Peak Oil – podstawy- czyli co to mnie obchodzi?

Ropa naftowa jest najważniejszym źródłem energii dostępnej człowiekowi. Nawet jeśli nie jest zupełnie niezastąpiona, jest z cała pewnością najbardziej uniwersalnym źródłem energii. Właściwie w transporcie nie można jej dziś zastąpić niczym innym, nadaje się także do wytwarzania prądu elektrycznego. Praktycznie w transporcie drogowym i morskim jedynym substytutem dla ropy naftowej są biopaliwa. Kolej przynajmniej może być zasilana prądem, który oczywiście może być produkowany z całkiem szerokiej gamy nośników energii. Ale to nie ma większego znaczenia- z prostego powodu: substytucji. Skoro zaczyna brakować ropy naftowej, dopóki mamy wolny handel surowcami energetycznymi, ceny ropy naftowej będą rosnąć i ceny pozostałe nośników energii dotrzymają im kroku... Choć przynajmniej w podstawowym zakresie transport ma szanse przetrwać....
Ale przechodząc do konkretów: czyli skali problemu. Najpierw oczywiste założenie: wydobywana ropa naftowa służy zaspokajaniu ludzkich potrzeb i komfortowi naszego życia, tak samo jak pozostała energia kopalna. Spadek ilości dostępnej energii albo będzie zrównoważony większą wydajnością energetyczną, albo spowoduje po prostu obniżenie średniego poziomu życia. Średniego na całej Ziemi, więc niekoniecznie od razu tak samo i wszędzie.
Ale właśnie garść liczb dla pokazania skali problemu:
Światowe wydobycie ropy naftowej to coś w okolicach 88 mln baryłek dziennie. Oficjalne liczby są nieco wyższe- ale jest tak parę haczyków. Po pierwsze- ostatnio do danych zostały włączone biopaliwa I tak jest podawane w zbiorczych zestawieniach (dane bez bio są jak najbardziej dostępne, ale wskazuję dla potencjalnych czepialskich), a po drugie i ważniejsze- dane dotyczące wewnętrznej konsumpcji w typowych krajach naftowych, z Arabia Saudyjską na czele, są hmm.., mało wiarygodne. Ale to nie jest tak istotne- przyjąłem te 88 mln baryłek, z całą pewnością prawdziwa liczba mieści się w przedziale +/- 5% od tego. Czyli przeliczając jednostki- daje to około 4 380 mln ton ropy naftowej rocznie. Sporo...
Teraz druga część- czyli ile światowe rolnictwo produkuje oleju? Z podstawowych roślin oleistych (soja, kokosy, oliwki, bawełna, itp.) łącznie w 2007 r. wyprodukowano 45 mln ton oleju (dane za http://faostat.fao.org – nowszych nie ma, a produkcja zdaje się, że szybko rosła w ostatnich latach). Należy do tego oczywiście dodać produkcje, która nie istnieje z różnych powodów w statystykach oraz regionalne i mniej popularne rośliny oleiste. Oczywiście szacowanie szarej strefy poza statystyką jest zawsze mocno niepewne- więc równie dobrze może to być dwukrotnie więcej. Ale z całą pewnością rząd wielkości jest właściwy. Dla porównania też- łączna produkcja podstawowych zbóż i ziemniaków wyniosła nieco ponad 1 mld ton.
