Peak Oil w Cesarstwie Rzymskim

Najcenniejszym i najbardziej uniwersalnym surowcem w starożytnym Rzymie była oliwa z oliwek. Słuzyła jako podstawa wyżywienia większości mieszkańców, a także do oświetlenia, jako baza do leków,itp. Takie zastosowania jej zresztą pozostały w całym regionie, aż do czasów taniej ropy. Co jest interesujące, obecna Tunezja, czyli dawna Kartagina, a poźniej prowincja Afryka dostarczała olbrzymiej części oliwy produkowanej w Imperium. Śmiem twierdzić, że właśnie to było podstawą potęgi Kartaginy- oprócz handlu, która została złamana przez Rzymian- co więcej, po II wojnie punickiej Katagina została zobowiązana do zapłaty ogromnej kontrybucji- która została zapłacona i to chyba przed terminem- skądś te dochody musiały pochodzić. Rzymianie następnie rozpoczęli uprawę oliwek w obecnej Hiszpanii. Kolejna rzecz- najbardziej spektakularny okres rozwoju Rzymu to II w. przed nasza erą. Tak, wiem, że ekspansja trwała jeszcze długo, ale proszę zauważyć, że jest to okres znacznego rozwoj przy ciągłe i niezachwianej stabilności politycznej. I to własnie był ten czas- pierwsze sto lat nowego źródła energii- bardzo powolnego w rozwoju (drzewo oliwne maksimum produktywności osiąga po 40 latach!) pozwoliło na jednoczesny wzrost populacji, ekspansję terytorialną i poziom życia pozwalający na zachowanie stabilności politycznej i swobód obywatelskich. Później populacja nadal rosła, ale wszystkie nowe tereny już zagospodarowano w maksymalnie efektywny sposób- ilość energii (a w tym wypadku oliwy) na głowę mieszkańca zaczęła się zmniejszać- ekspansja nadal trwała, choć już w wolniejszym tempie, a stabilność polityczna legła w gruzach. I w p.n.e. to w końcu historia dyktatur i wojen domowych. Dopiero w okolicach roku Narodzenia Pańskiego populacja się ustabilizowała i ustrój wkrótce też- co oczywiście świadczy o tym, że granica wydolności ekosystemu w ramach rzymskiej gospodarki została osiągnięta. Co też, w warunkach gospodarki pieniężnej, oznacza, iż przeciętnej rodziny nie było w zaden sposób stać na utrzymanie potomstwa większego niż prosta zastępowalność pokoleń- i co więcej, była to prawdopodobnie negatywna zmiana w porównaniu do żyjących jeszcze pokoleń ich rodziców i dziadków. Musiało to rodzić napięcia społeczne- wszyscy pamiętali, że ich rodzice/dziadkowie łatwiej sie mogli utrzymać, na więcej ich było stać- potomstwa lub komfotu życia. Pełen obraz takich napięć jest dość dokładnie opisany w Nowym Testamencie. Tłumy poszukujące odpowiedzi na pytanie o sens życia i dokąd to wszystko zmierza, pytania o naturę gospodarki i pieniądza- to są dokładnie pytania jakie zadaje się w trakcie bańki spekulacyjnej lub kryzysu. Jak argumentowałem wcześniej- uważam, że kryzys bankowy roku 33 był jednym z istotnych powodów śmierci Chrystusa, a zapewne poprzedzała go era łatwego kredytu, a co za tym idzie, znikomej zyskowności przedsięwzięć biznesowych. Oczywiście w takich czasach- trudno "zwyczajnie" (tak jak rodzice) utrzymać rodzinę, ale jest łatwo o pieniądze (tylko trudno jej oddać) najprostszym pomysłem jest rzucić wszystko i ruszyć w świat. Objawy są te same dzisiaj. Tylko problem znacznie poważniejszy- bo produkcja oleju, od którego jest dziś uzależniona nasza cywilizacja nie tylko przestanie w pewnym momencie rosnąć, ale zacznie (już zaczęła?) maleć. Za to wydaje się, że są znaczne, niewykorzystane nisze ekologiczne i technooge, które w dłuższej perspektywie pozwolą naszemu gatunkowi dalej czynic ziemie sobie poddaną. Na razie ludzkość ocenia siebie samą jedynie pod kątem stopnia bliskości do ideału amerykańskiej klasy średniej- na całym swiecie kazdy marzy o domku z trawnikiem na przedmieściach. I ludzie oceniają się i są oceniani przez innych wedle prostego kryterium- stopnia realizacji tego ideału (ewentualnie z lokalnymi wariacjami- mieszkanie zamiast domu, itp.). Są oceniani przez innnych- bo człowiek jest istotą społeczną. Dlatego też kryterium oceny, czy nas stać na potomstwo- co przeważnie jest w końcu swiadomą decyzją- jest brane przez porównanie się z poprzednimi pokoleniami. I to porównanie wypada negatywnie. Nawet w nędznych latach 80- tych (gdzie przeciez liczba dzieci z roku na rok spadała) ogrzewanie i żywność były to rzeczy które nalezało "zdobyć", ale w rzeczywistości pewność ich uzyskania w przyszłości była większa niż dziś. Wtedy było porównanie do Zachodu i nadzieja na wyjazd lub poprawę tutaj. Dziś ta nadzieja jest przeszłością.Co prawda wiekszość osób nadal jest pełna optymizmu- ale ten optymizm polega na tym, że może kiedyś będą w stanie wychować na oczekiwanym przez nich samych i ich rodziców poziomie, może nawet dwójkę dzieci. "Pokolenie 1200 brutto", jak je nazwał kol. Doxa nie ma na to żadnych szans. I mieć nie będzie - choć jedyna sensowna nadzieja w tym, że dostosuje swój poziom życia i oczekiwania do rzeczywistych możliwości. I się uda.

