Niezwyciężona US Army.


Ostatnio rozwinęła się tu pewna dyskusja na temat stanu uzbrojenia i realnych możliwości militarnych USA. Choć oczywiście nie kwestionuję tego, że jest to jedna z największych armii świata, w istotnej części znakomicie wyposażona i całkiem dobrze wyszkolona- za to jak najbardziej twierdzę, że powszechna opinia o jej niezwyciężoności i niemożliwym do pokonania przez konkurentów dystansie wyszkolenia i technologii jest mocno przesadzona. O technologii dyskusja się odbyła ostatnio- więc pozostało wyszkolenie.
O umiejętnościach generalicji znakomicie świadczą sukcesy w Iraku, a zwłaszcza Afganistanie. Jak przypomnę- wojny te nie miały jasno zdefiniowanych celów, ani sposobu ich osiągnięcia- więc trudno myśleć o zwycięstwie, którego i nie ma. Jeśli obecny, zainstalowany przez USA rząd iracki co najmniej przymykał oko na transporty irańskiej broni do Syrii, to trudno to nazwać zwycięstwem. Zbliżająca się ewakuacja z Afganistanu wobec ataków nie tylko talibów ale też regularnej, zorganizowanej przez USA afgańskiej armii na żołnierzy USA to jest obraz całkowitej klęski. I naprawdę trudno to inaczej nazwać- choć dobrą propagandą oczywiście nie takie rzeczy można wmówić.
Ale poszukałem innych danych- o stanie armii „na dole”. I one są ciekawe. Na tyle, że powiem- stan sil zbrojnych USA jest znacznie gorszy niż mi, mocnemu sceptykowi, się wydawało.
Po pierwsze- już istniejące problemy z rekrutacją. Co prawda kryzys je częściowo rozwiązał- nawet nędzna płaca GI jest lepsza niż nic, ale nadal istnieją. Co prawda problem rozwiązano przez obniżenie wymagań co do kondycji fizycznej i niekaralności, ale nie czepiajmy się metod. Zresztą nadal 74% amerykanów w wieku 19-24 lata jest niezdolna do służbywojskowej- z powodu otyłości, niesprawności fizycznej, uprzedniej karalności lub nieukończenia high school (wymóg to chyba tylko junior high school, czyli polskie gimnazjum). Zresztą wymóg edukacji i tak się pokrywa z niekaralnością- znaczy ci, którzy szybko zakończyli edukację i tak zwykle są w wieku 19 lat już po jakimś wyroku. A odsetek karanych w USA jest tylko nieco wyższy niż odsetek czarnych w społeczeństwie (coś ok. 15%- statystyki niedokładnie pokazują Mulatów), więc olbrzymia większość po prostu się nie nadaje z powodu otyłości i niesprawności fizycznej.
I właśnie kwestia kondycji fizycznej jest najciekawsza.
Przechodzimy już do aktywnej służby wojskowej. Niestety dane są na ten temat dość skąpe- ale (nie)ciekawe. Więc- dane z 2008 roku- w US Navy, 62% ma nadwagę,17% jest otyłych. W pozostałych jest trochę lepiej, ale niewiele. Przypomnę też, że amerykańskie standardy otyłości i nadwagi są „nieco” inne. W skrócie- w każdym normalnym miejscu na świecie tych z „nadwagą” by uznano za otyłych, a „otyłych” za ciekawostki biologiczne.
Oczywiście- można odpowiedzieć, że każdy pełniący służbę wojskową w USA musi co roku zdawać test ze sprawności fizycznej, od którego zależy jego dalsza służba. Tylko sobie przeczytałem wymogi tego testu i pusty śmiech mnie ogarnął. Moim zdaniem wymogi, które US military stawia mężczyznom w wieku 22-26 lat są adekwatne dla będącego we względnej formie 60-latka. Jeśli ten wpis czyta kolega Contracoach, byłbym wdzięczny za dopracowanie tego tematu, włącznie z definicją „pompek”, która też wydała mi się nieco dziwna.
I w tym miejscu czas wrócić do tematu- mam nadzieję, że wykazałem, albo co najmniej zasiałem wątpliwości co do fizycznego stanu żołnierzy USA i też braku możliwości tego stanu poprawy. Można powiedzieć- to tylko nadwaga i objaw dobrego odżywiania. Po pierwsze- nadwaga, a zwłaszcza otyłość jest objawem NIEDOŻYWIENIA. Właśnie tak- braku wystarczającej ilości witamin, minerałów i aminokwasów, które aby uzyskać organizm domaga się większej ilości pokarmu, który zawiera tylko puste kalorie, do niczego nie służy, więc jest magazynowany. Ale razem z tym przychodzą problemy z tarczycą i psychiką. Krótko mówiąc- to nie są ludzie nadający się do odpowiedzialności związanej z prowadzeniem walki a także do wysiłku fizycznego nieodłącznego od prawdziwych patroli. Czyli- większa część tej armii, jak też potencjalnych rekrutów- zwyczajnie się do niczego nie nadaje. Mogą sobie siedzieć w bazach, sterować dronami, jeździć ciężkimi pojazdami, ale biegać po górach i tak nie ma komu. I jest to problem na krótką metę nierozwiązywalny. I dlatego jeśli, a właściwie kiedy, USA się znów wpakują w konflikt, w którym konieczne będzie użycie piechoty na większą skalę- to może być ich ostatnia wojna jako imperium. I wracając do początku- w mojej opinii na razie trzymają się na przewadze ilościowej nowoczesnego sprzętu (bo co do dużej różnicy jakościowej- mam spore wątpliwości, jak przypominam). Ale to już nie jest dla Chin i Rosji taki duży problem. Tylko zwiększenie dostaw i produkcji i różnica jest znikoma, albo żadna- a kto w razie czego skuteczniej zmobilizuje gospodarkę? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Za to jestem, niestety, prawie pewien, że czas pokaże.

