Gospodarcza historia najnowsza Argentyny, czyli pochwała protekcjonizmu

Historia kryzysu argentyńskiego jest jednym z najbardziej fascynujących wydarzeń ostatnich dziesięcioleci- spróbuję ją tu opisać w pewnym chronologicznym porządku, i z pewnymi spekulacjami jak podobny scenariusz może się przydarzyć południowej europie czy USA.
Zresztą w bardzo wielu punktach historia Argentyny i Polski się w miarę blisko pokrywa i mogę się śmiało posługiwać analogiami zrozumiałymi dla polskiego czytelnika.
Więc- dawno temu i już nikt tego nie pamięta była sobie tutaj dyktatura wojskowa, której funkcjonariusze uwielbiali poruszać się produkowanymi tutaj Fordami Falcon (służbowe to zwykle czarne) Dla swojskości tego widoku mogę przypomnieć, że pojazd ten bardzo dokładnie przypominał Wołgę M22, zresztą ponoć większość części pasowała (pewnie jak zwykle projektanci Forda nie potrafili sami zaprojektować jeżdżącego samochodu i zwyczajnie skopiowali produkty wiodącej na świecie radzieckiej technologii- czy jakoś podobnie). Mniej ważni funkcjonariusze poruszali się za to lokalnie produkowanymi Fiatami 125 (nie mylić z FSO 1500!- tu akurat to był bardzo dobry samochód). Więc siepacze dyktatury porywali ludzi i wrzucali ich do wody (o ile wiem, żaden z porwanych nie nazywał się Popiełuszko, ale i tak jest swojsko- nieprawdaż?).
Mundurowi pod koniec swych rządów zajmowali się głównie drukowaniem pieniędzy, i w końcu jakaś różnica z Polską, rozpętywaniem głupich wojen. Pierwsza (z Chile) nie całkiem doszła do skutku, ponieważ dzięki stanowczej mediacji Watykanu, rozkaz ataku, już wydany dzielnej argentyńskiej armii został odwołany w ostatniej chwili. Z następna poszło lepiej- przynajmniej na początku, ponieważ Malwiny (użycie nazwy Falklandy może skutkować tu co najmniej ostracyzmem towarzyskim) zostały zajęte, ale Brytyjczycy szybko udowodnili, jaka jest prawdziwa wartość bojowa argentyńskiej armii.. I tak się skończyły rządy mundurowych.
Następnie nastąpiły wolne wybory i szybka inflacja (skąd my to znamy?). Dla powstrzymania inflacji wprowadzono plan związania waluty z dolarem USA oraz szybką prywatyzację dla pobudzenia wzrostu gospodarczego (różnica polega jedynie na tym, że kursy związane były oficjalnie- w Polsce identyczny mechanizm znany był pod inną nazwą, a kurs związany był nieoficjalnie). Poza tym w Polsce działał zaledwie 2 lata zanim się zawalił, w Argentynie udało się utrzymać to aż przez 10 lat. Więc, lata 90-te tutaj to czas wzrastającego PKB, wielkiej prywatyzacji, przyspieszonej deindustrializacji i gigantycznego życia na kredyt. Udało się zbudować „nowoczesną” gospodarkę opartą na usługach, gdzie 70% PKB to była konsumpcja- z prostego powodu- nic się opłacało produkować, import był tańszy, pensje w miarę wysokie, tylko bezrobocie ładnie rosło. Oficjalnie gospodarka przestała być konkurencyjna z powodu kryzysu jaki nawiedził m.in. Brazylię pod koniec lat 90-tych, ale w rzeczywistości system sztywnych kursów walutowych na dłuższą metę nigdy i nigdzie nie działał w warunkach papierowej waluty. Tutaj też, jak wszyscy wiedzą zakończył się jak zwykle- tylko przy mentalności południowców (znaczy południowoeuropejskiej- bo takie to społeczeństwo jest) z większym hukiem. Punkt startowy w 2002 r. był wyraźnie gorszy niż w 1990- znikła duża część fabryk i linii kolejowych, przez ten czas też utracono część (i tak niezbyt zaawansowanej...) kultury technicznej. Przy okazji- w kraju bez żadnego socjału za to z wysokim bezrobociem oczywiście szybko rosła przestępczość.
Ale- teraz dalsza część:
Otóż zawaliło się, co się zawalić miało. Wierzyciele pożyczający rządowi ogromne sumy na utrzymanie wymyślonego (za pomocą ekspertów z tych samych banków) systemu walutowego zostali posłani na zielona trawkę. Kurs uwolniono i z poziomu 1:1 spadł do 1:4, by potem wrócić i ustabilizować się w okolicach 1:3. 
Skutki były natychmiastowe- import praktycznie zanikł, pieniędzy na rynku nie było, więc ruszył eksport wszystkiego czego się da. Poziom życia oczywiście spadł- po pierwsze importowane dobra konsumpcyjne praktycznie znikły, a po drugie- wszystko co dotychczas w kraju pozostawało teraz ruszyło za granicę. Krajowe towary staniały w takim samym stopniu jak spadły zarobki, ale też cały kraj stał się śmiesznie tani dla osób z dochodami w innych walutach. Imigranci zaczęli walić drzwiami i oknami- z dwóch zupełnie różnych grup- pierwsza to biedacy z Paragwaju, Peru i Boliwii- bo tu była praca i jakieś zarobki, druga to przeważnie anglojęzyczni „obywatele świata”. Więc ceny nieruchomości też zaczęły rosnąć, urosły z jednej strony dzielnice biedoty,a z drugiej okolice gdzie częściej można usłyszeć angielski niż hiszpański.
Choć też były kolejne konsekwencje- w największym skrócie nastawiona na eksport rabunkowa gospodarka. Dość szybko zaczęły się problemy- np. z przełowieniem rzek, czy zatruwaniem środowiska przez górnictwo. Eksporterzy liczyli zyski, każdy kto coś potrafił zaczynał produkcję czegokolwiek. Te czasy już minęły- dziś koszty pracy i życia są tu już dość wysokie- choć dla odmiany rząd stara się zniechęcać importerów jak może. Przemysł wszelkiego rodzaju tu ciągle rośnie, choć oczywiście światowy kryzys też tu dotarł. Sieć drogowa zawsze była w miarę przyzwoita, choć oczywiście w niektórych regionach asfaltowych dróg niezbyt gęsta. Za to sieć autostrad w ciągu ostatnich 10 lat urosła z 893 km do ponad 2100 (akurat się ktoś w gazecie chwalił), ale ile jest naprawdę- to nie wiadomo, wiadomo, że co najmniej tyle (jakby odwrotnie niż u nas). Sieć kolejowa, kompletnie zrujnowana pod rządami liberałów, jest w trakcie odbudowy (tak sobie to idzie, choć jest bardzo potrzebna- zwłaszcza do transportu towarów).  

