Co kto widzi w Buenos Aires?

Pewna część czytelników zna, a nawet poleca blog FerFala i czerpie z niego wiedzę o Argentynie. Otóż- chciałem wyjaśnić mój stosunek informacji tam przekazywanych.
Zacząć należy od tego, że blog ten jest pisany z perspektywy osoby która ma niezbyt dużo doświadczenia życiowego (a w trakcie opisywanego załamania w 2002 była nastolatkiem), nie za wiele podróżowała i daleko jej do znajomości świata.
Teraz- drobna dygresja, Buenos Aires jest miastem OLBRZYMIM. Oficjalnie aglomerację zamieszkuje ok. 13 mln ludzi, faktyczna liczba jest zapewne gdzieś pomiędzy 15 a 17 mln (w końcu mnie też tu nie ma :)). Jak na aglomerację tej wielkości jest to miasto dość bezpieczne (choć nie bardzo bezpieczne) Wskaźnik zabójstw, włamań i rozbojów jest na poziomie europejskim i dobrze poniżej tych samych wskaźników z USA. Jak wszędzie- tutaj też są lepsze i gorsze dzielnice, choć z racji tego, że dominuje wysoka i gęsta zabudowa, odległości pomiędzy nimi są relatywnie niewielkie- więc i przestępcy mogą się względnie łatwo przemieszczać. Są też (choć wbrew propagandzie nie tak dużo- villas, czyli slumsy) – tam oczywiście nie zapuszcza się ani policja, ani normalni ludzie. Jak w każdym mieście tej wielkości- trzeba po prostu wiedzieć, gdzie jest jaka dzielnica- i oczywiście można znaleźć zarówno salon Ferrari, jak też kompletną nędzę.
Wracając- FerFal mieszkał w zdecydowanie marnej dzielnicy i opisywał rzeczywistość go otaczającą- nic dziwnego, że chciał się wynieść- też bym chciał na jego miejscu. Z tym, że ja bym się wynosił zaledwie 20 km.....
Przestępczość- tu mogę mieć nieco spaczony ogląd, bo jestem białym z północy Europy (czyli tak z 15 cm wyższym niż tutejsi) i przy okazji jakiś czas trenowałem różne dalekowschodnie sztuczki- co dla wprawnego oka jest widoczne choćby w sposobie poruszania się (a rozbójnicy mają wprawne oczy). Więc oprócz kieszonkowców (niestety ponoć najlepszych na świecie) w normalnych miejscach nic mi tu specjalnie nie grozi- choć z kieszonkowcami też nie miałem nieprzyjemności spotkania się. Zresztą 95% populacji to są biali, a blisko 100% przestępców to Metysi - ponoć głównie Peruwiańczycy- wystarczy na takich uważać.
Oczywiście- z racji wielkości populacji, zabójstwa, rozboje i napady zdarzają się tu codziennie lub prawie codziennie. Z racji wielkości miasta i gęstości zabudowy- przestępca nie złapany (albo zastrzelony) od razu zwykle uchodzi bezkarnie. Ale to są pochodne wielkości miasta. 
Odnosząc do porównań pomiędzy Buenos a USA- tam miał okazję znaleźć się w dobrych dzielnicach, gdzie trawniki były przystrzyżone i wszystko wyglądało ładnie-plastikowo. To może się podobać bardziej na pierwszy rzut oka, ale ja też tam byłem. Są różnice- na pierwszy rzut oka USA wyglądaja lepiej, na drugi lepiej wygląda Argentyna. Porównując marnie zarabiającego mieszkańca USA i Buenos Aires- ten pierwszy pracuje na nowy komputer 3 dni, ten drugi miesiąc- tyle że- dla tego pierwszego poważna choroba to wyrok śmierci, a angina może się skończyć bankructwem, a dla drugiego stoi otworem bezpłatna opieka medyczna, jedna z lepszych na świecie (nie przesadzam- co najmniej cała Ameryka Łacińska się tu zjeżdża na leczenie). Ten pierwszy żre junk food, bo na nic innego go nie stać, ten drugi odżywia się zdrowo i normalnie. To kto do cholery żyje lepiej???
Druga sprawa- Argentyna się bogaci- to jest widoczne zarówno w statystykach, jak i na ulicach. Ubocznym skutkiem jest drobiazg- koszt życia wyrażany w dolarach dość gwałtownie rośnie. Dla osoby zarabiającej w USA (jak FerFal na sprzedaży książki), siła nabywcza zarobków dość szybko maleje. Niezbyt przyjemna i frustrująca sytuacja- zdecydowanie pogarszająca ogląd kraju.
W tej chwili tutaj jest ogrom możliwości dla każdego, kto posiada jakieś umiejętności techniczne lub dobre kontakty na północnej półkuli.
To by było na tyle- jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, czytajcie krytycznie wszystkie źródła. Ja akurat tu się czuję znakomicie, FerFal tego kraju nie znosi- ale weźcie też pod uwagę, że straszenie katastrofą to po prostu jego biznes. Ja nie mam żadnego- gdyby ktoś się pytał- nie ściągam imigrantów, nie potrzebuję żadnego więcej polskiego towarzystwa.