29 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Na szybko.

Okolo 50% zolnierzy USA to alergicy.
Niedawno czytalem9moze pozniej uda mi sie linka znalezc)ze zolnierze USA zapadaja na zespol stresu pourazowego okolo 5-10 razy czesciej niz ich europejscy koledzy(z czym wiaze sie zancznie wyzszy poziom dezercji,okaleczen,narkomani,przestepczosci oraz samobojstw wsrod zolnierzy).Tak zle jak w armii rosyjskiej to nie jest ale ogolny obraz systuacji jest kiepski.Z rozmow z ludzmi(Polacy oraz Brytole)ktorzy sluzyli razem z Amerykanami w Iraku oraz Afganistanie wiem ze poza odzialami specjalnymi indywidulalny poziom wyszkoslenia zolnierzy USA jest kiepski oraz nagminne jest odmawianie udzialu w patrolach i akcjach o wiekszym stopniu ryzyka.Zolnierze USA sa takze szkoleni scisle w jednej specjalnosci co powoduje ze sa "niewymienni" i nie moga rotowac stanowisk-jak stwierdzil znajomy brytol-ZENADA.Wyjatek to oddzialy specjalne oraz niektore inne pomniejsze "elitarne" grupy(NIEKTORE grupy lotnicze itp).Ogolnie znajomi zarowno Polacy jak i Brytole oceniaja ich poziom wyszkolenia i motywacji do walki jako zly.Rosjanie zdaja sie byc pod tym wzgledme jeszcze slabsi ale armie europejskie mimo przezerajacej je politycnzje poprawnosci zdaja sie radzic sobie lepiej.Suma sumarum-o ile technologicznie USArmy to ciagle jeszcze potega to pod wzgledme "zasobow ludzkich" sa co najwyzej przecietni(albo i to nie)-nadrabiaja wlasnie technologia oraz faktem ze dotychczas toczyli male lokalne wojny gdzie mogli skupic swoje najlepsze formacje-w razie konfliktu na duza skale takie rozwiazanie odpada a wtedy wady USArmy ujawnia sie z cala sila.

