Malwiny

Czyli wyspy na południowym Atlantyku, w okolicach północnego Atlantyku szerzej znane pod nazwą Falklandów. Trochę wystających z morza bezwartościowych i nieurodzajnych skał, zamieszkałych przez ok 3 tys osób- czyli tyle, ile w większej polskiej wiosce. Jednocześnie przekonanie o przynalezności tych wysp do Argentyny jest chyba jedyną kwestią polityczną łączącą wszystkich argentyńczyków. Same wyspy nie mają większego znaczenia (choć mozliwe jest w ich okolicach trochę ropy- co oczywiście znaczenie już ma), ale znaczenie ma duma narodowa i wyzwalanie się od wpływu obcych mocarstw na sprawy wewnętrzne.
A to co się obecnie dzieje tutaj, wbrew pozorom ma znaczenie dla całego świata- jak w soczewce jest widać zmieniający się układ sił na świecie. Jak zwykle dygresja- XX-wieczna historia Argentyny to historia państwa zbyt dużego i odległego, aby je całkowicie podbić lub zdominować, a jednocześnie zbyt słabego, aby samodzielnie oprzeć się rozgrywkom mocarstw. I gdy te mocarstwa były osłabione lub zajęte gdzie indziej, dzięki lokalnym elitom ten kraj ruszał do przodu i to zwykle w oszałamiającym tempie. Takie czasy znów mamy teraz, USA najpierw zajęte wojną w Afganistanie i Iraku, a obecnie już bardzo wyraźnie słabnące tracą możliwości nacisku na kraje Ameryki Południowej i rozgrywania ich przeciwko sobie. Po zmianie w Argentynie w 2002 zawiązał się bardzo silny sojusz argentyńsko-brazylijski, który oficjalnie tworzy jakieś regionalne organizacje, ale od nieoficjalnej strony, konsekwentnie ruguje wpływy USA z kontynentu. I robi to z zabójczą skutecznością. Międzynarodowego Funduszu Walutowego już tu nie ma. Chyba nawet zlikwidowali wszystkie biura, bo olbrzymia większość (a może wszystkie) południowomarykańskie rządy poinformowały, że nie zamierzają w żadnym wypadku korzystać z ich usług. W ciągu ostatnich lat kolejne rządy zrywały, lub zaprzestawały respektowania umów o wspólpracy militarnej i wywiadowczej z USA, a także przestawały „współpracować w zakresie zwalczania przemytu narkotyków”. Drobne wyjaśnienie- po zszarganiu sobie opinii przez CIA, w czasach Reagana ciężar utrzymania dominacji w Am. Łac przez USA przesunięto na DEA (Drug Enforcement Agency)- krótko mówiąc, zamachy stany organizowano pod płaszczykiem walki z narkotykami. Teraz to się zmienia- jakoś zamachów stanu zdecydowanie ubyło, choć prawdą jest, że mniejsze państwa regionu napotykają na pewne granice swojej samodzielności.