Podsumowując stan obecny- choć peso obecnie wydaje się przewartościowane, i to solidnie, przemysł, górnictwo i rolnictwo mają się tu nieźle. Po załamaniu w 2002 nastąpił reset systemu- ale ten kraj się odbił dlatego, że miał gigantyczne zasoby wszystkiego- zwłaszcza najlepszych na świecie gleb i to dzięki gospodarce dość rabunkowej. 
Obecny kształt gospodarki za to Polski zupełnie nie przypomina- może jedynie pewne połączenie lat 80-tych (w sensie istnienia krajowego przemysłu i relatywnie niewielkiej wymiany handlowej) i 90- tych (w sensie istnienia wolnej gospodarki, choć ograniczanej rozbudowaną biurokracją).
A przede wszystkim- jest to kraj olbrzymich zasobów i importu technologii. Relatywnie biedny (choć, wbrew statystykom PKB, itd., wydaje się nieco zamożniejszy od Polski). Średnia jakość lokalnych wyrobów waha się pomiędzy tragiczną i jako-taką, a różnice w cenach surowców i gotowych wyrobów (zwłaszcza akceptowalnej jakości) są naprawdę spore.  Daje to wielkie pole do popisu każdemu z jakimikolwiek umiejętnościami technicznymi, czy kapitałem.

33 komentarze:

Krzysiek pisze...

Niedawno odlądałem na YT film o tym jak kryzys w Argentynie rozkręcał się. Warto zobaczyć, choćby pod kątem tego co może wystąpić w Polsce: http://www.youtube.com/watch?v=rH6_i8zuffs&feature=results_main&playnext=1&list=PLFBD7EFAE8BE4F748
Napisy po angielsku.
Trzymam kciuki za wszystkich "nowych" Argentyńczyków.

Anonimowy pisze...

"Sieć kolejowa, kompletnie zrujnowana pod rządami liberałów, jest w trakcie odbudowy"

Błąd, gdyby rządzili prawdziwi liberałowie nic by nie zostało zrujnowane.

Anonimowy pisze...

@anonimowy
Tak, a gdyby w Sowietach wprowadzono PRAWDZIWY komunizm, to wtedy mieliby raj na ziemi ;-D
brysio

Anonimowy pisze...

@Brysio
mamy takich liberałów jak komunistów - realnych, a nie wyidealizowanych. Ich wspólne cechy to złodziejstwo, destrukcja i zamordyzm, tyle, że wychodzą oni z innych założeń ideologicznych.-)

kawador pisze...