Piotr34

Anonimowy pisze...

Ciekawy wątek poruszyłeś o stanie US Army. Jednak mnie zastanawia jak to wygląda 'po drugiej stronie potencjalnej barykady'; tzn.: (1) Rosja - zaawansowanie techniczne ewentualnie rosnące, ale wyszkolenie i stan osobowy (ze wszystkimi bolączkami od demografii po alkoholizm, narkomanię jest moim zdaniem w jeszcze gorszym stanie) (2) Chiny - tutaj ciężko się wypowiadać bo danych nie ma wiele.
Więc patrząc na samo US Army widać degradację i spadek formy, ale porównując to z konkurentami czy aby nie jest to trend ogólny?
(br)
ps. gratuluję wspaniałego bloga.

marcind

aaa pisze...

Dobry, trzeźwy komentarz.

Jednakowoż warto też rozważyć taki szczegół - pole bitwy się bardzo mocno zmienia. Wszystkie siły wojskowe USA mają koncepcję jak najszerszego wdrożenia robotów, w której przodują generalnie na świecie, o czym wiadomo. Do obsługi robotów generalnie nie są potrzebni jakoś wyjątkowo sprawni, zdrowi ludzie. Już teraz odbywa się to w praktyce tak, że piloci dronów i ich oficerowie siedzą sobie w ciepełku i bezpieczeństwie w bunkrach, 80% czasu w fotelach, nie ma mowy o bieganiu po lesie z karabinem (którego pewnie zresztą połowa operatorów dronów nigdy nie miała w ręku). To jest poniekąd strategia adaptacyjna do szybkiej degradacji stanu zdrowia i wydolności fizycznej, które mają miejsce w USA. Ten proces będzie postępował. Zaniedługo w zasadzie fizyczna wydolność żołnierzy będzie kompletnie bez znaczenia, w sumie jak fachowi lekarze przysiądą do tematu i dobrze gościa oprawią, to i na wózku inwalidzkim pod respiratorem może zostać pilotem.

To zadaje kłam tezie z wpisu, że "większa część tej armii, jak też potencjalnych rekrutów- zwyczajnie się do niczego nie nadaje". Setki zabitych przez Predatory talibów/wieśniaków/przypadkowych przechodniów na pograniczu Af-Pak namacalnie to podważa.

Im dłużej ten proces będzie trwał, im większe będzie nasycenie sił USA robotami, tym mniejsze znaczenie będą odgrywały oddziały walczące siłami mięśni. Jest to proces nieunikniony, związany z drastycznym spadkiem kosztów produkcji elektroniki, mechaniki precyzyjnej, kompozytów etc.

PS. Nadwaga jest u większości ludzi (bez zaburzeń metabolicznych) efektem wpierdalania ilości kalorii grubo ponad sensowne normy - np. ponad 3000 kcal/d w USA. Że problemy z psychiką to wywołuje - zgoda - nikt nie lubi być wielorybem :D

Anonimowy pisze...

Masz rację. Mam tylko uwagi:

1. USA mocno postawiła na nowoczesne technologie i ich zwalczanie po drugiej stronie. Cele strategiczne są likwidowane nie mięsem armatnim, tylko w taki sposób, aby nie przegrać konfliktu (wygrać nie trzeba). Propaganda, wojna "elektroniczna", szakale (zamachy), destabilizacja przy użyciu lokalnych bojówek itd. Wszyscy to znają.

2. Mięso armatnie to obywatele drugiej kategorii, najczęściej imigranci i mieszkańcy biednych rejonów kraju, którzy wcale nie muszą być jakoś nadzwyczajnie sprawni. Każde państwo celowo utrzymuje określony poziom biedy, żeby mieć z czego rekrutować. Nie zdziwiłbym się, gdyby "problem meksykański" został rozwiązany w ten sam sposób.