I tu wracamy do naszych wysepek, ale znowu do głębokiej historii. W 1833 roku, kiedy wyspy te miały spore znaczenie strategiczne (jako baza wielorybników i bezpieczny port po opłynięciu przylądka Horn), brytyjska eskadra przybiła do brzegów wyspy i kazała zdjąć argentyńską flagę i zawiesić brytyjską. Argentyński dowódca odmówił i jego oddział został właściwie nie tyle pokonany, co rozbrojony- wobec olbrzymiej dysproporcji sił. Oczywiście żadnego stanu wojny nie było- Anglicy zwyczajnie przypłynęli i zajęli kawałek suwerennego kraju. Coś jak amerykańskie „operacje pokojowe”. Zresztą kilka lat później w 1845 roku Anglicy i Francuzi blokowali przez 5 lat potr w Buenos Aires- ot, tak sobie, bo im się nie podobał argentyński prezydent i komora celna w Buenos Aires.
Możemy już wrócić do współczesności- oczywiście dziś większość populacji wysp to brytyjczycy (i z nowej imigracji- rosjanie- oni są wszędzie), więc kwestia zwrotu wysp jest delikatna i skomplikowana- rząd JKM stoi na stanowisku samostanowienia mieszkańców, którzy jednak wolą mieszkać w UK niż w Argentynie (ja osobiścię wole odwrotnie, ale jestem raczej nietypowy...), więc na drogę obustronnie dobrowolnego rozwiązania politycznego nie ma co liczyć. Więc z okazji 30 lecia wojny na Atlantyku Południowym (jak to się tu nazywa) trwa eskalacja konfliktu.
Najpierw rząd argentyński ogłosił, że statki pływające pod banderą Wysp Falklandzkich są rejestrowane nielegalnie, wobec czego nie będą wpuszczane do portów (ponieważ nie ma takich wysp- są Malwiny, część argentyńskiej prowincji Tierra del Fuego). Z tym stanowiskiem się zgodziła Brazylia i pozostałe państwa Am. Poł. To było jeszcze mało bolesne, choć celne uderzenie. W odpowiedzi Brytyjczycy zachowali się po staremu, tylko właśnie zapomnieli, że zmienił się układ sił. Wysłali swój najnowszy niszczyciel. Tym razem jednak nie do Buenos Aires, a tylko na wyspy. Odbyło się w Buenos parę demonstracji prowojennych (wyspy do dla argentyńczyków sprawa honoru, a to nie żarty), na szczęście La Presidenta jak zwykle umiała lawirować i z wielką pompą ogłosiła, że.... wysyła petycję do ONZ o rozstrzygnięcie sprawy.
W międzyczasie zawieszono wszystkie połączenia na wyspy. Opierało się tylko tracycjnie nieprzyjazne Argentynie Chile, ale po odmowie zgody na przeloty nad terytorium argentyńskim zawieszono ostatnie cywilne połaczenie lotnicze  Nie zawieszono, jest to jedyne cywilne połączenie, które pozostało i chroni je umowa pomiedzy Argentyną i UK z 1999 r. Nie udziela za to zgody na żadne loty czarterowe. Loty na wyspy wykonywał już tylko wykonuje jeszcze RAF- z baz w Anglii... to tak coś koło 20 godzin lotu z międzylądowaniami. Następnie Argentyna odmówiła wpuszczania statków, które w ogóle w czasie rejsu zawijały na wyspy. Tym razem także Chile się przyłączyło- o Brazyli i Urugwaju oczywiście już nie wspominam. To było już potężne uderzenie. Faktycznie pozbawiło wyspy w całości dochodów z turystyki (na południowej trasie wycieczkowce obowiązkowo zawijają do Ushuaia- każdy chce zobaczyć „miasto na końcu świata, a na wyspy tylko niektóre- więc teraz ani jeden....) , poza tym na wyspach już brakuje świeżych warzyw (tam nie rosną...), a nawet jajek.