"Sieć kolejowa, kompletnie zrujnowana pod rządami liberałów, jest w trakcie odbudowy"

Mogę wiedzieć, co ci "liberałowie" takiego zrobili, że kolej została zrujnowana? Bo jeśli ci "liberałowie" przypominają choć trochę "liberała" (nazywanego "wolnorynkowym" ekonomistą) z tego filmiku, to ja się nie dziwię, że kolej legła w gruzach:

czołowy kryptosocjalistyczny ekonomista Reagana, twórcą "krzywej Laffera" - Arthurem Lafferem vs WOLNORYNKOWY, LIBERALNY ekonomista Peter Schiff:

http://www.youtube.com/watch?v=DpHZ-c3kw98

Maczeta Ockhama pisze...

@ kawador i inni
Co do sieci kolejowej, a zresztą przemysłu też- generalnie sprzedawano to jak najszybciej i bez żadnych warunków co do inwestycji, itp. Efekt- już wyeksploatowane części, których nie można było rabunkową eksploatacją przywrócic do zyskowności były natychmiast zamykane i złomowane. A mechenizm był taki- rabunkowa eksploatacja to po prostu szybszy zwrot kapitału- a jak sie inwestuje, to z kredytu i jest to najlepsza metoda- szybki zysk. I tak to sobie działało.

Anonimowy pisze...

Witaj Maczeto...

Na wstępie - jak najszybszej przewagi przychodów nad "rozchodami" w nowej rzeczywistości ( tego samego już życzyłem Futrzakowi ).

I dzięki za ten wpis - może dotrze do "ideologicznych jednokierunkowców" ( nie przy MFW, globalizacji i obecnych bankach ) - konieczny jest protekcjonizm.

Pozdrawiam - Sancho Pansa

kawador pisze...

@Maczeta

"generalnie sprzedawano to jak najszybciej i bez żadnych warunków co do inwestycji"

No to jest szerszy problem - prywatyzacja przeprowadzana przez urzędasów.

@Anonimowy

"może dotrze do "ideologicznych jednokierunkowców"

Jako "ideologiczny jednokierunkowiec" chciałbym tylko przypomnieć, do czego służy w praktyce protekcjonizm - budowie korporacjonizmu. Na protekcjonizmie zyskują specjalne grupy interesu, niektóre wielkie korporacje, związki i grupy rolników, z których wszyscy liczą na podwyższenie swoich cen i otrzymanie wyższych płac w stosunku do tego, co mogliby oczekiwać na wolnym rynku. Te specjalne sfery dysponują odpowiednimi pieniędzmi i/lub politycznymi wpływami na przeforsowanie korzystnego dla nich prawa. Z kolei politycy wykorzystują łatwowierność niedoinformowanych wyborców i zyskują dla tego prawa poparcie.

Gabriel Kolko przytomnie zauważył, że ruch trustowy poniósł całkowitą klęskę na polu kartelizacji rynku czysto dobrowolnymi i prywatnymi metodami. Trusty były przekapitalizowane, zbyt duże i nieefektywne, więc natychmiastowo po sformowaniu zaczęły tracić udziały w rynku. Jedynie dzięki kartelizacji dokonanej przez progresywne państwo regulacyjne udało się osiągnąć stabilne rynki oligopolistyczne.

Chcesz protekcjonizmu i ochrony "rodzimego rynku" - nie możesz potem wieszać psów na korporacjach, bo to schizofrenia. Sam sobie je wyhodujesz.

Anonimowy pisze...

Ad kawador...

Przyjmijmy to, co napisałeś o "korporacjonizmie" jako prawdę - taki ukłon z mojej strony...
Kogo państwo może łatwiej "przyciąć" do właściwych rozmiarów ? Kolosa międzynarodowego czy własnego monopolistę ?

"nie możesz potem wieszać psów na korporacjach, bo to schizofrenia. Sam sobie je wyhodujesz."

Daruj "kawador" - gdzie ty żyjesz ? Korporacje są i teraz - problem w tym, że trudno je państwu "przyciąć" do właściwych rozmiarów ( posłużę się sformułowaniem stosowanym wobec banków - "za duże, żeby przyciąć" - tu jednak chodzić będzie o miejsca pracy a nie utopione w wierzytelnościach bankowych pieniądze ).

kawador pisze...

"Kogo państwo może łatwiej "przyciąć" do właściwych rozmiarów ? Kolosa międzynarodowego czy własnego monopolistę ? "

Państwo nigdy niczego nie przytnie do żadnych właściwych rozmiarów - nawet samego siebie. Państwo (politycy) najpierw przydzielają środki polityczne, tworzą korporacje (monopole/oligopole), potem je dokarmiają, a potem jest już za późno. Historia amerykańskiego korporacjonizmu to genialny przykład na poparcie moich słów:

http://pokazywarka.pl/xhmkym-2/

"Korporacje są i teraz"

No są, przecież wiem, że są. A protekcjonizm tylko stworzy kilka nowych.

