jest ciekawe w tym liście, wynika z niego pewien obraz PO Dyrektora, niestety wielce symptomatyczny dla obecnej władzy.
Po odcedzeniu pewnego żalu, wychodzi z tego obraz urzędnika, który za wszelką cenę, na trudnym stanowisku stara się nie dać żadnego powodu do wsadzenia go za kraty po zdjęciu ze stanowiska. Jest to oczywiście w wypadku urzędnika cecha dość chwalebna, ale na takim stanowisku potrzebne jest trochę więcej. Mówiąc szczerze to chyba, obok prezesa PZPN jedno z najtrudniejszych stanowisk w Polsce. Potrzeba, oprócz umiejętności urzędniczych także pewnej orientacji inżynierskiej i co najważniejsze, przynajmniej podstawowej wiedzy o organizacji wielkich projektów. Tej wiedzy obecny PO Dyrektora najwyraźniej nie ma i nigdy nie miał zamiaru jej nabyć, albo oczywiście nie może lub nie potrafi jej wykorzystać- ale to oczywiście tworzy byty w tej sytuacji niepotrzebne.
Tak czy inaczej pismo nieco odbiega od zwyczajów biznesowych na tym poziomie- i choćby dlatego warto je przeczytać, a robiąc coś pożytecznego dla kraju- także możliwie szeroko rozpropagować.
List tutaj     

Dość ważne wybory

Jutro nowe władze miasta wybierają mieszkańcy Elbląga. Poprzednie zostały odwołane w referendum. Normalnie- zdarza się. Czasem nawet władze miasta są skorumpowane i nieudolne powyżej poziomu tolerancji mieszkańców. Ale- to chyba jest pierwszy wypadek ważności referendum w sprawie odwołania władz miasta na tyle dużego. Znaczy większego niż gmina w której każdy zna każdego, a przynajmniej może i znać i orientować się co do osobowości i umiejętności wójta (raczej niż burmistrza czy prezydenta). Nadal to jest sprawa lokalna, albo by była, gdyby nie parę drobiazgów. Po pierwsze prezydent był na tyle nieudolny, że zamiast założyć własne „bezpartyjne ugrupowanie lokalne”, startował pod szyldem PO, którego notowania nieco słabną ostatnio. Ma to oczywiście związek z widoczną gołym okiem chęcią pozbycia się ryżego jako persony ciągnącej w dół notowania całego salonu. Ryży trzyma się stołka jak przyspawany, bo i co ma zrobić, ci którzy polecą razem z nim walczą o przetrwanie i dociągnięcie do końca kadencji. A na horyzoncie referendum w Warszawie. I to jest zasadnicza sprawa. Jeśli wybory w Elblągu wygra antysalonowa opozycja (czytaj PiS), da to dodatkową mobilizację w Warszawie. Mobilizację, która może przeważyć szalę. A utrata władzy lokalnej w stolicy i najważniejszym ośrodku miejskim w kraju w wyniku referendum o odwołanie władz lokalnych to dla partii rządzącej ciężki cios. W atmosferze zwalniającej gospodarki, chwiejących się notowań rządu, itd., oczywiście rząd może trwać do końca kadencji i liczyć na cud, ale co rozsądniejsi z jego zaplecza będą woleć na jakiś czas odpuścić, niż skompromitować się dokumentnie. Nowych szyldów oczywiście nie zabraknie, ale chwilę czasu zajmie skopiowanie skądś nowych numerów propagandowych. Które muszą być tym lepsze, im bardziej skompromitowane towarzystwo się chce wypromować. Racjonalnie- dla okolic władzy najlepiej jest teraz odpuścić, wycofać się na chwilę i wrócić- za 2, 4 lata. Sam rząd, jak widać ma inne zdanie i jeśli będzie próbował trwać to obali go ulica, a jeśli nie- to trwając (bo już nie rządząc) do końca kadencji, skompromituje siebie i całą resztę towarzystwa na lata, a na pewno zniknie z pierwszej ligi, jak SLD. Czyli scena polityczna podzieli się pomiędzy PiS i narodowców z rozbitą opozycją salonową. To będzie ciekawe- bo zacznie się na większą skalę rozgrywanie interesów mocarstw ościennych w Polsce, ale już z udziałem lokalnego rządu. A to jest sytuacja pod każdym względem niebezpieczna- odzyskiwanie suwerenności w państwie kolonialnym ma duże szanse skończyć się wojną i/lub kolejną podległością.
A jutro głupie lokalne wybory w relatywnie małym miasteczku...   