Tym razem nie brytyjski rząd, tylko prasa dolała oliwy do ognia. Największa (a tak naprawdę jedyna) gazeta na Malwinach zamieściła na pierwszej stronie zdjęcie La Presidenty z podpisem w stylu „ta k...”. Cóż- publiczne obrażanie kobiet to jest rzecz, która się nie mieści w głowie żadnego macho. Tu kolejna drobna dygresja- jakiś czas już temu, kolega się spóźnił na spotkanie i taką historyjkę mi opowiedział- otóż w metrze, jakiś po prostu menel wyzywał dość ordynarnie swoją żonę/kobietę- podobnego towarzystwa zresztą. Pasażerowie, po uprzedzeniu, że tak nie należy, zwyczajnie go obezwładnili, zatrzymali pociąg(!) i oddali delikwenta policji. W obliczu takich zwyczajów, chyba nikogo nie dziwi, że zastrajkowali dokerzy. Ogłosili, że nie będą obsługiwać żadnych statków pod brytyjską banderą, ani należących do brytyjskich kompani pod tanimi banderami. To musi boleć... A należy przypomnieć, że Argentyna nic nie potrzebuje z UK, za to UK argentyńskiego zboża i soi, jak najbardziej. Cóż XIX, a nawet XX wiek się skończyły, ale niektórzy jeszcze tego nie zauważyli.
Wracając do sprawy- następnie nastąpił dość zaskakujący ruch, Cristina zaproponowała wznowienie połączeń lotniczych na wyspy. I to z Buenos Aires! Zastanawiając się o co chodzi- w tym jest metoda. Jeśli jedynym wyjściem na świat będzie Buenos- to w rzeczywistości Argentyna będzie miała wobec wysp taką przewagę jak Rosja z gazem wobec Ukrainy. Rząd brytyjski pewnie to rozumie, ale jak ma odrzucić tak wspaniałomyślna propozycję- jak w oczach świata (przynajmniej hiszpańskojęzycznego) jest „podżegaczem wojennym”?
I tak się robi politykę...
Update- nowe informacje, pojawiły się po napisaniu posta.
Rząd peruwiański ogłosił, że odmawia zgody na wpłynięcie brytyjskiego niszczyciela, który miał odbyć kurtuazyjną wizytę od najbliższego wtorku (więc okręt już jest w rejsie i zapewne będzie miał problemy z zaopatrzeniem po drodze) oraz, że prazydent Peru, Z POWODU NIEUZNAWANIA PRZEZ UK UZASADNIONYCH ROSZCZEŃ ARGENTYNY WOBEC MALWINÓW, odwołuje zaplanowaną wizytę w Londynie i nie będzie się tam wybieral w przewidywalnej przyszłości, a zamiast tego- wybiera się do Buenos Aires.
Dla drobnego wyjasnienia- Peru jest dość słabym państwem i w znacznym stopniu uległym wobec obcych nacisków- więc po tym wyraźnie widać, kto ma siłę.
A jak też widać- ta zimna wojna Wielką Brytanię kosztuje coraz większe pieniądze, Argentyna kolejne dość mocne uderzenia wykonuje bez kosztów i strat, dyplomacją i handlem. A też przypominam, że rząd UK jest uzależniony od pożyczania pieniędzy- znaczy to wszystko robi na kredyt, a tutejszy nie tylko nie pożycza, ale i spłaca gigantyczne długi.
Więc jeszcze raz- i kto tu jest mocarstwem i potrafi prowadzić politykę? Patrząc na to, zaczynam mieć przeczucie, że UK zacznie lobbować w ONZ za rezolucją oddającą Argentynie wyspy....