Anonimowy pisze...

"Klasa polityczna" to nieco inszy "problem"... Jak chcesz - możemy pogadać - ale na razie ograniczmy się do "wątku"...

"No są, przecież wiem, że są. A protekcjonizm tylko stworzy kilka nowych"

Niech będzie i 1000 nowych... Zdecydowanie łatwiej "przyciąć" 1000 "PH Handel" niż jedną "Coca-Colę"...

Anonimowy pisze...

I dodam jeszcze tylko tyle - skoro wg ciebie będzie "kilka nowych" - to już nie będzie monopol, oligopol - a jak będzie zmowa cenowa - przycinamy.
A na dzień dzisiejszy mamy wolny handel i wykupywanie przez gigantów ( Coca Cola etc ) lokalnych przedsiębiorstw. Ukrócisz takie monstrum ? Jak ?

futrzak pisze...

Kawador:
Chcialam zwrocic uprzejmie uwage, ze w czasach, kiedy USA rozwijaly sie w zadziwiajacym tempie, kwitl u nich protekcjonizm czyli ochronne cla importowe:
http://zezorro.blogspot.com/2011/10/chroncie-fabryki-pensylwani-ca-ochronne.html

Korporacje zaczely rosnac w sile w momencie, kiedy uzyskaly legal status same as natural persons.
Wprowadzenie ochronnych cel importowych nie jest powodem powstawania korporacji w ich dzisiejszej postaci.

kawador pisze...

"Ukrócisz takie monstrum ? Jak ? "

Najpierw obadaj, w jakich warunkach powstają międzynarodowe korporacje takie jak Coca Cola, a potem gadaj o przycinaniu. Protekcjonizm nie jest przycinaniem tylko wspieraniem i umacnianiem karteli. Więc to kiepska metoda - jakbyś pożar gasił benzyną.

"a jak będzie zmowa cenowa - przycinamy."

Dobre. Przycinań to sobie możesz płotki od cementu, żeby plebs kwiczał z radości przed wyborami. Problem polega na tym, że dzisiejsze państwa wraz z ich progresywnym ustawodawstwem regulacyjnym jako z natury rzeczy będące organizacjami przestępczymi i w dodatku zarządzanymi albo przez durni, albo przez zdeklarowanych złodziei, tworzą "prawa", dzięki którym korporacje i "rynki finansowe" mogą w ogóle powstawać, co w normalnych warunkach jest nie do pomyślenia. Korporacja może być zatem "gorsza" tylko w tym sensie, że budynek korporacji widać, a państwa nie widać, a nawet i stojąc przed budynkiem Sejmu, trudno go skojarzyć z korporacją, podczas gdy w istocie gdyby nie ustawy produkowane w Sejmie, działalność takich korporacji byłaby niemożliwa. Niestety jest ona możliwa, ponieważ chłopcy i dziewczęta zasiadający w Sejmie to w 90% tumany, wyhodowane na marksistowsko-keynesowskich odżywkach, niepotrafiące dostrzec wpływu, jaki ich działalność wywiera na rzeczywistość, z kolei pozostałe 10% decydujące w istocie o wszystkim, to najzwyklejsi w świecie złodzieje, pozostający całkowicie bezkarni.

Panowie z zarządów korporacji czy finansjera z Wall Street – prócz przeliczania kasy, jaką uda im się wydoić z przedsiębiorstw, którym "zarządzają" – trudnią się także korupcją polityków, wpływając na stanowienie prawa (oczywiście politycy nie mają NIC przeciwko). Niekoniecznie korumpują, wręczając im walizki z pieniędzmi (choć to też) – korumpują ich zapewniając im swoją wdzięczność i wsparcie w nadchodzących wyborach i poparcie elektoratu zachowującego święte „miejsca pracy” w zamian za stosowne rozwiązania prawne korzystne dla korporacji właśnie i chroniące status quo. Działają w ten sposób na szkodę konkurencji, wolnego rynku, innowacyjności i konsumentów. Bezpośrednie, finansowe subwencje o charakterze kryzysowym to tylko niewielki wycinek całokształtu państwowej pomocy i przywilejów, oferowanym "rynkom finansowym". Państwowa ochrona podejrzanej własności ziemskiej, cła, embarga, koncesje, podatki, reżim własności intelektualnej, monopol pieniądza, różne regulacje jakościowe, sanitarne itp. – wszystko to, zdaniem liberałów, skutkuje kartelizacją gospodarki, a więc akumulowaniem kapitału w rękach relatywnie (w porównaniu do reszty społeczeństwa) nielicznej grupy ludzi. A więc nie jest tak, że państwo przychodzi biznesowi z odsieczą tylko w sytuacjach kryzysowych – państwo musi nieustannie interweniować, tworzyć odpowiednie ramy prawne dla działalności gospodarczej korporacyjnego kalibru, aby zysk Sorosów był w ogóle możliwy.

kawador pisze...

