Ronald Reagan i paru innych- czyli antyamerykanizm po latynosku

Zacznę kontrowersyjnie- uwielbiany przez Polaków Ronald Reagan był zbrodniarzem wojennym w klasycznym tego słowa znaczeniu.
Dowody?- ależ proszę bardzo- w roku 1984 r. (jakże piękna data!) siły zbrojne USA zaminowały porty wNikaragui, jak tez wody przybrzeżne. Było to tak drastyczne łamanie prawa międzynarodowego, że naprawdę brakuje cenzuralnych określeń, a nawet analogii historycznych. Nawet niemiecka „nieograniczona wojna podwodna” w I WS. była z punktu widzenia prawa międzynarodowego znacznie bardziej cywilizowanym posunięciem.
Otóż po pierwsze, USA i Nikaragua nie były w stanie wojny - tyle już pozwala nazwać tą akcję piractwem. Posługiwanie się minami morskimi w czasie wojny jest dopuszczalne - pod pewnymi warunkami - jednym z nich jest publiczna notyfikacja tego - aby chronić żeglugę państw neutralnych. Nie musi to oczywiście być informacja o umiejscowieniu pól minowych, ale ostrzeżenie, że na danym akwenie mogą znajdować się miny. I drugi warunek- posiadanie przez walczące państwo planów pól minowych, aby po zakończeniu wojny możliwa była bezpieczna żegluga. Oczywiście żaden z tych warunków nie został dotrzymany. Mówiąc szczerze, to w procesach norymberskich wieszano za mniejsze sprawy....
Może jednak chwila wyjaśnienia, dlaczego tą sprawę uważam za szczególnie skandaliczną- znów się trzeba cofnąć do historii. Niebezpieczeństwo podróży przez setki i tysiące lat było rzeczą oczywistą- oprócz zagrożeń naturalnych, na szlakach lądowych normą były rozboje, a na szlakach morskich piractwo. Z piractwem ostatecznie się rozprawiła Royal Navy na początku XIX w. Od tego czasu to zagrożenie właściwie znikło (powraca teraz, ale to inny temat). Szlagi żeglugowe stały się bezpieczne (za wyjątkiem czasu wojny, oczywiście) i rzeczywiście w tym zakresie wspólnota międzynarodowa działała. To jest jedyny znany mi wypadek ataku na wolność żeglugi od zakończenia wojen napoleońskich. I zgodnie z prawem międzynarodowym każde państwo ma obowiązek ścigać osoby uwikłane w taki proceder. Cóż- jak widać są równi i równiejsi. Ale wracając do biednej Nikaragui- tak się głupio złożyło, że na minie wyleciał w powietrze statek (nie okręt!) pod banderą ZSRR- więc władze USA miały świetne alibi- widzicie- to są komuniści bo handlowali z ruskimi. To się głupio zapytam- a z kim mieliby niby handlować, skoro USA nałożyło na nich embargo? W ZSRR i demoludach ropy było jeszcze sporo, a kawy zawsze brakowało...
A co chodziło? Przyznam, że nie wiem. Znaczy- USA zawsze traktowały Amerykę Środkową jako swój grajdołek i nie pozwalały na rządy inne niż posłuszne amerykańskiemu ambasadorowi i korporacjom. Właśnie takie rządy zostały zainstalowane (a jakże, interwencją US Army) w Nikaragui jeszcze w latach 30-tych i pozostawały w ręku tej samej rodziny do 1979 roku, kiedy władze przejęła w wyniku powszechnego powstania partia socjalizująco- narodowa, która próbowała odbudować normalne społeczeństwo- w sensie stworzyć klasę średnią inną niż beneficjenci koncesji od władzy (czy my to skądś znamy...).
Po tym, i innych działaniach tego typu (choć te inne można już nazwać skandalicznym imperializmem)- takich jak wysadzenie rurociągu, czy finansowanie terrorystów, rząd Nikaragui (który w międzyczasie wygrał wybory oceniane jako uczciwe) skierował sprawę do Międzynarodowego TrybunałuSprawiedliwości i wygrał ją w całości. Na prośbę o wypłatę odszkodowań usłyszał, że mają się pocałować w d... W następnej kampanii wyborczej CIA dofinansowała opozycję drobną kwotą 50 mln dolarów i na tyle mały i biedny kraj jakoś wystarczyło.
To tylko jeden z przykładów, ale w historii Ameryki Łacińskiej są takich dziesiątki. Bardzo charakterystyczny jest nieudany zamach stanu w Wenezueli w 2002 r. Polecam poczytać- nawet angielską Wikipedię. Znaczy- zamach stanu tak naprawdę był udany, ale Chavez przeżył i formalnie nie zrezygnował z urzędu, a po zaledwie kilku dniach setki tysięcy ludzi otaczających pałac prezydencki oraz jeden z niewielu lojalnych oddziałów wojska zmusiły juntę do rezygnacji. Dalej było ciekawie, bo tym razem już ujawnieni spiskowcy zostali pochwyceni i zaczęli sypać... To właściwie był ostateczny cios dla wpływów USA w tym regionie, choć są wciąż silne- ale cały czas słabną, stąd tak duża relatywna siła dyplomatyczna Brazylii i Argentyny.
Ale nie o tym- w tej samej Wenezueli, już dawno temu, w 1958 roku, wizytował ówczesny wiceprezydent USA Richard Nixon. Tu jest film- propagandowa amerykańska reklamówka, ale chyba nie był tam kochany?
Dlaczego wskazuję to wszystko- otóż rzeczy nie wyglądają tak, jak to widać w mediach (ale odkrycie!). Nastroje antyamerykańskie w Am. Łac. (cóż za głupie określenie- jak Ameryka może być antyamerykańska- ale to chyba jedyne obowiązujące słowo) są tu bardzo mocne i to nie na poziomie rządów- tylko społeczeństwa. Przez 100 lat zwykli ludzie zdążyli zauważyć, że rządy pro-USA to nie rządy dla przeciętnego człowieka, a dla samej władzy, amerykańskich korporacji rolniczych i górniczych oraz amerykańskich banków. Jak się zorientowali, to przestali takich wybierać, skoro przestali, to CIA wybierała ich sama, głupie parę milionów dla paru generałów i sprawa załatwiona. Ale- antyamerykański sentyment cały czas rósł. Naprawdę- to nie jest nastawienie władzy, tylko społeczeństw- w całej Ameryce Łacińskiej (razem z Brazylią, jak sądzę). Oczywiście, normalne rządy, demokratycznie wybrane są także antyamerykańskie.
A teraz- wracając do Nikaragui, w 2006 ponownie został prezydentem wybrany Daniel Ortega- ten sam który rządził w latach 80- tych jako rzekomy komunista. To a' propos jego komunizmu- oprócz odebrania majątków rodzinie Somozy (dyktatorów w latach 35-79) nie było tam żadnej nacjonalizacji, za odszkodowaniem wykupywano niewykorzystane grunty rolne od wielkich posiadaczy i korporacji (tak, również amerykańskim korporacjom wypłacano odszkodowania, kiedy rząd USA rozrzucał miny w nikaraguańskich portach), ziemię tą sprzedano małorolnym i bezrolnym. Można narzekać na brak liberalizmu w takim rozwiązaniu- ale w warunkach biednego rolniczego państwa i koncentracji własności w nielicznych rękach, przy skrajnej nędzy większości- to był prawie skok cywilizacyjny. Włączenie setek tysięcy ludzi w gospodarkę towarowo- pieniężną. To już jest marzenie liberałów. Jak widać sytuacja nie jest taka prosta- przy okazji to „lewicowe”, czyli narodowe rządy zwykle utrzymywały dobre relacje z sąsiadami oraz przeprowadzały deregulację gospodarki- zmniejszały ilość koncesji, dotacji, etc. Rządy „prawicowe”, czyli proamerykańskie dyktatury wojskowe (w uproszczeniu...) zwykle postępowały odwrotnie- koncesje, regulacje, konflikty z sąsiadami, wolny handel z USA i prokorporacjonizm. Jak widać- połączenie nie bardzo mieszczące się w światopoglądzie miłośnika UPR. Ale taka jest rzeczywistość.
I wracając do Ortegi- tu poleję miód na serce wszystkich, którzy uważają, że jestem lewicowcem (pozdrowienia, Rafał!). Po ponownym objęciu władzy Ortega wprowadził interesujący i kompletnie egzotyczny z mojego punktu widzenia program. Otóż każda rodzina wiejska żyjąca w nędzy może otrzymać bon, uprawniający do otrzymania jednej ciężarnej krowy, ciężarnej lochy, sadzonek drzew owocowych, ziarna siewnego i sadzonek zwykłych drzew. Łączna wartość takiego bonu to 2 tys. dolarów, rodzina tak uposażona zobowiązana będzie do zwrotu 20% tej wartości. Jest to oczywiście egzotyczne, to są 3-4 miesięczne zarobki w Polsce i 2-3 miesięczne w Argentynie, ale dla nędzarza w Nikaragui to może być trudny do przeskoczenia próg pomiędzy byciem wiecznym nędzarzem, a awansem na drobnego producenta rolnego. Wyjściem z biedy i życia z dnia na dzień, a byciem drobnym posiadaczem. To jest olbrzymia różnica.
Jestem naprawdę ciekaw jakie będą tego efekty- bo dziś na ocenę chyba jeszcze za wcześnie.
A jak widać, świat nie jest czarno- biały i dla zrozumienia go podstawą jest samodzielne myślenie. Oraz- z zupełnie innej beczki polecam znajomość hiszpańskiego a podkreślę, że (nawet nie wliczając brazylijskiego portugalskiego) jest to najpopularniejszy (od populacji) ojczysty język na świecie (według rożnych źródeł, zgodnie z innymi drugi po mandaryńskim, lub trzeci po angielskim- ale i tak oferuje to większy pluralizm), otwiera zupełnie nowe horyzonty intelektualne i pozwala na spojrzenie na niektóre sprawy z perspektywy innej niż anglocentryczna- która też jest epidemią w Polsce.