29 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Świetny wpis Maczeto. Niestety u nas poziom propagandy, a także częste na przestrzeni dziesięcioleci zmiany jej głównego nurtu powodują, że ten konflikt przeważnie widziany jest zgoła inaczej. Zresztą podobnie ma się z "życzeniowym" zaklinaniem rzeczywistości na temat Rosji oraz Chin, co prowadzi do absurdalnych nieraz stwierdzeń i opinii na temat świata, a także miejsca Polski w tym świecie. Co do konfliktu o Malwiny (też wolę tę nazwę od Falkland) to niestety nie widzę w najbliższych latach możliwości zmiany status quo. Wielka Brytania nie odda wysp ze względu na strategiczne położenie, Argentyna z nich nie zrezygnuje z powodów, o których napisałeś. Konflikt dyplomatyczny nic nie rozwiąże, a zbrojny jest nierealny. Nawet w jego wypadku Argentyna jest za słaba, żeby wygrać wojnę ofensywną z UK(tu o Malwiny). Pewne światełko w tunelu istnieje z przyczyn gospodarczych, o których wspomniałeś, ale szczerze przez najbliższe lata absolutnie tego nie widzę.

Tak z innej beczki to może polecisz gdzie można poczytać na temat strony formalno-prawnej emigracji do Argentyny? Niestety nie widziałem u Ciebie wpisu na ten temat. Pozdrawiam.

artur xxxxxx pisze...

"W 1833 roku, kiedy wyspy te miały spore znaczenie strategiczne (jako baza wielorybników i bezpieczny po po opłynięciu przylądka Horn), brytyjska eskadra przybiła do brzegów wyspy i kazała zdjąć argentyńską flagę i zawiesić brytyjską."
Pragnę tylko zauważyć, że to były od 60lat wyspy brytyjskie, kupione od Hiszpanii, a Argentyna nigdy nie była ich właścicielem.
Hiszpania nigdy nie dała tych wysp Argentynie!

Anonimowy pisze...

No właśnie, skąd się tam wzięła Argentyna?

Maczeta Ockhama pisze...

@ Artur xxx
Akurat od 60 lat wtedy to NIE były wyspy brytyjskie, Wielka Brytania opuściła te wyspy w roku 1774- z braku pieniędzy na utrzymanie garnizonu. Argentyna je zajęła wkrótce po uzyskaniu niepodległości, zresztą za wiedzą i zgodą ambasadora brytyjskiego.

Maczeta Ockhama pisze...

Znów- czasy się zmieniły. Sama Brazylia ma flotę prównywalną do brytyjskiej, a razem z Argentyną to w wypadku realnej groźby Brytyjczycy powinni podkulić ogon, bo stanęliby w obliczu co najmniej zniszczenia sporej części Royan Navy, nawet, gdyby jakimś cudem byli w stanie wygrać.

Anonimowy pisze...

Maczeto, jeżeli dysponujesz danymi i mógłbyś jeszcze odpowiedzieć na drugą sprawę poruszaną przez Anonimowego, mianowicie gdzie szukać źródeł informacji nt. strony formalno-prawnej emigracji do Argentyny? dzięx

futrzak pisze...

Tak naprawde to co z tego konfliktu wyniknie zalezy od USA.
Jesli zaangazuja sie gdzies indziej i nie wespra GB, to Argentyna+Brazylia maja realne mozliwosci (uwazam ze droga dyplomatyczna, za ktora stoi armia) wykurzenia ich stad.

futrzak pisze...

artur:
ale co to za argumentacja? Argentyna raptem 15 lat wczesniej wywalczyla sobie niepodleglosc - kto i od kogo co mial kupowac???

futrzak pisze...

Wszystko masz ladnie wyjasnione tu:
http://www.migraciones.gov.ar/accesible/?tramitacion_permanente

oraz:
http://www.migraciones.gov.ar/accesible/?nomercosur_temporaria

Wszystko oczywiscie po hiszpansku - ale i tak gdybys poszedl do imigracyjnego w Buenos to musisz miec tlumacza, po angielsku nikt z Toba gadal nie bedzie.

Jesli chodzi o tlumaczenie na polski moge sie podjac, ale nie za darmo - to w koncu kosztuje kupe czasu i wysilku, jesli sie chce miec efekt lepszy od google translatora.

Maczeta Ockhama pisze...

Szczerze- to kilka lat temu jeszcze, stały pobyt przyznawano za białą skórę. To się niestety zmieniło (i zmienia się nadal) Są całe dzielnice w Buenos, gdzie ciężko spotkać człowieka mówiącego po hiszpańsku z tutejszym akcentem- co pokazuje skalę imigracji. Więc obecnie śruba jest przykręcana. Formalne wymagania to jedno, a praktyka to drugie...
Niezależnie od papierów, sama emigracja tu jest znacznie trudniejsza (w sensie rozpoczęcia życia) niż np. do UK. Co prawda, jak już zaczyna wszystko działać poziom życia jest IMO wyższy, ale to naprawdę nie jest zabawa. W końcu, jak nie wyjdzie to sam bilet powrotny to poważna kasa.

artur xxxxxx pisze...