19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Piszesz o olbrzymich mozliwosciach dla ludzi o umiejetnosciach technicznych lub kontaktach, moglbys to rozszerzyc? Albo napisac jak sam sie utrzymujesz (o ile oczywiscie to nie ingeruje zbyt w Twoja prywatnosc).

Jarema pisze...

Najpierw piszesz o tym, ze to libertarianski kraj, pozniej ze jest tam bezplatna (jak to bezplatna, lekarze pracuja za darmo?) opieka zdrowotna. Jak ty jako "nieistniejacy obywatel" korzystasz z tej opieki?

Nie zrozum mnie zle, cenie twojego bloga i mi sie podoba chce tylko wyjasnic te niescislosci.

Anonimowy pisze...

Ad Jarema...

Wiesz, mnie się wydaje, iż poprzedni wpis Maczety był poświęcony "poczuciu wolności", jakiego doznał po przeprowadzce z Polski.

Czym innym zupełnie jest "raj obiecany" opisywany przez liberałów :)

Przykład Argentyny pokazuje, iż trzeba podchodzić z dużą rezerwą do wszelkiego typu ideologii skrajnych.

Ale to moje zdanie - ciekawe, co Tobie odpisze Maczeta.

Pzdr - kurczak opierzony

kawador pisze...

Ad kurczak opierzony

"trzeba podchodzić z dużą rezerwą do wszelkiego typu ideologii skrajnych."

Dokładnie.

Pytanie, czemu nikt nie podchodzi z rezerwą dla arcyskrajnej ideologii, która dzisiaj rządzi światem? Dwadzieścia jeden powodów, dla których etatyzm jest radykalną i radykalnie niespójną teorią:

http://jakubw.blogspot.com/2010/08/dwadziescia-jeden-powodow-dla-ktorych.html

Tyle w temacie skrajności i hołdowania skrajnościom. Drzazgę w oku bliźniego widza, a belki w swoim nie.

Anonimowy pisze...

Ad kawador...

Wyczytałeś gdzieś w mojej wypowiedzi pochwałę obecnego stanu rzeczy ?

Belka - drzazga - zupełnie nietrafione.

kurczak opierzony

futrzak pisze...

Jarema:
opieka zdrowotna w Argentynie nie jest darmowa oczywiscie - jest finansowana z podatkow, podobnie jak w Kanadzie na przyklad albo Australii.
Korzysta sie tak, ze w razie probemu jedzie sie na ostry dyzur do panstwowego szpitala i nie ma mozliwosci, zeby Cie NIE PRZYJELI. Nikt nie wymaga papierkow, dowodow, nic. Robia co trzeba, daja leki do reki i ewentualnie kaza sie stawic znow.
Dla tych, co chca sie czuc bardziej pewnie, mieszkajac w Buenos, mozna wykupic sobie uslugi firmy Vital. Kosztuje toto dodatkowe 50 peso miesiecznie (czyli jakies 11 USD) a mamy bardzo profesjonalna karetke w pelni wyposazona przyjezdzajaca po kilku minutach na wezwanie.

Libertarianskiego kraju w pelni na swiecie NIE MA.

kawador pisze...

Ad kurczak opierzony

Ja tylko zareagowałem na rzucanie słowem-wytrychem, że radykalizm. to jest takie mega lewackie, że po prostu robi mi się niedobrze. Radykalizm nie jest problemem. Problemem jest tylko to, jakiego rodzaju jest to radykalizm. Zarówno koncepcja, że człowiek ma prawo kupić sobie broń palną i bronić własnego domu, jak i koncepcja, że nie ma prawa sobie broni kupić i ze dom ochroni mu państwo - to sa koncepcje radykalne, ale diametralnie różniące się od siebie w treści.

kawador pisze...