30 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Niewątpliwie Maczeta musiał uczyć się o potopie Szweckim ale czy słyszał o ostatnim niesamowicie intensywnym podtopieniu Polskim w Szwecji?Nie wiem czy dobrze rozumuje ale Polskie społeczeństwo w jednej części lubi Putina a w drugiej nie,lecz nawet ta część która nie, posiada duży odsetek który szanuje choćby ze strachu. Co by się stało gdyby Putin rozdawał kilkadziesięąt,kilkaset razy tyle ziemi na której istniałyby preferencyjne stawki podatkowe lub zwolnienie na kilka lat w o niebo lepszym klimacie oraz na terytorium gdzie obowiązuje język który jest nam o lata świetlne bliższy od Szweckiego?Zawsze są + i - lecz nie wiem czy nie dał bym się przekupić Putinowi tym bardziej że większe obawy zaczynam mieć do własnych "elit" niż do niego.Reasumując skoro Szwedzi mogą to kto może zabronić Putinowi?,wszystko jest możliwe więc języka Rosyjskiego nie skreślał bym tak od razu tym bardziej że obszar na którym się on przydaje jest imponujący.

kawador pisze...

Instalowanie rządów w Ameryce Południowej przez CIA to prawda, ale prawda trochę czarno-biała. Polecam wykład Tomasa Schumana, który przybliża kontekst geopolityczny wielu takich "akcji":

http://www.youtube.com/watch?v=Md-H10WtgB8

Schuman w 1884 roku udzielił wywiadu, w którym powiedział:

"Póki co, w USA dysydent, albo człowiek krytykujący Pentagon, może być popularny, jak Daniel Elsberg​ lub obrzydliwie bogaty, jak Jane Fonda​. W przyszłym ustroju tacy ludzie zostaliby zmiażdżeni jak chrabąszcz i nikt nie miałby zamiaru płacić im za ich szlachetne idee powszechnej równości. Oni tego nie rozumieją, a poznanie tej prawdy byłoby dla nich oczywiście wielkim szokiem. Proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w zasadzie zakończył się już z powodzeniem. Spoglądając na ostatnich 25 lat, można powiedzieć, że sukces przerósł oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej nawet nie śniło się towarzyszowi Andropowowi i jego ekspertom. Większość tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za sprawą braku moralnych standardów. Już wcześniej wspomniałem, dostęp do informacji przestał już cokolwiek znaczyć, bowiem zdemoralizowana osoba nie będzie w stanie ich docenić i przestanie przywiązywać wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych informacji, dokumentów, obrazów, albo gdyby została siłą zabrana do ZSRS, gdzie pokazano by jej obozy zagłady, nie byłaby w stanie uwierzyć. Aż do chwili, w której ktoś kopnąłby ją w jej tłusty tyłek, jednak nie wcześniej - na tym właśnie polega tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych."

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonimowy
Komentarz rozumiem, ale kompletnie nie rozumiem co on ma do tekstu?

Anonimowy pisze...