@Futrzak

"Chcialam zwrocic uprzejmie uwage, ze w czasach, kiedy USA rozwijaly sie w zadziwiajacym tempie, kwitl u nich protekcjonizm czyli ochronne cla importowe"

Skomentowałem ten tekst pod nickiem mental84. ZezZorro nie wie do końca, o czym pisze - z całym szacunkiem dla niego.

"Korporacje zaczely rosnac w sile w momencie, kiedy uzyskaly legal status same as natural persons. Wprowadzenie ochronnych cel importowych nie jest powodem powstawania korporacji w ich dzisiejszej postaci. "

Oczywiście, że jest. Zwłaszcza, że cła w USA były horrendalnie wysokie. Proszę przeczytać to, co podlinkowałem wyżej - autorem jest Charles Beard.

Ale żeby nie było - cła to nie jest powód jedyny. Są jeszcze patenty, dotacje, subwencje, nadziały ziemi, regulacje jakościowe i odnośnie bezpieczeństwa, cała masa państwowego gówna.

Maczeta Ockhama pisze...

OK- pytanie kto zyskuje a kto traci- tracą oczywiście konsumenci- kupuja droższe i gorsze towary- w sklepach widzę to bardzo wyraźnie. Ale tracą też wielkie korporacje- skala produkcji na tak małym rynku preferuje małych wytwórców. Może trochę "z czapy" przykład- powiedzmy dziurkacz, który może być produkowany w Chinach, w wielkiej fabryce na cały świat, albo na miejscu w relatywnie małym warsztacie na lokalny rynek. Taki rynek nie utrzyma stada korporacyjnych urzędasów i tyle. A z drugiej strony- korporacyjnego świata też nie lubię, ale on działa wyłacznie dzięki papierowemu pieniądzowi i dostepowi do tańszego kredytu. Jeśli protekcjonizm jest jedynym sposobem na utrzymanie produkcyjnej klasy średniej i powstzymanie korporacji to jestem za. Może Adam Smith się w grobie przewraca- ale sorry, tak świat dziś działa.

kawador pisze...

"korporacyjnego świata też nie lubię, ale on działa wyłacznie dzięki papierowemu pieniądzowi i dostepowi do tańszego kredytu."

Taaa. On działa, bo popiera wszystko to, co tzw. opinii publicznej jest przedstawiane jako "działanie dla dobra ogółu".

1. Enron niezmordowanie orędował na rzecz wprowadzenia surowych regulacji w dziedzinie energii, popieranych przez działaczy ochrony środowiska. Enron korzystał z posiadanego wpływu i działał tak, by trzymać urzędników, będących zwolennikami braku interwencji z dala od federalnych komisji regulujących funkcjonowanie przemysłu energetycznego.

2. Philip Morris gorąco wspierał rozszerzenie regulacji federalnych dotyczących sprzedaży oraz reklamy tytoniu. W międzyczasie rząd federalny, który pozwał niegdyś koncern Big Tobacco, dokłada obecnie wszelkich starań, by zapewnić ochronę wielkim kompaniom tytoniowym przed konkurencją lub przed pozwami sądowymi.

3. Ostatnia podwyżka podatków w stanie Wirginia przeszła dzięki niestrudzonym staraniom liderów państwowego biznesu (state’s business leaders); warto również zaznaczyć, że wielki biznes ma za sobą długą historię popierania i wspierania podwyżek podatków.

kawador pisze...

Dalej:

4. General Motors zapewnił kluczowe poparcie nowym, surowszym regulacjom dotyczących czystości powietrza, których wprowadzenie w życie przyniosło koncernowi olbrzymie zyski.

5. Obama jest solidnym kandydatem wielkiego agrobiznesu, do którego płyną ogromne rządowe subsydia. Od momentu wejścia do Senatu w 2005 roku Obama niezłomnie popierał wszystkie bez wyjątku ustawy korzystne dla wzrostu produkcji etanolu i innych biopaliw, czyli korzystne dla korporacji, ba, poparł nawet jakąś ustawę uchwaloną z inicjatywy George'a Busha Młodszego, bo zawierała zapisy, które podobały się gigantom agrobiznesu, takim jak Archer Daniels Midland (czołowy producent etanolu), Cargill, ConAgra. Nietrudno zgadnąć, czy Obama głosował za, czy przeciw obniżeniu ceł na tańszy etanol z Brazylii i innych krajów, bo i nietrudno się domyślić, że taka obniżka ceł wzbudziłaby irytację jego sponsorów-kukuruźników. Jeden z doradców ekonomicznych Obamy oświadczył, że w jego zaangażowaniu na rzecz biopaliw nie ma absolutnie niczego dziwnego – najzwyczajniej w świecie biopaliwa są "najlepsze dla kraju". Kiedy pod kraj podstawimy Big Kukurydza, to wszystko się będzie zgadzać.