3. Celem wojen nie jest ich wygranie, tylko zdobycie strategicznej przewagi lub zarobienie określonej fortuny przez lobby. Obecnie nie prowadzi się wojen ideologicznych czy religijnych, ponieważ jedyną religią jest pieniądz. Wojna w Wietnamie po prostu miała trwać i kosztować, nic więcej nic mniej. Iracki przywódca został obalony, bo zagrażał interesom posiadaczy dolarów. Podobnie Iran i sprzymierzona Syria.

Jako ciekawostkę podam, że polową wojnę w Iraku prowadzili de facto Polacy, tylu ich było wśród biegających po pustyni. Dane podam, jak znajdę.

Jacek K

Anonimowy pisze...

Co to znaczy nadwaga? Bo wydaje mi się, że Pan nie ma pojęcia o tężyźnie fizycznej... 90% zawodników MMA/MT/BJJ ma sporą nadwagę, a część nawet otyłość, czy to świadczy o tym, że oni sie do niczego nie nadają? Niech pan sobie wpisze w google takie nazwiska jak Junior dos Santos, Alistair Overeem, Chael Sonnen, Palhares.. panowie wyglądają i są bardzo zdrowymi chłopami z niesamowitą kondycją i wytrzymałością a mają SPORĄ nadwagę ocierającą się o otyłość, sam mam 2 kg nadwagi, a kondycją i siłą, przewyższam 95% tych z normalną wagą. Wiecej życia, mniej internetowych statystyk...

Tomasz

Maczeta Ockhama pisze...

@ Piotr34
W pewnym stopniu alergia też jest spowodowana niewłaściwą dietą i niedożywieniem- nie w całości.
Co do rosyjkiej i jej obecnego stanu- nie mam pojęcia, ale przypominam, że ogólny rozkład lat 90-tych tam się zakończył. Nie wszystko się zmieniło, ale sporo. Co prawda- rekrutów brakuje znacznie bardziej z powodu załamania demografi, ale do pewnego stopnia bym zaryzykował twierdzenie, że są lepszej jakości.

aaa pisze...

Anonimowy Tomaszu, soldatowi siła fizyczna do niczego nie jest potrzebna. Potrzebna jest wytrzymałość (=trening cardio). Tak czy siak ostatecznie zabijanie wykonują od ponad 100 lat praktycznie w 100% maszyny (jak nie drony, to zawsze jednak broń palna), rolą człowieka jest wyłącznie dostać się na miejsce, zbadać teren, wycelować, strzelić, ewent. uciec.

Anonimowy pisze...

Faktycznie, nie potrzebna jest siła.. w szczególności gdy trzeba zarzucić na siebie 20kg ekwipunku, przeskoczyć z tym przed mur, przebiec z tym wszystkim, przeczołgać się, szybko załadować sprzęt na wóz transportowy itd. Nie masz pojęcia o czym piszesz... zresztą, spoko, skoro piszesz, że zabijanie wykonuja maszyny, to cały wpis Maczety jest bezzasadny, no bo jak się do tego ma nadwaga? Tylko właśnie, Maczeta pisał o desancie i bezpośredniego udziału człowieka w walce, a tu siła połączona z wytrzymałościa jest potrzebna, a nadwaga nie wyznacznikiem niczego. Learn2Logic

Tomasz

Maczeta Ockhama pisze...