No coz-kazdy ma swoje "ZSRR" w sasiedztwie.Wystarczy tylko porzucic naiwne myslenie o USA jako "krainie wolnosci" w zaczac myslec jak o kazdym innym IMPERIUM.Imperium ktore nawet w swoim czasie(Zimna Wojna)bylo tym MNIEJ ZLYM a do tego CHWILOWO-hmmm-no nie naszym przyjacielem(nie badzmy naiwni)ale powiedzmy WROGIEM NASZYCH WROGOW.Naszym ZSRR sa Niemcy i Rosja a w Ameryce Poludniowej jest to USA-to jest fakt i wcale nie zamierzam sie z tym klocic.Ale jest jeszcze geopolityka-dla Ameryki Poludniowej jest oczywiscie korzystne oslabic pozycje USA w regionie a wciagnac do gry Rosje czy Chiny-panstwa te sa tyle odlegle i slabe w regionie iz jest male prawdopdobienstwo ze zostana hegemonami a na tyle silne ze moga znacznie oslabic pozycje USA oraz pozwolic lokalnym rzadom na lawirowanie.Ale pozycja Polski jest inna-naszym ZSRR jest Rosja i Niemcy i dla Polski korzystne jest wciagac panstwa spoza regionu do gry(bo to NIECO hamuje imperialne zapedy Rosji i Niemiec czy zdradzieckie ciagoty Francji czy UK)-dlatego obecnosc USA(czy Chin i Indii)w naszym regionie jest dla Polski korzystna.Oczywscie tylko NIECO bo sa to panstwa odlegle i ich wsparcie jest przez to ograniczone.Sa tu oczywiscie pewne problemy-jeden ze USA prezentuje oligarchiczny i agresywny model gospodarki ktory zupelnie niepasuje do naszej kultury-trzeba tu bedzie umiec stawic opor silowym probom narzucenia tego modelu w PL.Dwa-USA upada co oznacza iz taki "sojusz" bedzie tylko chwilowy(moze na dekade)i te dekade trzeba umiec wykorzystac do zbudowania silnego panstwa aby potem nie zostac na lodzie.Trzy-na biezaco USA moze dac Polsce pewne wsparcie ale to wsparcie jest tylko warunkowe,chwilowe i czastkowe i zalezy od geopolitycznych interesow USA(a wiec moze ta sytuacja moze ulec zmianie i owo poparcie "wyparowac")-z czego nalezy zdawac sobie sprawe.

A teraz-czy Polska stawia opor narzucaniu amerykanskiego modelu ekonomicznego w jego najgorszym wydaniu?Czy budujemu silne panstwo?Czy za bycie sojusznikiem USA dostajemy odpowiednia zaplate?Czy tworzymy silny regionalny blok ktory po wyjsciu USA z tego regionu ma szanse na bycie samodzielnym graczem?Czy wciagamy inne potegi(Chiny,Indie,Japonia)do gry w naszym regionie?Na kazde z tych pytan odpowiedz brzmi-nie-niczego takiego PL nie robi.PL w ogole niczego nie robi poza wyprzedawaniem sie zagranicznym inwestorom i zamienianiem sie w kolejny land IV Rzeszy.Oczywiscie Argentyna to inna para kaloszy-oni jesli chca byc niepodleglym i silnym krajem musza oslabic role USA w swoim regionie maksymalnie-no coz-oni to ROBIA a PL nie robi tego co powinno co daje pewne wskaznia na przyszlosc obu tych regionow.


P.S.A Ronald Reagan-coz ani mnie on ziebi ani grzeje-z jednej strony wrog ZSRR(za co mu chwala)a z drugiej przyjaciel korporacji i tajnych sluzb(wiec na pochybel)-ot i tyle.Ale ze go w okolicy Argentyny nie lubia to rozumiem-sporo tam w jego czasie USA "narozrabialo"-ale jak juz napisalem-w tamtej okolicy USA "robi" za ZSRR-trzeba porzucic naiwne widzenie swiata i zwyczajnie zdawac sobie z tego sprawe.


Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@ Kawador
Film jest bardzo dobry i pouczający- zdecydowanie warty polecenia kazdemu, kto go nie widział. Pozwala bardzo łatwo i szybko zrozumieć i ocenić niektórych ludzi- np. Jurka Owsiaka, że chyba najczystszy przykład podam.
Ale na szczęście do Am. Łac. to się do końca nie odnosi- widać, że jednak wpływy ZSRR były tu cały czas słabe, a przede wszystkim Kościół silny, no i kultura macho- bronienie wartości jest macho, destabilizacja, konflikty i brak szacunku w hierarchi, czy dla starszych- nie jest.
Więc własnie początkowy etap, rozkładu społeczeństwa, tu się nawet nie przyjął. Nie wiem, jak na Kubie, będę musiał poczytać, ale też podejrzewam, że jest to społeczeństwo znacznie bardziej tradycyjne i mniej zdemoralizowane niż środkowoeuropejskie demoludy.

Maczeta Ockhama pisze...

Jak zwykle całkowita zgoda, i jak zwykle ale- ważniejsze od państwa teraz jest społeczeństwo. III RP już chyba nic nie uratuje. Na odbudowę tego kraju potrzeba co najmniej 10-20 lat. Nie sądzę, aby zostało tyle czasu, mleko się rozlało, dziś te dywagacje geopolityczne są słuszne, ale raczej spóźnione- choć kto wie, może przynajmniej by się dało rozgrywać zdemaskowanie agentury choć przez chwilę.
Pozostaje walka o społeczeństwo, aby się nie zdemoralizowało do cna.

Anonimowy pisze...

A czym jak nie rozkładem społeczeństwa jest legalizacja związków homo, która w Argentynie jest już dozwolona dzięki pani Prezydentowej.

Anonimowy pisze...

Hmm-tu zgoda;)Rzeczywiscie 10 lat temu czas byl,teraz juz go nie ma a spoleczenstwo kompletnie sie zdemoralizowalo i zostala juz tylko walka o wartosci.Coz-co z tym zrobic to juz inna i chyba znacznie TRUDNIEJSZA sprawa.Geopolityka zdaje sie byc w gruncie rzeczy prosta sprawa,"wojny kulturowe" o dusze narodu to zupelnie inny kaliber.Cos tam czasem kombinuje ale przyznaje iz ten temat chyba mnie przerasta.Chyba zreszta przerasta kazdego-bo jak tu dokonac rewolucji mentalnosciowej,kulturowej,zwyczajowej,jezykowej,finansowej itp itd i zawrocic caly narod(a chyba nawet grupe narodow)z nad przepasci?-toz to zadanie na miare ratowania Cesarstwa Rzymskiego w roku 400 n.e.-kosztowne i kompleksowe(ekonomia,polityka,stratyfikacja spoleczenstwa itp itd)-prawdopodobnie niewykonalne.Chyba musi sie zawalic.