6. Regulacje w branży żywieniowej wspiera kartel złożony z następujących firm:

http://nowadebata.pl/2011/08/14/dlaczego-jesz-to-co-jesz/

Ponadto rynek żywnościowy w USA jest regulowany przez amerykańskie ministerstwo rolnictwa (United States Department of Agriculture – USDA ), które dotacjami układa jadłospis amerykanów, dosłownie "płacąc" im za jedzenie takich a nie innych produktów.

Mógłbym tak do rana. Tu nie chodzi tylko o papierowe pieniądze i kredyt.

Anonimowy pisze...

Hehe...

Futrzaku, Maczeto... Macie swoje wcześniejsze przemyślenia ( USA, Polska ) - obecnie konfrontujecie je z Argentyną. I są one takie, jakie są.

Ja, autochton Polski ( póki co :)) - myślę podobnie ( wbrew liberalnej sieczce 24 h na dobę ).

Jak macie taką chęć - dajcie wykład polskim "liberałom" - co i jak w Argentynie i Am. Płd. ( jesteście u źródła i wiecie pewnie x razy więcej od "teoretyków" ) - dla dobra naszej "Umęczonej".

Ja główkuję na miejscu w Polsce - i tutaj naprawdę brak materiałów nt gospodarek Am. Płd.

Pzdr - Sancho Pansa

kawador pisze...

@Anonimowy

"Ja, autochton Polski myślę podobnie ( wbrew liberalnej sieczce 24 h na dobę )."

Jakiej "liberalnej sieczce"? Ja "liberalnej sieczki" nie słyszałem w mediach, odkąd zyskałem świadomość. Ale chętnie się dowiem, o jakich liberałów i o jaką liberalną sieczkę chodzi. Bo może chodzi środowisko sierot po Geremku. Andrzej Szahaj i inni? A może o Blacerowicza? Tego samego Balcerowicza, którego można bez cienia przesady nazwać ojcem polskiej "społecznej gospodarki rynkowej". Słynny plan Balcerowicza odhaczył reformy wolnorynkowe w III RP, pozwalając na zakonserwowanie socjalizmu w mniej "społecznie pożądanych dziedzinach" niż mięso i papier toaletowy. 20 lat później ten sam facet, zamiast we spółkę z kumplami z UW robić kokosy, staje się człowiekiem, który niesie masom światłość rzeczywistej sytuacji polskich finansów oraz kaganek oświaty w postaci wolnorynkowej indoktrynacji.

A może chodzi o apologetów Unii Europejskiej, demokracji i bohaterskiej walki z nierównościami?

Jeżeli o taką "liberalną sieczkę" chodzi - to ja też mam jej dość.

Anonimowy pisze...

Ad kawador...

Uważaj - wchodzisz na ścieżkę z której nie będzie powrotu ( dla ciebie ).

I Maczeta, i Futrzak i myślę że i ja - mamy już pewne doświadczenie życiowe.

Ty dziś próbujesz przeciwstawiać Balcerowicza liberalizmowi- w uproszczeniu JKM...
A jak Balcerowicz robił bezmyślną prywatyzację - JKM piał z zachwytu...
Refleksja jakaś "kawador" ???

Czy dalej bezrefleksyjne łykanie "pisaniny na zamówienie" z zachodu ?

kawador pisze...

"Refleksja jakaś "kawador" ???"

Primo, mam w dupie JKM. Mnie ten facet nie interesuje. Głosowałem na niego raz, na początku lat 90, potem dałem sobie spokój.

Secudno - liberalizm to są bardzo konkretne postulaty wyrażane przez bardzo konkretnych ludzi. Balcerowicz NIGDY nie był liberałem wedle jakichkolwiek znanych kryteriów.

No i trzy - po czynach ich poznacie. Europa tkwi po uszy w czymś, co znajduje się na przeciwnym do liberalizmu biegunie. Nawet nie wiem, jak to coś nazwać, takie jest popierdolone. Dystrybutyzm chyba najlepiej pasuje. Albo demokracja konfiskatoryjno-redystrybucyjna. Co to ma wspólnego z liberalizmem - NIE WIEM.

P.S.

Mogę prosić o jakiegoś linka do peanów JKMa pod adresem Balcerowicza i jego "prywatyzacji"? Będę miał dodatkowy argumentach w dialogu z "korwinistami" zapatrzonymi ślepo w swego guru ;)

Anonimowy pisze...

Ad "kawador"...