Falklandy były własnością Królestwa Hiszpańskiego sprzedane Wielkiej Brytanii w 1771. 50 lat później Argentyna je sobie anektowała.
To że Wielka Brytania nie pilnowała wojskiem tych wysp, to chyba nie uprawniało do ich zajęcia.
Z tego co mi się udało doczytać dyplomacja brytyjska zgodziła się na osadnictwo argentyńskie, nie na anektowanie wysp i wprowadzenie tam wojska.

Anonimowy pisze...

Hmm-no wlasnie.Mimo iz mieszkam w UK ten konflikt osobiscie mnie niewiele obchodzi wydaje mi sie jednak iz artur ma racje.Z tego co czytalem to Argentyna nigdy nie byla owych wysp prawowitym wlascicielem.

http://tiny.pl/hprgx

Co prawda to tylko Wiki ale inne znane mi zrodla pisza podobnie.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Artur xx i Piotr34
To spójcie na te same artykuły w hiszpańskiej wikipedii.
Ale tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Obie strony mają swoje racje, odwołując się do sytuacji sprzed 200 lat. Zresztą jednak 3 (z 8) żołnierzy argentyńskich zginęło w obronie wysp w 1834.
To wystarczy, aby tego nigdy nie odpuścili.
A tak naprawdę liczy się siła i umiejętności dyplomatyczne. Dyplomacja Argentyny jest mistrzowska- i to jest clue.
Proporcja sił militarnych też się coraz bardziej zmienia na korzyść Południa. UK oddało Hongkong, czemu mają nie oddać takich wysepek?

Anonimowy pisze...

Wiem o czym piszesz-dlatego napisalem ze to tylko Wiki.Na dzisiaj juz zadne zrodlo nie jest wiarygodne na 100%-niestety nie znam hiszpanskiego.Zreszta jak juz wspomnialem ten konflikt jest dla mnie obojetny-sadze jednak iz przeceniasz sile Poludnia-UK upada ale ten upadek jest wzgledny i potrwa jeszcze ze dwie dekady-wczesniej raczej Argentyna nie ma zadnych szans.Zreszta powiedzmy sobie szczerze-ten konflikt rozgorzal na nowo tak na ostro raptem w zeszlym roku kiedy okazalo sie ze jest tam troche ropy-wczesniej juz malo kogo to obchodzilo i wszyscy mieli to gdzies.Ale cos sie dziwic-sam piszesz o Peak Oilu-jesli to nie teoria tylko fakt to znaczenie wysp jest oczywiste.


Piotr34

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Co do hiszpańskiego- google translate pomiędzy hiszpańskim i angielskim działa dość dobrze. Wystarczająco do czytania wikipedii.
Sama Argentyna- zgadza się nie ma żadnych szans, zresztą armia i flota są od 15 lat niedoinwestowane. Ale głowny punkt brzmi- to jest umiejętność szukania sojuszników i przekonywania ich (nie wiem jakimi metodami, ale zabójczo skutecznymi). I to duet brazylijsko- argentyński rozgrywa politycznie am.poł jak chce. A chce usunąć stąd wpływy USA i UK.
Przypomminam, że gospodarka Brazylii już jest taka sama jak UK, tylko UK opiera się na długu, więc faktycznie jest większa, że o surowcach, rolnictwie i przemyśle litościwie nie wspomnę.
Marynarka Brazylii jest także porównywalna do UK.
Politycznie- przypominam, że w 82 Chile udostępniło baze lotniczą UK. Dziś to by było niemożliwe. Sama Argentyna- zgadza się, militarnie jest sporo słabsza- ale siłą polityczną jest regionalnym mocarstwem, mogącym liczyć na sojuszników. I tu już, bez USA, sam UK nie ma szans, nawet w starciu militarnym. Anglicy są pragmatyczni i w pewnym momencie się poddadzą.
Co do nikogo nie obchodza- mylisz się, oczywiście chodzi też o ropę, ale tu to jest sprawa honoru narodowego.
To nie tylko grafitti na murach "Malvinas son Argentinas", ale też jedna z większych firm autobusowych nazywa się "Malvinas Argentinas".
Wyobrażasz sobie w Polsce zamiast PKS firmę "Polskie Wilno"?