Piotr34

Anonimowy pisze...

@kawador

Film dobry(zreszta juz kiedys widzialem)-dlatego zreszta napisalem w odpowiedzi do @Maczety o "wojnach kulturowych".Bo my w Polsce taka wlasnie wojne prowadzimy-a raczej zeby byc szczegolowym-przeciw nam prowadza.Dzisiaj choc czolgi bywaja przydatne wiekszosc operacji wojskowych prowadzi sie przy pomocy agentury wplywu(w PL-chocby GW czy TVN ale takze konstrukcja systemu edukacyjnego,kodeksu karnego czy handlowego itp itp).

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@ Piotr34
W tym punkcie nie jestem jeszcze optymistą, ale widze jutrzenkę nadziei. Otóż ostatnie dyskusje felietonistów Rzepy, wyprawa do Budapesztu, itd. pokazują, że mimo wszystko pod zmasowanym ogniem propagandy i miejscami bezczelnym terrorze sądowym (sprawa Kobylańskiego, czy Macierewicza) tworzy się pewna intelektualna partyzantka, a relatywnie łagodne represje tylko ją wzmacniają. Już jest liczna, z doświadczeniem politycznym (rząd Kaczyńskiego), medialnym (Rzepa, Lux Veritas, GaPol, itd.) i organizacyjnym (kluby Gazety Polskiej), zdolna do mobilizacji. Intelekt, umiejętnośc przekonywania i organizacji- to jest bardzo dużo. Od Smoleńska coraz więcej "centrystów" przechodzi na zdeklarowane pozycje (w tym ja- przyznaję się). A łagodne represje tylko przeciwnika wzmacniają i jednoczą.
Więc koniec systemu widzę na horyzoncie, choć ile będzie to trwać- może rok, może 15 lat...
A tymczasem w końcu nawet takie dyskusje jak nasza, w znikomym stopniu, ale naruszają "układ".
BTW- słowo "układ" w znaczeniu używanym przez Kaczyńskiego słyszałem po raz pierwszy w roku 92 czy 93. I to od człowieka, który wiedział co mówi...

Anonimowy pisze...

@Maczeta

No przyznam sie ze i ja wierze w koniec systemu za dekade czy dwie.Ow nowy Moloch zwyczajnie zbyt niewydolny i niewydajny sie zdaje-jego zbiurokratyzowana demokracja stracila kontakt z rzeczywistoscia spoleczna a zbanksteryzowana ekonomia z wytwarzaniem czegokolwiek przydatnego.Do tego utracono podstawy aksjologiczne systemu(w Boga juz niemal nikt nie wierzy a i w demokracje i wolny rynek wsparty ciezka prace tez juz niewielu).Upadek takiego oderwanego od rzeczywistosci systemu jest OCZYWISTY.Sam jeszcze nie wiem czy Moloch zgnije czy tez rozpadnie sie z hukiem(jakis wspoleczesny odpowiednik IWS ktora wyrwala Polske z pod zaborow)ale sadze ze tak sie stanie-sa naciski zewnetrzne(inne kregi kulturowe jak chocby Chiny)oraz wewnetrzne(chocby Peak Oil)-skostnialy Moloch zwyczajnie sobie z tymi wyzwaniami nie poradzi.Tak wierze w to i ciagle widze w Polakach pewien potencjal i zdolnosc do "chcenia" a to("chcenie" i wola lepszego zycia)na dluzsza mete zdaja sie wiecej niz istotne.Najblizsza dekada(a moze i dwie choc watpie)prawdopodobnie beda BARDZO ZLE dla PL(land IV Rzeszy)ale potem cos mi mowi ze kompletnie zdemoralizowane spoleczenstwa Zachodu czy Rosji(zdemoralizowane z roznych przyczyn ale efekt koncowy ten sam)beda mialy swoj okres smuty podczas gdy Polska sie odrodzi jako mocarstwo.Wlasnie mocarstwo-czytajac tych wszystkich Toynbych,Spenglerow czy Glub Paszow sadze iz Polska wlasnie przechodzi przez czysciec fazy upadku(od jakis 250 lat)aby wylonic sie z niej w fazie wojownika i zdobywcy-zreszta nie ma innego wyjscia dla Polski jak mocarstwowosc-upadek moralny i spoleczny PL jest tak gleboki iz albo ten narod ZGINIE WKROTCE albo tez w wyniku jakiegos WSTRZASU spolecznego(wrecz cywilizacyjnego)nastapi PRZEBUDZENIE.Oczywscie wspomniana przez Ciebie "partyzantka intelektualna" odgrywa tu znaczaca role prowadzac prace organiczna siejac ziarno zmian ale sadze iz to dopiero POCZTAEK POCZATKU.Zachod-im sie wlasnie faza potegi konczy-za pare dekad beda w czyscu upadku(wiec prywatnie to ja pobede w UK pewnie jeszcze z dekade a potem sie zobaczy).

@kawador

Jest czas wojen kulturowych(to TERAZ)ale jak sadze przyjdzie i czas na "glosowanie z dachu".

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Oczywiście obiektynie jest. Ale tutejsze społeczeństwo jest jednocześnie dość religijne i w Buenos przynajmniej bardzo tolerancyjne, więc to w praktyce nie wywołało żadnych kontrowersji. Zgaduję, że było to polityczne działanie uprzedzające- aby uniknąć ataków jeszcze ze strony lobby geejowskiego- to są oczywiście moje spekulacje, ale to naprawde nigdy nie była kontrowersyjna sprawa tutaj. W religijnym społeczeństwie i tak nikogo nie obchodzi państwowy ślub- za to np. kwestia aborcji po gwałcie, na którą zezwolił tutejszy sąd najwyższy wywołała burzę.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Piotr34
Cóż- pozostaje podsumować- żyjemy w ciekawych czasach. Ale- I wś miała przebieg taki, a nie inny dzięki dość szczególnemu zbiegowi okoliczności- mianowićie takiemu, że przez co najmniej 2 pierwsze lata wszyscy na froncie zachodnim i większość pozostałych głownodowodzących to byli kompletni idioci, a system takich promował, co w połaczeniu z ówczesną technologią (promującą obronę) dało podstawy do wojny na wyniszczenie. To był dość niezwykły zbieg okoliczności, i wielu innych takich kampanii nie było. Konfliktu który by doprowadził do zapaści WSZYSTKIE strony wojujące. Powtórka z tego znów pomiedzy Rosją i Niemcami- znikome pradopodobieństwo. Raczej powolne gnicie pozwalające na stopniowe wywalczanie sobie poszczegónych elementów suwerenności i następnie mocarstwowości- jak to mam miejsce w Am. Łac. Ale społeczeństwo tu jest znacznie silniejsze. Choć i USA miały więcej forsy niz ZSRR i co z tego?