Futrzak

"Libertarianskiego kraju w pelni na swiecie NIE MA."

Kiedyś było Deadwood :)

http://libertarianizm.net/thread-1147.html

Maczeta Ockhama pisze...

Otóż nic nie jest czarno- białe. Państwem można sie nie przejmować do pewnego poziomu- pracy na własny rachunek. Nikt sie tobą nie zainteresuje- w praktyce nawet skarbówka. Za to protekcjonizm jest potężny- cokolwiek przewieźć przez granicę są to naprawdę spore cła i też bariery pozacelne. W szpitalach lekarze mają ZAKAZ sprawdzania legalności pobytu, nie mówiąc o jakiś odpłatnościach czy coś. Ja nie miałem okazji korzystać, ale nie miałbym problemów. W sensie libertarianizmu- w znacznie większym stopniu chodziło mi o faktyczne poczucie wolności i realny brak barier dla drobnego biznesu- duży to inna sprawa. A patrząc od ortodoksyjnej strony to bardzo socjalistyczny kraj- protekcjonizm, obłędne prawo pracy, wysokie podatki, itp. Faktycznie- dla małej firmy żaden z tych problemów nie istnieje, są one wymierzone w wielkie korporacje.

Anonimowy pisze...

Ad kawador

"Lewackie" :) Dobre...

Zw\żywszy na korzenie liberalizmu :)

Kurczak opierzony

kawador pisze...

Ad) kurczak opierzony

"Lewackie" :) Dobre... Zw\żywszy na korzenie liberalizmu :)"

No jakie są korzenie liberalizmu? Tylko mi nie wyskakuj, że Bastiat siedział po lewej stronie, bo po lewej stronie siedzieli wówczas WSZYSCY przeciwnicy absolutyzm: socjaliści, liberałowie, komuniści (jakobini), faszystowscy komuniści (Mollery), demokraci (zwolennicy Rousseau) etc. Gdybyś dzisiaj zwołał parlament i zaprosił do niego wszystkich przeciwników tvn24, to po prawej miałbyś zwolenników tvn24, a po lewej: liberałów, libertarian, komunistów, anarchokomunistów, neonazistów, katolików przedsoborowych, wielu PiSowców etc. I co - wszyscy oni to lewica?

Anonimowy pisze...

Ad kawador...

Twoja współczesna paralela zupełnie nietrafiona :)

Liberalizm zaczynał się "międzynarodówką" - wiedziałeś o tym.
Wymierzoną w państwa, narody, tradycje i wiarę.
Owe "przeżytki ograniczające wolność" miały zostać zastąpione czymś, co wymyśliło paru "starszych braci w wierze".
Tak trudno zrozumieć, dlaczego to wymyślili ? Wystarczy popatrzeć na skutki rozluźnienia tradycji we współczesnym świecie...

kurczak opierzony

kawador pisze...

@kurczak opierzony

"Wymierzoną w państwa, narody, tradycje i wiarę."

Wymierzony w feudalizm
Narodów wtedy jeszcze nie było - to wymysł rewolucji francuskiej i lewicy
Tradycja - feudalizm
Wiara - pierwsze słyszę, żeby John Lock, Smith czy Bastiat atakowali wiarę - jeśli już, to przywileje kościelne.

Istotą liberalizmu było ustanowienie praw człowieka. Prawa te miały być szanowane i realizowane przez wszystkich członków społeczności i miały dotyczyć w takim samym stopniu każdego człowieka. Z tej perspektywy różnica między socjalistami a liberałami sprowadza się do zdefiniowania katalogu praw człowieka, który w wypadku liberalizmu jest bardzo ubogi (w zasadzie odnosi się wyłącznie do praw negatywnych), podczas gdy w wypadku socjalizmu znacznie rozszerzony (wolność "do"). Inaczej mówiąc, dla liberała wolność to po prostu niezależność od czegoś, a nie prawo do czegoś. Postrzeganie np. służby zdrowia czy pracy jako praw, które się należą bez względu na wszystko, jest skutkiem reinterpretacji prawa przez kulturowy marksizm. Zapisane prawo do szczęścia w amerykańskiej konstytucji miało charakter arystotelesowski, czyli było prawem wybrania własnej drogi do szczęścia i miejsca w społeczeństwie, a nie nakazem "uszczęśliwiania" obywateli przez państwo. Dlatego "lewica" (historycznie opozycja wobec absolutyzmu) od samego początku swego istnienia była mocno podzielona. Po lewej stronie siedzieli zarówno ultra-liberałowie (Bastiat), kolibry (Tocqueville), jak i pospolici socjal-demokraci. W 1848 roku, kiedy Tocqueville był członkiem komisji zajmującej się redagowaniem nowej konstytucji, to właśnie większość złożona z ówczesnych socjal-demokratów, czyli dzisiejszej lewicy zaproponowała:

"Republika winna roztoczyć opiekę nad osobą, rodziną, religią, własnością, pracą i mieszkaniem każdego z obywateli, winna dostarczyć niezbędnego wszystkim ludziom wykształcenia, które pomoże rozwijać te zdolności, które służą chwale ojczyzny; winna zapewnić utrzymanie obywatelom, którym nie stało szczęścia: zadbać o to, by mieli pracę (w granicach możliwości Republiki), zapewnić środki do życia tym, którzy aktualnie nie pracują."

Tocqueville wygłosił wtedy słynną przemowę, będącą sprzeciwem wobec zapisów tejże ustawy. Powiedział: "Głęboki brak zaufania do wolności i rozumu ludzkiego, głęboka pogarda dla jednostki samej w sobie, dla człowieka. Wszyscy oni nie ustają w staraniach, by niszczyć, podcinać ludzką wolność, przeszkadzając jej wszelkimi sposobami. Są zdania, że państwo powinno nie tylko kierować społeczeństwem, ale musi też być, by tak rzec, nauczycielem każdego człowieka. Co mówię: belfrem. I pedagogiem. Aby człowiek nie zbłądził, państwo musi wciąż trwać przy człowieku i prowadzić go, wspierać i utrzymywać. Słowem... jest to w większym lub mniejszym stopniu konfiskata ludzkiej wolności. Gdybym miał znaleźć ogólną formułę dla określenia tego, nad czym tutaj debatujemy, powiedziałbym, że jest to nowy rodzaj poddaństwa."

Anonimowy pisze...

Źródło prezydentów - Wikipedia : "Liberalizm wywodzi się z okresu oświecenia. Skupiał on zwolenników tej epoki i związanych z nią nurtów filozoficznych. Postulował przeprowadzenie szeregu reform społeczno-politycznych, takich jak: zniesienie ustroju feudalnego, ograniczenie przywilejów szlacheckich, zastąpienie pańszczyzny wolnością gospodarczą, wprowadzenie równości obywateli wobec prawa, ograniczenie roli Kościoła, zniesienie monarchii i absolutyzmu, wprowadzenie demokracji opartej na konstytucyjnej zasadzie trójpodziału władzy czy też respektowanie praw człowieka, swobód obywatelskich i zasad tolerancji.

W 1823 we Francji odbyło się spotkanie grupy liberałów, na którym przyjęto dokument ("Plan liberałów na rzecz wzmocnienia rewolucji"), w którym to zawarte były postulaty nawiązania intensywnych stosunków pomiędzy liberałami z innych krajów. Na spotkaniu w Genewie w 1924 powołano do życia Międzynarodowe Porozumienie Partii Radykalnych i Podobnych Partii Demokratycznych, na czele którego stanął Francuz M.F. Buisson. W kwietniu 1947 w Oksfordzie odbył się kongres założycielski Międzynarodówki Liberalnej, w wyniku którego opublikowano wspólny manifest"...
"... Liberalizm społeczny (kulturowy, obyczajowy) – skupia się na prawach jednostek do ich sumienia i stylu życia. Liberalizm kulturowy obejmuje takie kwestie jak wolność seksualna, wolność religijna, wolność poznawcza oraz ochronę przed ingerencją państwa w sferę życia prywatnego. O liberalizmie kulturowym pisał John Stuart Mill w swoim dziele O wolności (On Liberty), ostro sprzeciwiając się ingerencji państwa, struktur religijnych lub jakichkolwiek innych form nacisku w życie prywatne jednostek, które mają prawo do własnej moralności jak i w skrajności także czynienia szkody samym sobie[3]. Przykładem liberalizmu kulturowego jest np. sprzeciw wobec państwowych regulacji dotyczących sztuki, gier hazardowych, seksu, prostytucji, aborcji, antykoncepcji, alkoholu i narkotyków..."
"...Liberalizm gospodarczy (ekonomiczny) – pogląd, który odrzuca wszelkie ograniczenia, które krępują wolny rozwój gospodarczy i wolną konkurencję na rynku, promując „państwo-minimum” tzn. państwo ograniczające swoją działalność do zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego, zewnętrznego oraz zajmowania się sprawami, którymi nie jest w stanie zająć się prywatny kapitał. Warto zauważyć, że wszystkie środki, które posiada państwo, aby wypełniać funkcje, z którymi – jak wyżej – prywatny kapitał "nie jest w stanie sobie poradzić" pochodzą właśnie z prywatnego kapitału..."