Anonimowy pisze...

No wlasnie mialem zapytac-jak to wlasciwie jest z tym sojuszem Argentyny i Brazylii?Z tego co wiem to te kraje historycznie rywalizowaly o bycie lokalnym hegemonem wiec taka ich scisla wspolpraca zdaje mi sie watpliwa.Ja wiem ze wspolny wrog(USA)zbliza ale czy faktycznie ten sojusz jest az tak scisly?Jak tu wlasciwie wyglada uklad geopolityczny?

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Zgadza się, historycznie rywalizowały, ale znów- czasy sie zmieniają. Sądzę, że argentyńskie elity uznały, że i tak same nie mają szans i dogadały sie z brazylijczykami przeciwko własnie wspólnemu wrogowi. Obecnie sojusz jest ścisły- przyszłości oczywiście nie znam. Geopolitycznie wygląda to tak, że jest Brazylia- potężna, Argentyna- dużo słabsza, ale kraj białych ludzi i potem cała reszta.

Anonimowy pisze...

2 kwietnia – Dzień Weterana i poległych podczas wojny o Malwiny

Kahzad pisze...

Do porównania sił zbrojnych poszczególnych państw dobra jest strona http://www.globalfirepower.com/
UK na miejscu 5
Brazylia na 11
Argentyna 32
Ale różnica zarówno w marynarce, jak i lotnictwie jest niewielka (chyba, że UK użyje bomb atomowych :D). Natomiast różnica zasobów ludzkich jest znaczna na niekorzyść UK.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Kazhad
Strona może i fajna, ale dane i porównania na niej raczej mało wiarygodne. Drobny przyklad- Polska ma niby 80 okretów, Argnetyna 42- tylko, że to jest papierowy stan polskiej floty, w realnej gotowosci bojowej jest poniżej 10! W wypadku Argentyny, znaczna część to są jednostki poszukiwawczo ratownicze, które są w stanie przyzwoitej sprawności- bo wyławianie żeglarzy w okolicach Przylądka Horn to codzienne zadanie tej floty.
Dalej- Grecja uczestniczy w wyścigu zbrojeń z Turcją i siły powietrzne, morskie i lądowe ma dużo wieksze niż Polska- a jest znacznie niżej w rankingu.
Więc- nie ma tam podziału na sprzęt sprawny i "magazynowy", w niektórych krajach jest podane łacznie z kazdym złomem, w innych tylko sprawne, Dane są mocno wątpliwe, a też zbyt IMO się koncentrują na np broni pancernej- która w realiach Afryki, czy Am. Poł nie raz udowodniła swoją znikoma przydatność.

Kahzad pisze...

Manpower i wydatki na wojsko również o czymś mówią. Do tego zawsze warto skonfrontować inne źródło z CIA Factbookiem.

Maczeta Ockhama pisze...