Anonimowy pisze...

`ciężarnej krowy, ciężarnej lochy'

Polska język - trudna język...

Maczeta Ockhama pisze...

Polska jezyka- trudna języka, rózne rzeczy mi sie też zdarzają- ale o co chodzi w tym przypadku? Może czegoś o polskiej gramatyce nie wiem, ale mi się to wydaje poprawne?

Cichecki pisze...

Jeżeli można dwa słowa wtrącić, uważam że Polska może się jako tako obronić gdyż wpływy kościoła są jednak widoczne szczególnie w taki dzień jak niedziela Palmowa. Co do zachodu to jeszcze gorzej to widzę tam za dekade, dwie dominującą pozycje będą mieli muzułmanie i w tym upatruje naszej szansy, raczej nie damy im się tu przebić, a na zachodzie albo przejmą stery bez walki albo będzie rewolucja i wtedy może być gorąco zresztą może Pan Piotr z UK. coś podpowie w tej sprawie, jak to jest widziane z środka tej walki.

Maczeta Ockhama pisze...

Może, oczywiście. Teoretycznie każde miejsce może wyjśc na prostą i prosperować dalej. Prawda, wspólnota jest niezwykle istotna dla istnienia i działania. Od lokalnej do narodowej, a wśród nich Kościół jest jednym z najważniejszych spoiw. Więc- całkowita zgoda w obydwu sprawach- że Kościół samym swoim istnieniem i siłą daje również mozliwość zwiekszenia szans w życiu doczesnym, oraz, że pomimo ataków jest w znacznie lepszym stanie niż na Zachodzie- oczywiście nic odkrywczego, ale to już jest jakiś istotny wniosek z naszej dyskusji. Nawet ateiści i agnostycy, ale bądź narodowy bądź tylko antyukładowi winni teraz bronić Kościoła. O Bogu możemy rozmawiać w kawiarniach, na razie brońmy siebie i wspólnoty, a Kościół jest sprzymierzeńcem- bo pomimo sporych ustępstw, jako całośc raczej na drugą stronę nie przejdzie.

Anonimowy pisze...

Ech, Maczeta, uporządkuj swoje nazewnictwo bo istotnie wpływa potem na konkluzje, jeśli ktos zmniejsza regulacje gospodarki to idzie w kierunku prawicy, a jesli ktoś nakłada koncesje, regulacje, przepisy, podatki - jest lewicą. A nie odwrotnie tak jak piszesz. Podział na lewicę i prawicę najprościej zdefiniowac okreslając sposob redystrybucji dochodu w gospodarce - jeśli jesteś za tym aby redystrybucja następowała przez regulacje państwowe - jesteś lewicą, jesli chcesz aby redystrybucja dochodu odbywała się na drodze wolnej wymiany pomiędzy jednostkami bez udziału państwa - jesteś prawicą.
Co do Nikaragui - nie znam sytuacji, ale piszesz o przypadku rozdawnictwa że "Jestem naprawdę ciekaw jakie będą tego efekty- bo dziś na ocenę chyba jeszcze za wcześnie." . od razu mogę przewidzieć że to się nie uda. Niewiele się to nie różni becikowego w Polsce. Jest to po prostu zwykła dotacja. Juz pomijam sprawę tego kto będzie określał kto jest biedakiem a kto nie - podejrzewam że urzędnik państwowy więc korupcja bedzie przy przydziale bonów gigantyczna. Nie wiadomo dlaczego zamiast tych 2000 dolarów rolnicy musieli dostać równowartość w naturze, czyżby dlatego że bogaci rolnicy zebrali się do kupy i namówili rząd na to aby w ten sposób skupił od nich ich towar i dokonał redystrybucji ? No i kolejna sprawa - kto za to wszystko zapłacił ? - oczywiście ci biedacy w podatkach kupując droższy chleb, czy ubranie, czy cokolwiek innego których ceny trzeba było podnieśc aby rząd zebrał kasę na tą dotacje w naturze. No i ostatnia sprawa to pamiętajmy powiedzenie "łatwo przyszło - łatwo poszło" stare i zawsze działające od pokoleń, podejrzewam że wiekszość beneficjentów takiego prezentu zaraz wszystko odsprzeda (nie każdy chce mieć taki prezent którego utrzymanie kosztuje - zwierzęta trzeba za coś karmić)- zapewne tym samym bogatym cwaniakom którzy przekonali rząd do całego projektu. I oni odzyskają swój towar z powrotem po zdecydowanie niższej cenie. Wiara w socjalizm jest dla durniów.

hamal

Anonimowy pisze...

Strzelam trochę, że chodzi o cielną krowę i prośną lochę. Ciężarne są kobiety.

Anonimowy pisze...

Nie wiem na jaki kościół się tu liczy ale trzeba pamiętać że ci księża to z tego ludu,i nie zamierzam nikogo z tu piszących oceniać lecz nie jeden z was by się zdemoralizował od niejednego księdza. A.S.

futrzak pisze...

@Hamal:
mowisz w oparciu o teorie, na dodatek wypowiadasz sie o kraju, o ktorym nie masz pojecia ale nie przeszkadza ci to twierdzic ze WIEM NAPEWNO. Ogromna arogancja.

Danie czegos w naturze - tutaj swoistego "startera" dla malego gospodarstwa rolnego to nie to samo co jednorazowa dotacja w gotowce. Roznica jest jak miedzy daniem komus do reki ryby a daniem mu wędki. Oczywiscie cielna krowe czy swinie mozna zarżnąć JUZ i skonsumowac, ale zaden czlowiek, ktory kiedykolwiek pracowal na roli i z tego sie utrzymywal nie zrobi podobnej rzeczy, bo to jest MARNOTRAWSTWO. Czyste i az horrendalne.
A kasa nie wziela sie ze zlupienia lokalnych. Ich nie bylo z czego lupic. Jedynym podmiotem, ktory mozna opodatkowac to byly miedzynarodowe korporacje dzialajace na terenie kraju.