4 komentarze:

edeq pisze...

pliz, nie każdy ma mikroskop.

Wojciech Majda pisze...

@ edeq
"ctrl" i "+" trzeba nacisnąć.

@Autor
Dlatego m.in. chcę mieć ziemię, by moje dzieciaki, które pojawią się w przyszłości miały się dobrze, nie ważne jaka na świecie będzie koniunktura.

Jacek Kobus pisze...

To chyba jednak nie jest takie proste. Surowców o strategicznym znaczeniu było więcej. Na pierwszym miejscu - zboże, czyli podstawa wyżywienia ludności. Ile troski przysparzało i władzom Republiki, i potem cezarom, zapewnienie bezpiecznych i regularnych dostaw zboża najpierw z Sycylii (o to poszło z Kartaginą w I wojnie punickiej...), potem z Egiptu..? Na drugim miejscu - chyba jednak: ludzka siła robocza. Okresowo tania aż do przesytu (jak się akurat stoczyło zwycięską wojnę i było wielu jeńców do sprzedania - jeszcze najlepiej: wykwalifikowanych!), w miarę upływu czasu, odkąd ekspansja ustała - coraz droższa. Z czego i upadek towarowego rolnictwa w zachodniej części Imperium i rozwój kolonatu, czyli stosunków proto-feudalnych. Brak siły roboczej i brak rekruta do wojska był podstawową bolączką późnego Cesarstwa - które, próbując tym brakom zaradzić, poszło na prawie totalną kontrolę gospodarki, reglamentację i planowanie: ze skutkiem takim jak zwykle - czyli totalnego krachu.

Do tego jeszcze kwestia kruszców i handlu ze Wschodem... Ogólnie: to dość skomplikowana sprawa jest!

Maczeta Ockhama pisze...

@ boskawola
Tak, ale to wszystko nastąpiło wiele lat później. Dotowana sprzedaż zboża i oliwy zaczęła się w I w p.n.e. i właściwie o jest poszlaką potwierdzającą ten tekst- towary te stawały się coraz mnie dostępne i rząd "musiał" interweniować. Kwestia niewolników nie ma dużego znaczenia- tzn. ma o tyle, że ułatwiała mobilność populacji i stanowiła barierę przed nieodpowiedzialnym zadłużaniem się. A cała reszta to już czasy upadku- III i IV w n.e.- chciałbym zauważyć, że Chrystusa i Dioklecjana różni większy odstęp czasowy niż nas i n.p. Napoleona I.