Pokazuje to dwie rzeczy- skalę produkcji energii kopalnej (bo pamiętajmy też, że ropa stanowi „zaledwie” 1/3 ze zużywanych surowców kopalnych) i co za tym idzie- skalę naszego uzależnienia. I oczywiście pokazuje to też, że biopaliwa przy obecnym poziomie zużycia są pomysłem kompletnie poronionym. Owszem- mogą działać i wspomóc funkcjonowanie społeczeństwa w świecie kończącej się ropy. Ale pozwolą utrzymać co najwyżej kilka procent obecnego transportu. Utrzymanie obecnego stylu życia w sytuacji zmniejszających się z roku na rok zasobów energii przypomina grę w rosyjską ruletkę. Większości się uda, ale za każdym razem ktoś wypadnie i nie wróci- a to Egipt, a to Białoruś, albo kolega z pracy którego zredukowano i po np. rocznym poszukiwaniu czegokolwiek ograniczył swoje zużycie energii trochę, mocno lub do zera (A jak to zrobił: tu niech każdy, zależnie od nastroju wstawi sobie odpowiednią na to opowieść: optymistyczną, depresyjną lub taką zwyczajną...)
Łatwego wyjścia z sytuacji nie ma. A dzisiejsze czasy są decydujące- dopóki jako ludzkość jeszcze mamy cud energii kopalnej, dopóty milionami indywidualnych i paroma rządowymi decyzjami możemy w miarę powoli schodzić do społeczeństwa z minimalnym zużyciem kopalin energetycznych i całkiem przyjemnym życiem i społeczeństwem (a to przecież wymaga inwestycji i to potężnych, czyli energii, czyli paliw kopalnych) lub też zużywać to co mamy na dalsze utrzymywanie tego co mamy, a jak będzie problem to zabieranie tym co jeszcze mają.... I tutaj- ewentualnie mogę być w pewnym zakresie optymistą co do zachowania ludzi, ale niestety nie wierzę w jakąkolwiek racjonalność zachowania rządów (może z baaardzo nielicznymi wyjątkami). A niestety to władza jest pojedynczym największym konsumentem energii i co ważniejsze, przez kształtowanie infrastruktury, a i tzw. „politykę energetyczną” ma olbrzymi wpływ na kierunek w którym będziemy podążać. A i też największe możliwości zabierania tym, co jeszcze mają....
Kolejnego prostego wyjścia, czyli zwiększania produkcji rolnej też już jest mało. Łączny areał ziemi uprawnej na świecie od kilku lat spada- co przecież przy rosnącej (jeszcze...) liczbie ludności już powoduje gdzieniegdzie głód i bunty. Ze wzrostem wydajności z hektara też chyba wyczerpaliśmy proste rezerwy- jeśli to jest jeszcze możliwe to już naprawdę w niewielkim stopniu.
I to jest cała skala problemu. Ale dobrego wyjścia, w które uwierzą nie tylko niepoprawni optymiści, chyba nie ma....