Recepty korwinowskie nie sa uniwersalnym remedium na wszystko i wszedzie - zreszta, po prawdzie, nigdzie nie sa. Teoria sobie, praktyka sobie. To, co dziala w jednym kraju, moze poniesc sromotna kleske w drugim, bo ktos nie wzial pod uwage lokalnych uwarunkowan historycznych, gospodarczych czy wreszcie - KULTUROWYCH.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonimowy
Księża są oczywiście różni, jak jak w każdej organizacji są również tacy którzy sprzeniewierzają się jej zasadom i budza publiczne zgorszenie. Ale sama organizacja już kilkukrotnie była ostoją dla narodu, czy nawet potrafiła ocalić lokalne wspólnoty.
@ hamal
OK. Ja używam nazw, które są powszechnie używane. Według dogmatów UPR, zgadza się, nie pasują.
Ale teraz- mamy partię X, która rządzac, obniża cła i podatki od korporacji, zwieksza liczbę koncesji i utrudnień w biznesie, zmniejsza dochody budżetu i prywatyzuje wszystko co się da, często jeszcze zadłużając kraj i utrzymując wysokie deficyty budżetowe.
Oraz partię Y, która zmniejsza liczbę koncesji i upraszcza podatki od lokalnych przedsiębiorstw, zwiększa cła, podwyższa podatki od kopalin i od wielkiej własności ziemskiej, jednocześnie dochody przeznaczając na pomoc biednym do wejścia do klasy drobnych posiadaczy/przedsiębiorców i wzmacnianie bezpieczeństwa obrotu, zwiększając zakres gospodarki pienieżnej.
W dużym uproszczeniu pokazałem typowy schemat rządów latynoskich. Te pierwsze nazywają się tu "prawicowe", te drugie "lewicowe". I tyle, tak się nazywają. Mogę oczywiście nazywać je rządami proamerykańskimi (albo po prostu rządami CIA, co jest w większości wypadków prawdziwe), a te drugie narodowymi- ale czy to będzie jaśniejsze?
Ja wiem, JKM definiuje to inaczej. I co z tego? Też bym chciał, aby definicje były jasne i precyzyjne- choć w odniesieniu do Ameryki Łacińskiej raczej są.

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Obie partie X i Y sa partiami lewicowymi, jedna bardziej druga mniej co z tego, akurat z punktu widzenia społeczeństwa nie wiadomo która lepsza, bo ta pierwsza szybciej doprowadzi państwo do upadku i powstania czegos nowego z szansa na bycie tworem sensownym a im dłużej trwa socjalizm tym społeczeństwo bardziej psuje się moralnie. Otóż Maczeta, państwo ludziom nie powinno pomagać w wejściu do klasy średniej, powinno przestać zabierać owoce pracy człowiekowi a wtedy on sam wejdzie do tej klasy bez niczyjej pomocy doceniając własny wkład i własną pracę. A może uważasz wzorem Wałęsy - każdemu po 100 mln i każdy będzie w klasie średniej ?
@Futrzak
To nie moja arogancja tylko smutne stwierdzenie faktu. Jeśli podrzucę piłkę do góry to też wiem że ona spadnie i to ma byc moja arogancja ? Wszyscy ludzie sa do siebie genetycznie podobni i dbałosc o własne interesy mamy w genach pomimo wysiłków socjalistów wszelkiej maści tego się nie da zmienić. No niestety dałaś się nabrać w tym przypadku na socjalizm, danie "startera" ? a dlaczego akurat krowę albo świnię ? Dlaczego to urzędnik państwowy zadecydował jaki to ma byc "starter" ? jak ktoś hoduje kury, albo kaczki albo kozy albo kwiaty albo rzepak albo pszczoły albo jeszcze coś innego, to na co mu świnia ? Ma budowac specjalnie oborę i kupowac żarcie dla niej skoro jest do tego nieprzygotowany bo zajmuje się czymś innym? Przecież to na kilometr śmierdzi jakimś kartelem hodowców krów i świń, a reszta to bajka dla naiwnych aby przekonać rząd. To jak z mitem dawania wędki przez państwo, jak państwo rozda każdemu wędkę aby kazdy sobie sam łowił ryby, to ilu ludzi pójdzie na ryby ? Niewielu, ale najbardziej zadowoleni będa producenci wędek od ktorych państwo je kupi. Państwo powinno się odsunąć a wtedy każdy sam sobie kupi to co mu potrzebne jeden wędkę inny siekierę, inny piłę, a inny komputer. Dalej - mam pytanie a dlaczego akurat w tym przypadku państwo wybrało sobie że pomoże biednym rolnikom ? czy biedny robotnik w fabryce jest gorszy ? Bo to głównie ten robotnik zapłaci ze ten prezent dla rolnika. Nie zapominaj że na to co państwo rozdaje musi najpierw zabrać ludziom - tylko nikt nie widzi tego że za to co otrzyma z wielka pompą od państwa płaci codziennie po cichu w cenie chleba, spodni, butów, i każdego innego towaru albo co gorsza daniny od dochodu. A bajka że zabiera korporacjom jest dla biedoty którą najłatwiej oszukać dla poparcia, bo korporacje zatrudniają tych biednych ludzi i jak je opodatkujesz to zysku im nie ujmiesz tylko zmniejszą pensje swoim pracownikom, a w ostateczności to nawet zwiną interes i ci biedni trafią na bruk.

Nadal nie rozumiem tych odwołań do Korwina, on nic nie wymyślił powtarza tylko to co wymyślili inni.

hamal

Anonimowy pisze...

Hamal nie spinaj się bo ci żyłka pęknie,ale tak na poważnie to w całej rozciągłości się z tobą zgadzam.Ale co do Korwina to on za cholerę nie rozróżnia gospodarki podażowej od popytowej i sam sobie zaprzecza niejednokrotnie w tym samym zdaniu,całkiem możliwe ze ma dobre intencje ale może zamiast zapraszać do N.P prof.Gwiazdowskiego niech zrozumie o czym on mówi. A.S

Maczeta Ockhama pisze...