@ Panika2008
Drony zabijają nie wiadomo kogo, ale to przecież jest bez sensu. Tak można chwilowo spacyfikować teren do np. ochrony linii transportowych, ale nie da podbić kraju. Nawet obecnie- rząd brazylijski dość skutecznie pacyfikuje fawele, ale za armią lub ciężko uzbrojoną policją wchodzą zwyczajni pracownicy socjalni, nauczyciele, itd.- tego w ramach podboju i pacyfikacji i tak nie zastąpią roboty i muszą to być dość odważni i dobrze wyszkoleni ludzie- akurat nie do zabijania tylko do pracy pacyfikacyjnej. Jak pokazuje praktyka US military nie ma o tym zielonego pojęcia. Bez tego nie wygrają żadnej wojny z partyzantką. Bez odpowiedniej puli rekrutów o sensownym stanie zdrowia nie są w stanie się mierzyć z żadnym równorzędnym państwem.
@ Tomasz
Cóż- powiedzmy 120 kg może ważyć wysoki atleta, nie tylko zawodnicy MMA ale np. Tomasz Majewski, albo osba chorobliwie otyła. Oczywiście te statystyki mogą pokazywać, że US Army składa się z samych Rambo- tylko każdy, kto widział amerykańską ulicę choćby na zdjęciach- raczej uwierzy w moją tezę- że to po prostu zbiorowisko ludzi mających spore problemy ze zdrowiem. a otyłość jest związana nieodłącznie również z pewnymi problemami psychicznymi- jak poprzez tarczycę z niekontrolowanymi atakami agresji- i to jest większy problem, nawet przy użyciu dronów i innych robotów.

Anonimowy pisze...

Maczeto @ Amerykanie to specyficzny naród, kochają wszystko co wielkie, ale koj ma dwa końce, bo duży odsetek wsród młodzieży to zwykłe spaślaki, ale też jest znacznie wiecej młodzieży (niż np. w Polsce) która jest 'wykoksowana' (że tak to zwięźle określe). Zapewniam Cie, że wystarczy pochodzić z 2 lata na siłownie, dobrze się odzywiać, a 'nadwaga' MUROWANA.
Więc w przypadku nadwagi wsród żołnierzy USArmy, podchodziłbym z rezerwą, bo nawet na zdjęciach, ze szkoleń, jakiś zdjęc grupowych, widać, że duża część to własnie takie masywne chłopy... wszak trzeba utrzymać np. takiego Javelina czy stingera.

Tomasz

aaa pisze...

Tomaszu, to co napisałem, "Potrzebna jest wytrzymałość (=trening cardio)"

Pytanie retoryczne: ile kg nadwagi ma Usain Bolt?

@Maczeta, zdaje mi się że lista celów, które mogą eliminować żywi ludzie jest ścisłym podzbiorem tych, które mogą eliminować drony - więc nie rozumiem, dlaczego np. używanie dronów miałoby być bez sensu, a żywych ludzi na polu walki już nie. A że dronami się nie da podbić kraju... hmm... ja tam specem od strategii nie jestem, ale może nie trzeba? Może wystarczy podbić kluczowe miejsca (pola naftowe), a potem je bronić (czyżby dronami?). Tak sobie gdybam. No bo nie oszukujmy się, masowego desantu USA na Chiny ani vice versa nigdy nie będzie, chyba że dysproporcja sił byłaby ogromna - tylko wtedy po co podbijać kraj 3. świata?

Maczeta Ockhama pisze...

@ Tomasz
Z tym, że odsetek napakowanych i całkiem wysportowanych ludzi w USA jest większy niż w Polsce też się zgodzę. Ale sam zauważyłeś jedną rzecz- "dobrze się odżywiać". To jest prawie niedostępne dla biednych, a ktoś pochodzący z klasy średniej do armii raczej się nie będzie wybierać, bo żołd żołnierza nie będącego na misji to w warunkach USA jest skraj nędzy. Oczywiście twoja teza może być prawdziwa- ale to przecież sama armia twierdzi, że ma problem z otyłością. Gdyby to była tylko zbieżoność statystyk, a w rzeczywistości miliony atletów- nikt by nie wspominał o takim problemie, nieprawdaż?

Maczeta Ockhama pisze...