Nędza w kraju na P

Wróciłem do żywych i aktywnych, mam nadzieję użytkowników blogów wszelakich po pewnym czasie dość wytężonej pracy. Na razie czas na chwilę wakacji, co pozwoli np. na częstsze pisanie (mam nadzieję).
A tymczasem, z racji ewidentnej potrzeby odpoczynku i fali antarktycznego powietrza w Buenos Aires przynajmniej poczytałem sobie nieco o Paragwaju. Zima, czyli właściwie pora-mniej-deszczowa tam jest całkiem przyjemna- ot, tak jak większość roku w Buenos Aires (za wyjątkiem fal zimnego powietrza w zimie i tropikalnego w lecie...) .
Więc- program o kosztach życia w Paragwaju. Całkiem łatwo zrozumiały, co prawda po hiszpańsku, ale spora część jest na obrazkach. Ceny i zarobki są podane w Guarani- informacyjnie- 1 mln Gs to ok 230 US$, czyli ok 750 zł. Cały program jest raczej robiony pod z góry założona tezę- że przeciętnej rodziny nie stać na utrzymanie, ale... Teza ta jest nieco naciągana- co prawda główną część wydatków stanowi żywność, ale- mowa jest o przeciętnej rodzinie, czyli dwójka dorosłych z pensją minimalną, trójka dzieci, żywiąca się głównie wołowiną, a właściwie cała ta „niemożność związania końca z końcem” pokrywa się z pozycją „zakup napojów gazowanych”
Prawda- to wszystko mniej-więcej odpowiada zwyczajom południowoamerykańskim i na tle przeciętnej np. argentyńskiej jest to opis nędzy, skoro dwie pensje starczają ledwo na styk
Ale skrajne jest dopiero porównanie z Polską- krajem teoretycznie znacznie bardziej rozwiniętym i znacznie bogatszym. Pensja minimalna to w Paragwaju ok 1050-1100 zł na rękę, w Polsce teoretycznie nieco więcej, praktycznie z epidemią „śmieciówek” różnie to bywa. Zamiar wychowywania trójki dzieci w PL przez rodziców z takimi dochodami... cóż, jet dość karkołomnym przedsięwzięciem, by nie rzec, że można w dziób zarobić od wypruwających sobie żyły aby jakoś związać koniec z końcem, za pytanie np. „Dlaczego dzieci nie jedzą mięsa przynajmniej dwa razy w tygodniu?”.
Czasem dopiero w takim porównaniu, nie z zamożną częścią świata, tylko właśnie z biedniejszymi krajami, gdzie standardem przemieszczania się jest komunikacja publiczna (czytaj jeżdżące zabytki, czyli 20 lat temu sprowadzane z Argentyny 20-letnie Mercedesy 1114, skądinąd chyba niezniszczalne) widać dopiero autentyczną nędzę sporej części polskiej populacji i oczywiście łatwo w ten sposób zrozumieć przyczynę jej zanikania...
Na to wszystko tylko się przypominają słowa słabego muzyka i wybitnego poety „Coście skurwysyny uczynili z tą krainą”
Ale odrobina optymizmu- ponoć w IT poziom płac w stosunku do wydajności pracy w Indiach jest już wyższy niż w Polsce, więc istnieje szansa na nastepne działy testowania, call center i księgowania i następne "znakomite stanowiska pracy w zachodnich korporacjach".