@ Hamal
Odwołania do Korwina służą jednej rzeczy- abyśmy mogli ustalić według których definicji rozmawiamy.
W ostatnim zdaniu prawie doszedłeś do senda sprawy. Tylko- w warunkach najbiedniejszy państw latynoskich, przypominam, że są to wyłącznie korporacje surowcowe- górnictwo, wielkoobszarowe rolnictwo i lasy- czyli surowce. Pracowników nie potrzeba tam wielu, a zyski są olbrzymie. Naprawdę, ile w tych branżach sie płaci pracownikom nie ma praktycznie żadnego znaczenia do korporacji. Te same firmy płacą absurdalnie wysokie wynagrodzenia w Australi, co i głodowe w Peru, czy innej Nikaragui. Różnica własnie polega na istnieniu lub nie klasy średniej, która ze swoimi farmami sklepikami i fabryczkami konkuruje z korporacjami o tych pracowników. Ale- w systemie w którym 80% mieszkańców po prostu funkcjonuje na granicy fizycznego przeżycia- niby jak ma ta klasa posiadaczy powstać???
Opodatkowania biednych i tak nie ma co zmniejszać- bo i tak praktycznie nic nie płacą. Aby zmienić Peru w Australię własnie musi powstać choć trochę krajowego przemysłu (a do tego są potrzebne cła ochronne- no sorry) i jakaś pomoc do startu biedaków- na pewno przyzwoite sądy, ochrona własności, ale też jakaś dotacja na start. Może i 3/4 będzie zmarnowane, ale 1/4 ludzi którzy przejdą z kompletnej biedy (bez mozliwości własnej akumulacji kapitału!) do drobnych posiadaczy to duży sukces- jak najbardzie prowadzący do wolnej gospodarki- a przypominam, że to jest jednorazowa dotacja kapitału produkcyjnego! Z obowiązkiem późniejszej, częściowej spłaty zresztą

futrzak pisze...

@hamal:
"To nie moja arogancja tylko smutne stwierdzenie faktu. Jeśli podrzucę piłkę do góry to też wiem że ona spadnie i to ma byc moja arogancja ?"

Tak, bo ekonomia nie byla i nie jest nauka scisla, stosowanie wiec do niej metodologii wzietej z fizyki jest badz arogancja badz ignorancja :)

Na reszte odpowiedzial juz Maczeta...

Anonimowy pisze...

"w systemie w którym 80% mieszkańców po prostu funkcjonuje na granicy fizycznego przeżycia- niby jak ma ta klasa posiadaczy powstać???"

"Aby zmienić Peru w Australię własnie MUSI powstać choć trochę krajowego przemysłu"

Czyli próbujesz być specjalistą od budowania społeczeństw - uważaj od socjalizmu do komunizmu już niedaleko.
A jak powstaje klasa średnia ? Klasa średnia a przynajmniej jej zalażki sa w każdym społeczeństwie. Co, nie ma w Nikaragui informatyków ? komputerów nie ma ? domów sie nie buduje ? inżynierów też nie ma ? A boso chodza ? szewców też nie ma ? goli chodzą ? krawców nie ma ? śpią na gołej ziemi bo stolarzy tez nie ma ? Całe ich społeczeństwo to jedna wielka masa bezrozumnych idiotów od przykręcania przez cały dzień takiej samej śrubki w fabryce? Zalążki są wszędzie, państwo jedyne co to powinno im nie przeszkadzać w rozwoju a ochraniać przed wrogami, a oni sami się rozwiną. Tylko uwaga - od momentu uwolnienia gospodarki potrzebny jest pewien czas aby ta klasa się wykształciła. Tak jak w Polsce gdy PRL zbankrutował i w 1988 roku powstała ustawa Wilczka dająca niesamowita wolnośc gospodarczą, i gdyby nie to że zabrakło paru lat czasu na wykształcenie się klasy średniej i wypracowanie dobrobytu pewnie PZPR pozostałby u władzy do dzisiaj. Kilka lat wolności gospodarczej wystarczy aby klasa średnia sama sie wykształciła. Ba, nawet gdyby nie było całkowicie klasy średniej a poważniejsze prace wykonywaliby zagraniczniacy, to oni przecież biorą sobie pomocników spośród lokalnej społeczności, pomocnicy sie uczą a po jakims czasie są w stanie zastąpić swoich nauczycieli i klasa średnia się tworzy i tak, tylko dłużej to trwa.


"są potrzebne cła ochronne- no sorry) i jakaś pomoc do startu biedaków- na pewno przyzwoite sądy, ochrona własności, ale też jakaś dotacja na start. Może i 3/4 będzie zmarnowane, ale 1/4 ludzi(...)"

Nie, żadnych dotacji, dotacje tylko psują ludzi moralnie. A skądś państwo bierze kasę na dotacje prawda ? No i dlaczego akceptujesz zmarnowanie 3/4 dotacji ? a jak na zmarnowanie pójdzie 80% albo 90% albo 99% ? Czy warto okraść całe społeczeństwo na gruby szmal po to by dac każdemu miskę zupy aby potencjalnie nie umarł z głodu ? Dzisiaj popierasz dotację dla tzw. biednych, a po jakimś czasie takie myślenie prowadzi do tego co dziś usłyszałem w radio że każdy uczeń powinien dostac od państwa komputer z dostępem do internetu, ja mam 3-ke dzieci więc nie bede narzekał, ale durnota tego projektu bije po oczach. Jak widać ciężko harujący w Polsce mogą wytrzymać jeszcze wiele obciążeń. I jeszcze jeden przykład z życia - w szkołach w Polsce jest program "owoce w szkole" z którego każde dziecko objęte programem dostaje 1 jabłko albo 15 dgram marchewki i cos w tym rodzaju. Oczywiście Maczeta i Futrzak byście przyklasnęli, biedne dzieci przecież dostają ! No to patrzymy na liczby jakie podała ARR - niecałe 300 tyś dzieci objęte programem koszt programu na jeden semestr - 12,2 mln EURO (z czego UE daje 9,2 a Polska 3), no to kalkulator do ręki, liczymy i wychodzi na jedno dziecko dziennie koszt programu ok. 1,58 PLN. Równowartośc ponad pół kilo jabłek po cenie ze sklepu albo prawie kilograma marchwi, a dziecko dostaje tylko jedno jabłko! Ile pieniędzy sie marnuje ? Fajnie się akceptuje straty jeśli wydaje ci się że nie pochodzą z własnej kieszeni. A policz jeszcze straty moralne - przekonanie jakie państwo socjalistyczne jest dobre bo daje "za darmo" owoc. A straty moralne są dużo powazniejsze, niedawno przeczytałem artykuł że na Kubie gdzie ludzie maja żywnośc na kartki juz od dwóch pokoleń, wiekszość ludzi nie chce likwidacji tych kartek wraz z uwolnieniem gospodarki bo uważają że poumierają z głodu.

hamal

Maczeta Ockhama pisze...