Fantastycznie - już kiedyś mieliśmy podobną sytuację - II Rzeczpospolita szlachecka z "nic o nas bez nas" - gdzie król nie miał kasy na wojsko...
Dziwne - takie głupoty mogły pisać "koguciki znad Loary" gdzie wojska było aż nadto - ale człowiek, który zna historię Polski żeby się na te głupoty łapał ?

"...Liberalizm socjalny – zwany także nowym liberalizmem lub reformowanym liberalizmem powstały w późniejszych latach XIX wieku w krajach rozwijających się, na który wpływ miały poglądy Jeremiego Benthama oraz Johna Stuarta Milla. Według poglądu warunkiem korzystania z wolności jest zagwarantowanie przez państwo wszystkim obywatelom równych szans w dostępie do podstawowych dóbr (np. edukacji, kultury, służby zdrowia)"...

Liberalizmów więc "jak psów".

Cdn

Anonimowy pisze...

"...Zgodnie z tradycją liberalizmu wolność jednostki jest najważniejszą wartością, która ma zastosowanie do wszystkich sfer życia w społeczeństwie. Zgodnie z tym poglądem, błędem jest oddzielanie różnych form liberalizmu, jakie ma miejsce w jego nurtach, gdyż wszystkie są konsekwencją jednej filozoficznej zasady wolności..."

Patrz wyżej - nieskrępowana "wolność do "odmienności"" :)

"...Libertarianizm opowiada się za ograniczeniem państwa do roli "nocnego stróża" (minarchizm), bądź też całkowitą jego likwidacją (anarchokapitalizm). Libertarianie postulują wycofanie rządu z zajmowania się zarówno gospodarką jak i sprawami społecznymi. Typowi przedstawiciele: amerykańska Partia Libertariańska..."

I właśnie o to chodziło w istocie ( i cały czas chodzi ).

I tak dalej...

Nie odniosłeś się do ciekawego wątku - a mianowicie międzynarodówki liberalnej :)
Zaiste - początki jakże przypominające początki "socjalistów" :)

Ps "Feudalizmu" już dawno nie ma - w co jest wymierzony obecny liberalizm ? :):)

kurczak opierzony

Anonimowy pisze...

I na koniec kawador...

Ja chętnie spróbuję "liberalizmu" - naprawdę...

Pod jednym warunkiem...

Wprowadzimy go 100 lat później niż Niemcy i Rosja... A my w tym czasie postawimy na armię :)

Takie "odwrócenie sytuacji" z XVII i XVIII wieku.

Czym skończyła się "wolność szlachecka" dla Polski ? Muszę przypominać ?

kurczak opierzony

Anonimowy pisze...

No dobra, nie chciałoby Ci się usiąść czasami z polskimi znajomymi, piwka napić? Pytam z ciekawości...

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonimowy
Pewnie, że by się chciało. Ale po pierwsze jest internet, pogadać zawsze można. A wygląda też na to, że znajomi z Polski będa mnie tu w miarę często odwiedzać

Maczeta Ockhama pisze...

Otóż ogólnie pojęta kultura techniczna jest tu na dość niskim poziomie (znaczy w porównaniu do Europy), kto ma umiejętności techniczne na poziomie polskiej "złotej rączki" jest tu już raczej wartościową osobą. Choć generalnie pracę to trzeba sobie samemu wymyślić- tu się na etat praktycznie nie zatrudnia i dopiero w ostateczności.