Cyt. :"...Europa tkwi po uszy w czymś, co znajduje się na przeciwnym do liberalizmu biegunie. Nawet nie wiem, jak to coś nazwać, takie jest popierdolone. Dystrybutyzm chyba najlepiej pasuje. Albo demokracja konfiskatoryjno-redystrybucyjna. Co to ma wspólnego z liberalizmem - NIE WIEM."

Nie Europa - a cały zachodni świat ( to raz ). Nazwać to możesz dowolnie - dla ciebie może to by "dystrybutyzm" czy dla korwinistów "socjalizm" (:)) - a dla mnie na przykład po prostu ZŁODZIEJSTWO. A złodziejstwo w dawnych wiekach karano obcięciem rąk ( a nie bailoutem ).

Co do reszty...

A propo liberalizmu - NIE.
Ponieważ w tej ideologii zupełnie nie zwraca się uwagi na realne koszty wytworzenia zdeterminowane choćby geograficznie ( koszt energii ) - stąd tanie kraje Azji Południowej będą wytwarzać -a reszta kupować... Dopóki starczy kredytu bankowego :) A właśnie przestało "starczać" :) OOOlaboga... A ten "liberalizm" był taki fajny...

Odnośnie Balcerowicza - robił dokładnie to, o co chodziło zainteresowanym, aby z POlski stworzyć kolejny bezwolny teren ekspansji MFW - a Mikke klaskał ( linku nie podam - od jakichś 10 lat nie zaglądam w netowe rejony UPR ).

Sancho P.

Maczeta Ockhama pisze...

Tutejszy neoliberalizm działał dokładnie tak samo jak Balcerowicz, tylko z wiekszym rozmachem. Oczywiście część przedsiębiorstw została sprywatyzowana i zarządzana przyzwoicie, ale większość to właśnie była gospodarka rabunkowa. A dziś- to jest cały czas kwestia manipulacji walutą- jak wróci to do normy to wolny handel jest dobrą rzeczą.
A Sancho Pansa ma generalnie rację- choć ja tez tych przyklasków JKM dla Balcerowicza nie pamiętam. Oczywiście lepiej kupować stąd gdzie koszty produkcji są niższe i eksportować to co jest dobrem danego kraju. Więc na dziś jednak pochwalam protekcjonizm- nirco mniej przyjemnie, ale pozwala żyć każdemu. Albo i nie- może jednak jakieś argumenty inne niż "bo tak"?

Anonimowy pisze...

ja jestem maly zuczek, i prosilbym o rozwiniecie/wyjasnienie nastepujacego fragmentu od kogos bardziej zorientowanego: "Ponieważ w tej ideologii zupełnie nie zwraca się uwagi na realne koszty wytworzenia zdeterminowane choćby geograficznie ( koszt energii ) - stąd tanie kraje Azji Południowej będą wytwarzać -a reszta kupować... Dopóki starczy kredytu bankowego :) A właśnie przestało "starczać" :)" - co to znaczy ze wlasnie przestalo starczac? no i poza tym, na moja glowe to Azja Pd. jest dosc tania, wlacznie z energia.. w sensie, ze nie trzeba w wiekszosci miejsc ogrzewac... chyba ze nie o to chodzilo

Maczeta Ockhama pisze...

Ależ jeśli się wszystko wyrówna- to generalnie w krajach południowych potrzeba mniej energii dla przeżycia człowieka i może on być mniej produktywny (to jest nie tylko Azja, ale też południowa Europa, czy Am. Łacińska. W północnej Europie musi być bardziej produktywny aby fizycznie przeżyć. A zamiast pracować lub żyć biednie południowi europejczycy i mieszkańcy USA zaciągają kredyty i żyją ponad stan. Teraz ten kredyt się kończy i poziom życia spadanie, a koszty produkcji razem z tym. To jest bardziej zależne od dostepu do kredytu i kursów walutowych, ale coraz bardziej prawdziwa ekonomia mówi "sprawdzam". A po prawdziwym zawale papierowego pieniądza Argentyna znów będzie jednym z najbogatszych państw świata.

kawador pisze...

@Maczeta

"A Sancho Pansa ma generalnie rację- choć ja tez tych przyklasków JKM dla Balcerowicza nie pamiętam."

Generalnie to nie wiem, w którym miejscu Sancho Pansa napisał cokolwiek, co ma jakiś głębszy sens, prócz walki z "liberalną sieczką 24h", która nie istnieje i JKMa, wychwalającym prywatyzacje Balcerowicza, czego nikt nie może sobie przypomnieć.

Anonimowy pisze...

Ad "kawador"...

"Nie Europa - a cały zachodni świat ( to raz ). Nazwać to możesz dowolnie - dla ciebie może to by "dystrybutyzm" czy dla korwinistów "socjalizm" (:)) - a dla mnie na przykład po prostu ZŁODZIEJSTWO. A złodziejstwo w dawnych wiekach karano obcięciem rąk ( a nie bailoutem ).