@ hamal
No niezupełnie. To wszystko może i by działało calkiem dobrze, gdyby światowy pieniądz był oparty na czymś konkretnym. Ale podstawą światowego handlu jest papier z powietrza. I to jest problem, bo przez manipulacje walutowe można błyskawicznie rozchwiać/zniszczyć każdą małą, otwartą gospodarkę. W takiej sytuacji planowanie na dłuższą metę nie działa. Kapitał też jest droższy- krótko mówiąc, zwrot z kapitału musi być wyższy, czyli koszty produkcji są wyższe w mało rozwiniętych krajach. Zanim robotnicy i reszta nabierze doświadczenia, jedynym rynkiem jest rynek lokalny. I tyle- bez wsparcia na starcie lokalna wywtwórczość może i się rozwinie, ale to trwa dłuuugie lata. Jeśli kosztem innych mozna to przyspieszyć- to co za problem dla kraju?
To podam przykład z mojego podwórka- Argentyna jest prawie światowym monopolistą w produkcji skóry najwyższej jakości- owszem skóry są wszędzie, gdzie zwięrzęta, ale tutejszej jakości nikt nie jest w stanie dorównać. Więc rząd, w ramach popierania wytwórczości wprowadził na nie cła eksportowe. Wyroby skórzane są za to z nich zwolnione. W rzeczywistości, za zwiększenie zysków argentyńskich producentów obuwia, siodeł, itp. płacą koncerny takie jak BMW, Daimler, czy Porshe i oczywiście nabywcy tych samochodów- choć akurat Mercedes ma spore fabryki tutaj i produkcję skórzanych siedzeń pewnie tu przenieśli, albo to zrobią.
Tak należy postępować w świecie wojen walutowych- bo inaczej FED nadrukuje pieniędzy, pożyczy je Goldmanowi, a ten za nie szybko zrujnuje każdy kraj, odbijając sobie kasę ze sporym procentem. To też się zdarzyło w Argentynie, teraz czas na Grecję i okolice. Jak wróci złoty pieniądz, możemy o pomysłach całkowicie wolnego handlu jeszcze pogadać...
Podkreślam jeszcze raz- w warunkach obecnej Ameryki Łacińskiej (a może wkrótce też biedniejszych części Europy) za tego typu programy faktycznie płacą zagraniczni właściciele i konsumenci międzynarodowych korporacji, czyli w dużej części wielkie banki inwestycyjne, m.in. Goldman, który i tak dostaje drukowane dolary za darmo. Więc o co chodzi?

Anonimowy pisze...

Rodzaj światowego pieniądza nie ma tu wiele do gadania, a kto broni jakiemukolwiek rządowi od razu zamieniać te zielone papierki na fizyczne złoto, wiem armia USA, ale akurat mały kraj ma tu lepiej bo jak uszczknie kilka ton fizycznego złota to nikt nie zauważy.

Wydaje mi sie że jeszcze się nie zdarzyło aby jakikolwiek tego rodzaju program nie miał ukrytych przykrych konsekwencji. Co do ceł to owszem mogą one działać są wazniejsze czynniki, tylko widzisz w tym przypadku też ktos też traci - producenci (i ich pracownicy) zwierząt którym nie udało się zakontraktować sprzedaży zwierząt do krajowych fabryk. Raczej na miejscu rządu najpierw zastanowiłbym się dlaczego ktoś woli ode mnie kupić surowiec i przerabiać go gdzie indziej, zamiast przerabiać go lokalnie odbierając gotowca. Bo moze sa jakies przepisy krępujące lokalnie taką działalnosc, jakies podatki itp i wcale cła nie byłyby potrzebne. Szczególnie w kraju który podnosi sie z kryzysu gdzie siła robocza jest bardzo tania.

hamal

Anonimowy pisze...

@ Hamal

W Twoich wypowiedziach brakuje szerszego spojżenia. Ignorancja celowa czy przypadkowa?

Bez ubrania da się żyć, bez butów da się chodzić, ale bez jedzenia? Rolnictwo to jedna z podstawowych gałęzi gospodarki kraju. Tym bardziej kraju, który leży tuż nad równikiem, a więc w warunkach wspaniałych do gospodarowania na ziemi. Rożliny rosną "same", jest ciepło, więc nie trzeba ogrzewania....

Ale pocytuję Ciebie:

"To nie moja arogancja tylko smutne stwierdzenie faktu. Jeśli podrzucę piłkę do góry to też wiem że ona spadnie i to ma byc moja arogancja ?"
Powiedział bym, że generalizujesz i porównujesz wszystkich do menela żyjącego z dnia na dzień.

"a dlaczego akurat krowę albo świnię ? Dlaczego to urzędnik państwowy zadecydował jaki to ma byc "starter" ? jak ktoś hoduje kury, albo kaczki albo kozy albo kwiaty albo rzepak albo pszczoły albo jeszcze coś innego, to na co mu świnia ?"
Paradoks: po co komuś dawać COŚ skoro on już COŚ ma?

"Ma budowac specjalnie oborę i kupowac żarcie dla niej skoro jest do tego nieprzygotowany bo zajmuje się czymś innym?"
Akurat tam, obora to nie budynek z grubymi, ciepłymi ścianami i dachem odpornym na grad czy śnieg, tylko zadaszenie z ogrodzeniem.
Nie wiem czy wiesz, ale Brazylia jest potentatem w hodowli kur. Między innymi dlatego, że nie trzeba tam ogrzewać kurników jak u nas (o możliwości karmienia mączką kostną czy rybną nie wspominam :P )

"Państwo powinno się odsunąć a wtedy każdy sam sobie kupi to co mu potrzebne jeden wędkę inny siekierę, inny piłę, a inny komputer."
Jak ktoś NIC nie ma, to za co kupi COŚ?

"Dalej - mam pytanie a dlaczego akurat w tym przypadku państwo wybrało sobie że pomoże biednym rolnikom ? czy biedny robotnik w fabryce jest gorszy ?"
Co Twój robotnik ma produkować, kiedy większość jest biedna i nic nie kupuje? Jeśli rolnik sprzeda pierwsze ciele, kupi drugą świnię. Potem będzie mu potrzebny szpadel do kopania grządek manioku, taro czy czego tam daje świniom, który... TAK! Wyprodukują Twoi rzemieślnicy w małej fabryczce...

"Bo to głównie ten robotnik zapłaci ze ten prezent dla rolnika."
Ale potem odbierze z nawiązką sprzedając szpadle, pługi, traktory....

Troszę szerszego spojżenia na temat gospodarki, mniej populizmu.

Piotr K.