Też nie do końca....
Porównajmy Polskę, UK i Szwajcarię. Obecnie w Polsce coraz mniejsza część ludzi w wieku "militarnym" posiada przeszkolenie wojskowe, ale większy problem polega na tym, że tych ludzi fizycznie nie ma (zmywak...), choć sa w statystykach. W UK za to pobór jest kwestią bardzo wrażliwą politycznie i z wyjątkiem realnego zagrożenia zniszczeniem kraju jest niemozliwy i wymaga przeszkolenia od zera wszystkich poborowych.
Szwajcaria- jako drugi biegun- prawie każdy obywatel jest żołnierzem i to przydzielonym do jednostki i odbywającym szkolenia. W wojnie obronnej potencjał militarny Szwajcarii powinien plasować ją w pierwszej 5 max 10, potencjału ofensywnego prawie nie ma. I co z tym zrobić w takich zestawieniach?
A armia USA też już ma dość poważne problemy z rekrutacją pomimo olbrzymiego manpower i upadającej gospodarki, skłaniającej do słuzby w armii.
I druga sprawa- o wydatkach wielu państw nikt nie wie prawie nic. Też koszty utrzymania i produkcji sprzętu są drastycznie różne w różnych państwach. Znów USA- kompletnie bezsensowne HUM0VEE kosztują i palą 2X więcej niż zwykła terenówka, która służy do dokładnie tego samego w innych armiach.
Więc sorry, ale nadal uważam tą stronę za prawie całkowicie nieprzydatną.
A dokładnej i prawdziwej oceny zdolności wojskowej poszczególnych państw powinien dokonywac wywiad wojskowy i to raczej trudno znaleźć w formie ładnej tabelki w Internecie

Njusacz pisze...

Malwiny Argentyńskie? Najlepsi prawnicy prawa publicznego międzynarodowego mogą co najwyżej spierac się na tej podstawie.


Powiekszenie terytorium:
a) zawłaszczenie ziemi niczyjej (efektywna okupacja) - Jeśli chodzi o zawłaszczenie ziemi niczyjej ukształtowały się zasady: 1.rzeczywistości (dokonanie efektywnej okupacji,
2.faktyczne objęcie danego obszaru w posiadanie,
3.traktowanie go jako części swego terytorium 4.wykonywanie tam władzy suwerennej)
5.jawności (obowiązek notyfikowania innym państwom o dokonanym zawłaszczeniu)

Wydaje się, że Argentyna pokojowo zajęła opuszczone wyspy (bezpańskie), wysyłajac garnizon faktycznie objęła go w swoje posiadanie, wysyłając osadnikow traktowała je jak swoje terytorium i zaczęła wykonywac władzę suwerenna...pytanie czy poinformowała ŚWIAT o swoim nowym nabytku i czy ŚWIAT aka UK nie odpowiedział ( po latach to po latach) VETO.

Jak dla mnie...ciężko jednoznacznie pwoiedziec. Raczej fakty dokonane rozstrzygnął. Jeśli USA zajęte będą w inej części świata to UK bedzi emusiał radzic sobie samotnie...jesli Argentina zbuduje koalicje z Brazylia, zneutralizuje Chile to...kto wie. Atomówki raczej nie poleca za kilka wysp i dwie krople ropy wokól nich.

Na marginesie: Bardzo ciekawy text...jak zwykle zresztą!

Pozdro, Njusacz

Maczeta Ockhama pisze...

Własciwie to pisałem, ale w komentarzach- pkt 5 był zrealizowany przez notyfikację ówczesnemu supermocarstwu czyli UK- które i tak udowodniło, że robi na tym świecie co chce.W końcu parę lat później UK rozpoczęło wojnę z Chinami z powodu, zgodnego z chińskim prawem zarekwirowania ładunku narkotyków przemycanych przez brytyjczyków....
A wracając do dziś- sojusz z Brazylią jest i to solidny, a Chile jest zneutralizowane. Obecnie żadne państwo Am. Poł nie chce zadzierać z Br+Arg, wolą mieć za wroga USA+UK Naprawdę!!!

Anonimowy pisze...

