Dziś krótko, ale optymistycznie- czyli niewidomi żeglarze


Otóż znalazłem taki artykulik- otym, jak to są na Zawiszy Czarnym organizowane rejsy dlaniewidomych. Przyznam się, że jest absolutnie fascynujące czytanie o tego typu przełamywaniu własnych słabości. Jakoś nadal nie potrafię sobie wyobrazić niewidomego w załodze statku- ale jak widać się da i kto chce, ten potrafi.
Co prawda- oczywiście jak to dziennikarz, coś musiał wyssać z palca, bo „Zawisza Czarny” ma ożaglowanie gaflowe i w żadnych normalnych sytuacjach nie wchodzi się tam na maszty, ale cóż- tak jeszcze ładniej to brzmi.
Zresztą, sam statek jest sporą ciekawostką- przebudowany z wyjątkowo nieudanego trawlera, zbudowanego zaraz po wojnie z tajemniczych blach, które zostały po Niemcach w Gdańsku- prawdopodobnie pancernych, przeznaczonych do budowy U-bootów. Silnik zresztą też jest z U-boota, niesamowita ciekawostka dla miłośników.
A przy okazji- przy ożaglowaniu gaflowym, drobnej stałej załodze i dodatkowej obsadzie 28 osób tam naprawdę nie ma wiele do roboty na pokładzie, a jeśli ktoś ma ochotę, statek można bez problemów wyczarterować i to, jeśli odpowiednio się wynegocjuje istniejącą „dziurę w grafiku”, za naprawdę małe pieniądze. Więc- jak ktoś potrafi się dogadać, zebrać te dwadzieścia kilka osób- to kilka dni na już bardziej prawdziwym statku, a nie jachcie, pod żaglami- fantastyczna przygoda. Miałem wielką przyjemność żeglować na tymże i polecam- zwłaszcza na pierwszy kontakt z morzem i żaglami- bo dość łagodny (mój raz pierwszy to nie był- więc była raczej zwykła przejażdżka), ale na początek- doskonałe. Jak się dobrze pokombinuje, powinno wyjść poniżej 150 zł za dobę (z wszystkim oczywiście, kuka też można chwalić), choc oczywiście to jest bardzo orientacyjne, nie mam zielonego pojęcia, ile wyjdzie w konretynym wypadku, ale wskazuję rząd wielkości, na który naprawdę prawie kazdego stać- ale cóż, kto chce coś mieć musi popracować- choćby nad organizacją.
Dla zainteresowanych- tu strona armatora.

6 komentarzy:

t pisze...

Rejs niewidomych to jeszcze nic, 2-3 lata temu niewidomi z Warszawy mieli regularne wizyty w muzeach sztuki.

A do roboty kurwa obiboki, sąsiad mojego dziadka był niewidomy i przed wojną i w czasie wojny normalnie pracował na siebie. Szokuje mnie głupota postępowców, np. historia tego niewidomego dzieciaka co 2 lata temu spadł z peronu i wpadł pod nadjeżdżające metro tracąc obie nogi. Oczywiście media winnym okrzynęli metro bo nie ma specjalnej nawierzchni dla niewidomych. Rodzice dzieciaka swojej winy w tym nie widzieli, ze sam chodził po ulicach i też przyłączyli się do nagonki.

Maczeta Ockhama pisze...

@ t
Myslę, że jednak rejs jest wazniejscy- bo wymaga odrobiny psychicznej twardości i co ważniejsze, pracy i współpracy w trakcie. Muzea to rozrywka znacznie bardziej bierna- a całokowicie się zgadzam, że najważniejszą rzeczą dla niepełnosprawnych- to normalnie uczestniczyć w społeczeństwie.
Ale to dla postępowców jest "nieestetyczne"- bo wszyscy musza być piękni i młodzi, a niewidomy czy kaleka pracujący tam gdzie to nie przeszkadza- ale go widać i zaraz dziki wrzask- jak to jest że taka osoba musi pracować, itd... Smutne, że poźniej tacy ludzie sa faktycznie uwięzieni w domach- stąd ten tekst. Jesli ktoś zna niewidoma osobę (albo nawet niewidomy ten tekst "czyta")- warto ją namówić- zawsze to jakieś wyjście do społeczeństwa. A żeglarstwo (to prawdziwe, gdzie pije się po rejsie, a nie w trakcie) i tak wszystkim zdecydowanie polecam

futrzak pisze...

"A do roboty kurwa obiboki"

- sprobuj sie jako niewidomy gdzies dzisiaj w Polsce zatrudnic. Zycze powodzenia.

Mam w Polsce znajomego, ktory ZALEDWIE siedzi na wozku inwalidzkim bo ma sparalizowane nogi. Cala reszte ma sprawna i moglby bardzo wiele rzeczy robic zarobkowo ale co z tego, skoro kazde wyjscie z domu wymaga pomocy DWOCH osob i to dosc silnych - bo trzeba go przeniesc. Raz, ze wozek w windzie sie nie miesci, dwa, ze od windy do wyjscia jest kilka schodkow.
A na dom z podjazdem go nie stac, bo nie moze zarobic wystarczajaco duzo i kolko sie zamyka.
Na tyle na ile moze to sobie dorabia, ale wymaga to pomocy ospob trzecich, ktore chodza do sklepu i kupuja okreslone rzeczy/czesci a potem pomagaja przy wysylce. Ba, zeby podjac pieniadze z banku tez musi polegac na kims innym.

Takze z tymi epitetami pod adresem niepenosprawnych to bym uwazala - nigdy nie wiadomo, czy jutro na ulicy nie potraci cie samochod i nie bedziesz musial sie zmagac z taka sama rzeczywistoscia jak oni codzien tj. bycia prawie calkowicie zaleznym od osob trzecich.

Jeszcze jedno. W Kalifornii pracowalam z kolega, ktory byl niewidomy a robil za customer support. Mial specjalna przystawke do komputera i radzil sobie na tyle dobrze, ze nikt po drugiej stronie sluchawki i lacza internetowego nie wiedzial, ze mial do czynienia z niewidomym. W Polsce NIKT by go nie zatrudnil do takiej pracy. NIKT.

Bagman pisze...

@Futrzak,

Jest roznica miedzy inwalida, a "inwalida". Niestety ale wielu sposrod niepelnosprawnych to ludzie o bardzo malym stopniu niezdolnosci. Niestety ale system ten tworzy cala mase pieprzonych pasozytow.



@Ockham,

Z tym zeglarstwem to dobrze gadasz. Kiedys byly organizowane "szkoly pod zaglami" na Dar Pomoza, a pozniej Dar Mlodzierzy (polskie zaglowce). Chlopcy, ktorzy brali udzial w takim przedsiewzieciu wracali z niego jako mezczyzni...


No ale dzis establishmen i kobiety bardziej cenia sobie "metroseksualnych menszczyzn"...


Bagman

Anonimowy pisze...

Bagman, na miłość boską...Dar PomoRZa i Dar MłodzieŻy.....

Sławomir Borowy pisze...

Też miałem przyjemność rejsować Zawiszą, dla harcerzy da się jeszcze taniej ;)

A skoro tematycznie, to pochwalę się że zdarzyło mi się też robić za obsługę grupy niewidomych na zajęciach... strzeleckich :)
Frajdę mięli niesamowitą, strzelali z wiatrówek, obok zawsze instruktor, ale zrobione było tak, żeby słyszeli kiedy było trafienie, a kiedy pudło.
Trudno mi ocenić, czy to miało jakieś walory edukacyjne, ale wyglądali na zadowolonych, więcej chyba nie trzeba ;)