16 komentarzy:

dpc.ucore.info pisze...

Warto też chyba wspomnieć, że ropa jest używana do produkcji nawozów sztucznych (AFAIK). Dodatkowy powód dla którego peak oil będzie odczuwalny w żołądku całych krajów.

Ludzkość ma sposób na brak surowców, wiele razy przetestowany i działający ze stuprocentową skutecznością: wojna.

Anonimowy pisze...

Jak to nie ma rozwiązania? Domy pasywne, energia słoneczna z elektrowni orbitalnych? Rozwiązania są, może dziś to sf ale jutro?

Anonimowy pisze...

Ślicznie Anonimowy ślicznie :) Maczeta pisze o rzeczywistości - ty o słonecznych elektrowniach orbitalnych. Właśnie z powodu takich ludzi jak ty , będziemy w ciemnej dupie za kilka lat ...

T.H.

artur xxxxxx pisze...

Ile trzeba energii aby zaprojektować, wyprodukować, wysłać na orbitę i zmontować tam taką elektrownię? :))

Anonimowy pisze...

@Anonimowy
Domy pasywne, energia słoneczna z elektrowni orbitalnych

Tyle, ze to wszystko kosztuje niesamowicie i pieniędzy i energii. W stosunku do "zwykłego" domu koszt domu pasywnego praktycznie podwaja się. Tymczasem zwiększając nakłady o ok 10% możemy osiągnąć jakieś 60-70% oszczędności. Tutaj kłania się zasada Pareto iż 80% wydatków podniesie sprawność domu jedynie o 20%. Dlatego też każdemu, kto buduje dom radzę zrezygnować z odzyskiwania ciepła z wentylacji i z pompy ciepła. Wydatek duży, zysk mały. Warto natomiast zainwestować w:
- kolektory słoneczne, wodne lub glikolowe, które pracują w okresie kwiecień-październik,
- kolektory powietrzne, które pozwalają podgrzewać na wejściu powietrze potrzebne do spalania i do wentylacji,
- biogazownia, ale to już nieco wyższa szkoła jazdy i raczej dla rolników;-)

Co do słonecznych elektrowni orbitalnych, to takie SF można na razie spokojnie miedzy bajki włożyć. Wystarczy przypomnieć ile był jazdy z malutkim teleskopem Hubble'a;-)

aaa pisze...

"ropa jest używana do produkcji nawozów sztucznych" - raczej głównie gaz ziemny (azotowe) i węgiel (mielenie skał, wypalanie wapna).

T.H., mylisz się, cywilizacja idzie naprzód właśnie dzięki takim "nawiedzonym" wizjonerom, a nie boidupom jęczącym jak stare baby, że "będziemy w ciemnej dupie za kilka lat".

aaa pisze...

@Hans, "radzę zrezygnować z odzyskiwania ciepła z wentylacji i z pompy ciepła. Wydatek duży, zysk mały." - w 2. przypadku zgoda, w 1. niezgoda. Spędziłem na obliczeniach duuużo godzin. Montuję rekuperator zaniedługo. Kolektory słoneczne są w miarę opłacalne tylko dzięki dopłacie od rządu prawie 50%.

Anonimowy pisze...

to po co ci te kolektory , rekuperatory i wyliczenia jak prąd będzie z orbitalnej elektrowni ?

T.H.

futrzak pisze...

panika:
nawiedzeni wizjonerzy i ich rewolucyjne odkrycia to fajna rzecz jest, ale nic nie pojdzie do przodu poki nie znajdzie sie ktos z kasa, kto taki projekt zrealizuje a nastepnie go wdrozy.
No i tutaj skala problemu jest taka, ze wzdrozenie moze nasza ledwie dychajaca (od strony ekonomicznej) cywilizacje rozlozyc.

aaa pisze...

@T.H., bo oprócz jarania się fanbojowskimi niusleterami próbuję sobie co nieco samemu przeliczyć.

@futrzak, pieniądze są w banku ;)

Anonimowy pisze...

panika rozłożyłeś mnie, pozdrawiam serdecznie :) T.H.

Racjonalne Oszczędzanie pisze...

Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem.

Ropa to podstawa, ale to nie jest jedyna technologia - na pewno czeka nas w mniejszym lub większym stopniu scenariusz kubański i pewne zmiany stylu życia i biznesu.

Czy aż tak na gorsze - nie wiem.

Drożejące paliwa już teraz wymuszają wiele zmian w dotychczasowym trybie życia (pośrednio dowodem na to jest także strona, którą prowadzę). Jeśli tylko wzrost cen będzie w miarę płynny - jak teraz - a nie skokowy - wszystko potoczy się samo - bez wielkich rewolucji.

I jedno jest pewne - kto się przygotuje teraz - wyjdzie na tym najlepiej.

Anonimowy pisze...

czym prędzej się ropa skończy tym lepiej dla środowiska naturalnego (NIE chodzi mi o emisję C02) a tym samym dla całej ludzkości.

Anonimowy pisze...

Anonimowy ten z drugiego postu ;-).

Dzięki za komentarze polemiczne...

Temat rzeka ale do T.H. i innych Szanownych komentujących - coś o praktyce napisałem ;-).

Wyjaśniam szerzej.