@ Panika2008
Drony i inne roboty mogą i swietnie się nadają do zniszczenia infrastruktury, eliminowania umundurowanego przeciwnika lub terroru, itp. Do zajęcia i utrzymania terenu, normalnej współpracy z cywilami konieczna jest piechota i to poruszająca się pieszo. Przemieszczać się można pojazdami, ale przeszukania i zabezpieczenia terenu się nie da. A co do kluczowych miejsc. W Iraku może i takie są, ale w Afganistanie? W końcu chcieli podbić cały kraj. Abstahując od pytania czy to w ogóle mozliwe- na pewno jest niemozliwe bez pieszych patroli i przekonania do współpracy miejscowych. A tego się dronami w żadnym wypadku nie zrobi. A nawet bronienie kluczowych miejsc wśród wrogiej ludności jest po prostu bezsensownie kosztowne i na dłuższą metę nie do utrzymania.

aaa pisze...

"W końcu chcieli podbić cały kraj" - w tej kwestii już się zgodziliśmy, pomysł był od początku poroniony.

Anonimowy pisze...

Panika... Bolt też ma nadwage, wszak to jest 1-2 kg, ale nadwaga jest ;-)
Maczeta, fakt, otyłosć to już problem, i tutaj nawet najwiekszy zakapior który ma otyłość, powinnien conieco spalić.


Tomasz.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Panika
Oczywiście, całą tą wojnę przegrali politycy i generałowie nie potrafiąc jasno zdefiniować jaki jest jej cel, ale np. sprawa przełęczy Khyber, ostatecznie utraconej nie tyle mimo używania dronów, co właśnie WSKUTEK- lokalni się na tyle wkurzyli, że dopiero po atakach dronów zaczęli niszczyć konwoje z zaopatrzeniem

Anonimowy pisze...

W ostatnich rzeczach wspólnych jest artykuł na ten temat, a na Rzeczpospolitej Ziemkiewicz prowadzi wywiad z autorem tego artykułu o stosunkach Chiny-USA-Rosja.

Ja osobiście nie cieszył bym się ze słabnięcia USA. Po części sobie zdają sprawę, jeśli chodzi o ich siłę na Pacyfiku i dlatego próbują resetu z Rosją. Rosjanie zdają sobie sprawę czym stają się Chiny i zaczynają się ich bać.

Dla Polski nic dobrego z tego nie wyniknie.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonim
dzięki za info o artykule. Dobrze, że się pojawił- choć to w całości potwierdza to o czym sam piszę.
Inna sprawa, że perspektywa Polski to jedno- choć raczej, dopóki komuś w Niemczech lub Rosji nerwy nie puszczą to istnienie półkolonialnego, buforowego bałaganu jest wszystkim na rękę.
Ale ja mieszkam w Argentynie i tu dla odmiany każde osłabienie USA jest rzeczą niezwykle przyjemną i korzystną.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Wiem, że się bujnąłeś do Argentyny. Dość długo czytuje Twojego bloga :)

Link do wywiadu:
http://www.tv.rp.pl/artykul/873487,946512-Rozmowa-Ziemkiewicza--cz-1--USA-Polska---koniec-zludzen--wideo-.html

Człowiek jest z Fundacji Republikańskiej, która ostatnio dość dużo dobrego zrobiła, aby obnażyć PO jako łże liberałów.

Sven


Anonimowy pisze...