Co do reszty...

A propo liberalizmu - NIE.
Ponieważ w tej ideologii zupełnie nie zwraca się uwagi na realne koszty wytworzenia zdeterminowane choćby geograficznie ( koszt energii ) - stąd tanie kraje Azji Południowej będą wytwarzać -a reszta kupować... Dopóki starczy kredytu bankowego :) A właśnie przestało "starczać" :) OOOlaboga... A ten "liberalizm" był taki fajny..."

Coś tu jest "bez sensu" ??? :)

Wskaż więc sens :) Powodzenia...

Sancho Pansa

Anonimowy pisze...

kawador - 10/10, uncool_ben

rafal bauer pisze...

Krzysiek, naszą rozmowę w tym specyficznym miejscu obok Intraco w Warszawie zapamiętam na długo. Szkoda, że nie udało nam się spotkac po raz drugi ale ponieważ wybieram się w styczniu do Buenos to może nadrobimy. Ale do rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że w tych wszystkich dyskusjach nie mam głosu ponieważ kolega Słomski zakwalifikował mnie do oligarchów i tym samym niejako całkowicie pozbawił swobody wypowiedzi. Taki emblemat oznajmia jasno: nachapał się więc jego zdanie jest kompletnie nieistotne. I to mnie w zasadzie martwi. Znajdujemy się w bardzo trudnym momencie jako kraj a nawet taki przykład jak Argentyna wywołuje ostre spory. A przecież historia jest tu wieża i czytelna i zgadzam się jak najbardziej dość podobna do polskiej choć z analogiami do sztywnego kursu bym się nie rozpędzał bo te dwa lata w Polandzie to był specyficzny okres. Jak już pisałem do Futrzaka, bardzo mi zależy na waszych obserwacjach ponieważ ten kraj odrobił lekcję która stanie się udziałem na pewno Grecji a kto wie czy nie Portugalii i Irlandii. Historia Argentyny dowodzi dla mnie czegoś innego: w Polandzie przemiany dokonały się w miarę cywilizowanie i choć wałki prywatyzacyjne oczywiście były to na o wiele mniejszą skalę niż się ciągle zakłada. Co więcej niewiele zakładów faktycznie wykończono za to wiele zmodernizowano. Dlatego mamy nadal duzy kawałek PKB w przemyśle i dzięki temu dalsza dewaluacja na nie zaszkodzi. Obniży poziom życia klasie średniej. Niestety. Ale per saldo krajowi pomoże.

futrzak pisze...

@kawador:
czym innym sa cla importowe stosowane bez wyjatku, a czym innym protekcjonizm stosowany wybiorczo wobec wybranych miedzynarodowych korporacji zarowno na rynku wewnetrznym jak i przy eksporcie-imporcie.

@rafal:
wydaje mi sie, ze w tej chwili rząd argentynski przesadza w druga strone. Ot chociazby ostatnie regulacje dotyczace scislej kontroli i ograniczen w obrocie dolarami. Z jednej strony nie chca, zeby kapital wywędrowywał z kraju oraz maja deficyt dolarow z powodu obrony kursu peso. Z drugiej strony caly handel na poziomie srednim (nieruchomosci, ziemia, samochody etc.) odbywa sie za gotowke i to w dolarach. Poniewaz w tej chwili normalny Argentynczyk nie moze kupic dolarow bez pokazania laurki z urzedu podatkowego (a ogromna wiekszosc z nich funkcjonuje w szarej strefie), to przestaje te dolary kupowac, w zwiazku z czym na rynku nieruchomosci, uzywanych dobr etc. jest zastoj.
Ulica nie chce oszczednosci trzymac w peso ze wzgledu na inflacje; rzuca sie na inne dobra konsumpcyjne, wiec w sklepach jest ograniczenie typu dwa kilogramy cukru na glowe.
Sytuacja patowa, zwykli ludzie czekaja na dewaluacje peso i co z tego wyniknie.

cedric pisze...

w USA państwowa Federalna Korporacja Ubezpieczenia Depozytów ubezpiecza z pieniędzy podatników kwoty do 250.000 dolarów amerykańskich na jednym rachunku bankowym). W krajach takich jak Argentyna jednak, nie ma innego wyjścia, jak tylko wyjść na ulice i walić garnkami i patelniami o solidne i mocno zamknięte złowieszcze drzwi banku. A wszystko to dzięki oszukańczemu systemowi rezerwy frakcyjnej.

http://bankowaokupacja.blogspot.com/2011/11/miedzynarodowy-kartel-bankowy-poza.html

Anonimowy pisze...

@cedric
tego, czy to ubezpieczenie zadziała amerykanie jeszcze nie sprawdzili...