Ogrzewanie domów w naszej strefie klimatycznej zużywa bardzo dużo energii i tu rozwiązania w celu zmniejszenia jej zużycia mogą dać spory efekt. Należy wybrać najefektywniejsze rozwiązanie - to oczywiste (komentarz to za mało miejsca do rozwinięcia tematu). Tu dam przykład skrajnego marnotrawstwa w bloku w którym mieszkam - kratka wentylacyjna w łazience jest zaraz nad grzejnikiem ;-).

Wracając do tematu możliwości oszczędzania są spore i w tym kierunku należy działać. Tu tylko dodam, że jestem przeciwny wszelkim dotacją typu zielone certyfikaty itp. wypaczające cały system i prowadzące do takich absurdów jak import biomasy z krajów ameryki południowej do spalania w europie itp.).

Zgadzam się z tezą, że ludzkość będzie musiała dostosować się do podaży energii (zawsze tak było). Niemniej sami sobie tzn. Polacy pozwalamy sobie wbić nóż w plecy przez UE, która chce wykończyć polski węgiel dzięki któremu byliśmy całkowicie samowystarczalni jeśli chodzi o produkcję energii elektrycznej i bezpieczni. Bajki o złym CO2 niech sobie wsadzą w ... Jak się przerzucimy np. na gaz to już tak pięknie nie będzie bo jego podaż będzie zależeć od humorów władcy Rosji. Zakręci gaz czy nie? Zwłaszcza jak będzie mógł dostarcza gaz do swych przyjaciół Niemców już nie przez Polskę (Gazociąg Północny).

Ale choćby nie wiem jak oszczędzali to przy rosnącej populacji lub nawet utrzymującej się na tym samym poziomie zasoby energii na Ziemi się skończą wcześniej czy później. W dodatku im więcej energii do dyspozycji tym jesteśmy bogatsi i możemy żyć na wyższym poziomie. A energia słońca docierająca do Ziemi też jest ograniczona ilość. W dodatku jak zaczniemy odbierać energię z przyrody to jak to wpłynie na klimat? Spalanie biomasy to brak biomasy do użyźniania gleby itd.. Energia odnawialna wymaga użycia energii Kopalnej do wytwarzania urządzeń dla niej. Czy wiatraki produkują wystarczającą ilość na wybudowanie nowych na zamianę po ich zużyciu i jeszcze dla naszych potrzeb?

Więc wówczas trzeba ruszyć nie d***ą a głową, i pomyśleć nad innymi sposobami pozyskiwania energii. Elektrownia słoneczna to by tylko przykład, że należy rozwijać inne technologie. Jakie? To temat rzeka dla naukowców, inżynierów. A że wszystko wokół jest energią, nawet materia to chyba dadzą radę?

To w wielkim skrócie więc proszę o wybaczenie uproszczeń, skrótów myślowych itp.

Pozdrawiam

R.S.

aaa pisze...

Na szczęście jest globalne ocieplenie. Za parędziesiąt lat w PL będą bumper cropy takich rzeczy, jak miskant. Damy radę.

Zgodzę się w 1000% z autorem - dobrze się przygotować za wczasu, ale nie na armagedon, bo takowego nie będzie, tylko na stopniowe zacieśnianie energetycznego pasa. A pożyteczne często idzie w parze z przyjemnym, tylko nie można przesadzać, popadać w paranoję itd. Ja np. jestem w trakcie nabywania małego poletka, na którym sobie zrobię szklarnię. Bo mi się zamarzyło mieć np. własne truskawki (to, co się ostatnio kupuje w sklepach i na bazarach, to nie wiem co to jest, ale na pewno nie truskawki, smakuje jak jakiś w połowie skompostowany papier). Jak będzie wielka kicha (bezrobocie, jakiś większy krach gospodarki), to sobie tam posadzę ziemniaki co by wyżyć ;) a jak na razie będzie fajne hobby.

Anonimowy pisze...

Emm..., jakie globalne ocieplenie? To o którym świadczą ostatnie zimy i zwiększająca się pokrywa lodowa na północy? Dajcie spokój z tym globciem, to była ściema żeby handlować kwotami na co2.