Wszystko zalezy jaki typ konliktu z udzialem USA sobie wyobrazamy.Konlikt lokalny(typu Wojna w Zatoce)sa w stanie wygrac niemal z kazdym wlasnie za pomoca dronow,oddzialow elitarnych(marines oraz spadochroniarze-lacznie prawie 250 tysiecy ludzi)i dosc nielicznych ale bardzo dobrych oddzialow specjalnych(i tu panika ma racje).Ale konflikt globalny gdzie trzeba by bylo rzucic dziesiatki dywizji przeciw wrogim dziesiatkom dywizji?-tu mam pewne watpliwosci co do sily USArmy.Na dzisiaj USArmy jest silna nie tyle wlasna sila co raczej slaboscia swoich przeciwnkow-armia rosyjska dopiero podnosi sie po kolapsie lat 90-tych i choc ostatnio jest duza poprawa(wojna w Gruzji w 2008 byla przeprowadzona dosc sprawnie)to jednak ciagle jeszcze im sporo brakuje.Chiny-malo tu wiadomo ale sadze ze z powodu zapoznien cywilizacyjnych sa ciagle jeszcze dosc slabi pod tym wzgledem.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@ Piotr34
Z tym zapóźnieniem cywilizacyjnym tak bardzo bym nie przesadzał. W końcy mają dostęp do właściwie całości najnowszej technologii dla całego świata- w końcu u nich się produkuje. A podwójnego zastosowania technologie to jest olbrzymia większość tego co jest w każdej armii- to mają po prostu nowoczesne. Pociski i układy naprowadzania także, jako jedyni system pozycjonowania oparty na satelitach geostacjonarnych- niemożliwy/bardzo trudny do zestrzelenia oraz rakiety mogące zestrzelić z niskiej orbity satelity GPS. Ten zestaw na wojnę na morzach chińskich wystarczy z naddatkiem

aaa pisze...

@Maczeta, "w końcu u nich się produkuje", może Cię to zdziwi, ale krytyczne części najnowszych projektów wojskowych są ciągle produkowane w USA, np. superfajne kompozyty karbonowe stosowane w F22 i F35, z dodatkiem nanorurek, na bazie żywic BMI - praktycznie w 100% made in USA.

Naprawdę powinniście trochę powstrzymać emocje z tym rzekomym zapóźnieniem USA i gonieniem ich przez innych.

Maczeta Ockhama pisze...

Nie dziwi mnie to absolutnie, bo "wojskowe" deski klozetowe też są produkowane w USA i kosztuję 300 dol za sztukę. Ale nawet jeśli są jakieś drobne supermateriały do których nikt nie ma dostępu i tak da się je zastąpić czymś nieco gorszym. A rozwalenie lini produkcyjnej f22, kompletne idiotyzm projektowy f35 można w rzeczywistości zastąpić tylko jeszcze latającymi f15, 16 i 18, a do tego żadne supermaterialy sa niepotrzebne. A zresztą, tak jak "niewojkowe deski klozetowe" chińczycy produkują jak najbardziej, tak też przypuszczam, że cywilne wersje tego samego także.

Daimyo pisze...

@Deski klozetowe za 300$

Widocznie potrzebują kosmicznej technologii, by utrzymać ich nieziemsko ciężkie tyłki.

@Maczeta
Zauważyłem, że nie ma u Ciebie opcji "zakotwiczenia komentarza" (co umożliwia odpowiedź na konkretny komentarz).

aaa pisze...

Przypuszczam że pod koniec średniowiecza specjaliści od miotających kamienie maszyn oblężniczych z podobną pogardą traktowali niesamowicie drogie, odlewane z mosiądzu działa na proch czarny, hehehe.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Daimio
Cóż- "cywilne" jekby muszą być takie same, ale kosztują kilkunastokrotnie mniej. To tylko korupcja i tyle.
Zagnieżdżanie komentarzy w bloggerze jest niefunkcjonalne, obecna jest dla mnie przynajmniej) wygodnejsza.
@ panika2008
A co to ma do rzeczy? Bez sprawnych żołnierzy, oficerów i generałów nie ma sprawnej armii, nieważne ile elektroniki się dołoży, jak nie da się przeprowadzić pieszego patrolu, to przeciwnik zawsze się schowa tam, gdzie dotrzeć można tylko pieszo.

Anonimowy pisze...

to ty sie tez na armii znasz?
psy szczekaja karawana jedzie dalej...

Maczeta Ockhama pisze...

@ aninim
Oczywiście, że się znam. Jak na wszystkim, a zdecydowanie najlepiej na prowokowaniu głupich komentarzy.

Anonimowy pisze...

Pomimo tego że siedzi w Argentynie to pozostał Polakiem, więc musi znać się na wszystkim ;)

Piotr K.