Czytałem ten wpis i trochę komentarzy.
Wasze spekulacje na temat wojny Argentyna vs UK wydają mi się przesande. Dziś UK nie przepchnie żadnej nowej wojny przez opinię publiczną. Społeczeństwo w UK jest już świadome bezpodstawnośći "wojny z terroryzmem" w Afganistanie i Iraku,w której zgineło tysiące brytyjskich żołnierzy, żadna argumentacja nie przepchnie kolejnego konfliktu, w Falklandach. W przeciwieństwie do Argentynczyków, obywatele UK nie są już tak mocno związani patriotyzmem krajowym. UK jest zawieszone w bezpłciowośći państwowej.
Bomby atomowe ? No dajcie spokój- ostatnia "zabijająca" bomba atomowa tego świata spadła w 1945, pierwszy kraj, który zastosuje bombę atomową dziś, będzie jednoczeście pierwszym do zniknięcia z mapy świata. Jeśli WTC mogło być podstawą na 10 lat wojen, "agresor atomowy" będzie podstawą do śwatowych rozbirów ! ! W 3 sekundy powstałaby koalicja chętnych, nie ważne , czy celem było by USA, Izrael czy Rosja.
Chiałem też skomentować kwestję wyzwalania się Ameryki Południowej z pod wpływów USA. Napędem tego kierunku jest Hugo Chavez i to właśnie Wenezuela jest liderem antyamerykańskiej opozycji. Wenezuela ma największe zasoby ropy w Ameryce Południowej i od lat sprzedaje ropę nie w dolarach. Duża część w tych wpływów przeznacza na Bank Ameryki Północnej, który powstał by zwalczyć Bank Światowy.

Tomek Surdel pisze...

"W międzyczasie zawieszono wszystkie połączenia na wyspy. Opierało się tylko tracycjnie nieprzyjazne Argentynie Chile, ale po odmowie zgody na przeloty nad terytorium argentyńskim zawieszono ostatnie cywilne połaczenie lotnicze."

To nie jest prawda. Chilijski LAN od lat i wciąż regularnie lata między Punta Arenas i RAF Mount Pleasant.

Nie do końca jest też prawdą, że Argentyna niczego od UK nie potrzebuje. Tak się chociażby składa, że gaz od importu którego kraj ten jest jak najbardziej uzależniony, jest w dużej mierze sprowadzany z Trinidad i Tobago, gazowcami należącymi do BP i pływającymi pod banderą (brytyjskiej) Wyspy Man.

Maczeta Ockhama pisze...

LAN chyba znowu lata, ale przez jakiś czas połączenia były zawieszone, przez brak zgody na przelot na terytorium Argentyny. Choć może ta informacja była niewarygodna- w końcu nie próbowałem tem lecieć.
Co do gazu- to akurat jest bardzo mały problem, z najprostszego powodu- Argentyna potrzebuje imortu głównie od czerwca do września, kiedy są na świecie sezonowe nadwyżki, a przy okazji sytuacja z gazem jest najmniej problematyczna spośród wszystkich paliw kopalnych (za wyjątkiem węgla brunatnego- tylko z tym nie ma prawie żadnych problemów, ale to off-top)
Tankowce też są, zwłaszcza w czasie północnego lata.

Tomek Surdel pisze...

Jedyne co było (i chyba jest nadal, tego nie wiem) zawieszone, to normalnie mający miejsce raz w miesiącu przystanek samolotu LANu w argentyńskim Rio Gallegos.

Loty z Punta Arenas nie były i nie są zawieszone. Na pewno. Wiem o tym chociażby od polarników ze stacji Arctowskiego, którzy regularnie z tych lotów korzystają.

Co więcej dodam, że żadna argentyńska zgoda nie jest i nie była do tych lotów potrzebna.

Wystarczy spojrzeć na mapę - można niemal wytyczyć linię prostą między Punta Arenas i Falklandami/Malwinami, która w żadnym punkcie nie spotka się z argentyńskim terytorium! :)

Maczeta Ockhama pisze...

W istocie połączenie LAN cały czas działa- ono jest objęte umową Argentyny i UK z 1999r., więc tak łatwo nie będzie zmienione. Ale lotów czarterowych nie ma. Ta zgoda Argentyny jest do czegoś potrzebna- może chodzi o kontrole lotów? To mieszkańcy wysp wpadli w lekką histerię i opis był ewentualnych skutków, ale obrazu całości to specjalnie nie zmienia, w tekście poprawię.