Kraj z ciekawą przyszłością- Islandia

Zimne i ponure miejsce gdzieś na północnym Atlantyku, jest też miejscem, które tradycyjnie zyskuje na kryzysach energetycznych- a na obecnym zyska w nieprawdopodobnym stopniu. Problem polega na tym, że może nawet za bardzo. Otóż patrząc na gospodarcze konsekwencje Peak Oil- chyba żadne miejsce na świecie nie jest tak dobrze przygotowane. I nie mam wcale na myśli ludzkich działań, a bogactwa natury. Trzy rzeczy: wykorzystywane już zasoby geotermalne- ogrzewanie domów nie jest żadnym problemem- ale to relatywny drobiazg, istotniejsze- znaczne zasoby hydroenergetyczne- które właśnie są ciągle zagospodarowywane- w szczególności przez energochłonny przemysł (głównie huty aluminium) i najważniejsze, moim zdaniem, i o największych, jeszcze nieprzewidywalnych konsekwencjach- łowiska. Otóż dzięki technologii obecnie około 80 wielkich kutrów (1500-2500 ton wyporności) obsługuje bardzo bogate łowiska w islandzkiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Jest to łącznie około 3 tys. ludzi, którzy produkują żywność wystarczającą dla kilku milionów. Oczywiście islandzkie rybołówstwo to nie tylko wielkie trawlery, jest też kilka- kilkanaście tysięcy mniejszych kutrów i małych łodzi rybackich- ale one łowią przy brzegu i dla tych rozważań mają mniejsze znaczenie.
A z drugiej strony- Islandia nie posiada żadnych złóż paliw kopalnych, a nowoczesne rybołówstwo opiera się na stali i ropie. I tak zostanie. Mocy potrzebnej do połowu nie da się uzyskać inaczej jak z silnika cieplnego. Co więcej- moc ta też musi być elastyczna i razem, tak jak są pewne alternatywny dla innych maszyn- w wypadku kutrów rybackich, zwłaszcza pełnomorskich- nie ma dla diesla dokładnie żadnej (chyba że zminiaturyzowana siłownia atomowa :)). Ale- nawet licząc zużywanie oleju jadalnego, uzysk żywności nadal jest gigantyczny. Kuter, który zużyje 5-10 ton ropy na dobę, w tym czasie wyłowi 50-300 ton ryb.
I w tym momencie- wbrew pozorom, właśnie zaczynają się problemy. Po pierwsze- jest jakaś granica eksploatacji łowisk. Dokładnie- to już została osiągnięta. Więcej łowić niż dziś nie można- więc najbardziej wartościową rzeczą nie jest wcale statek, a licencja połowowa/kwoty połowowe, itp. I oczywiście relatywna wartość będzie się z czasem coraz bardziej zwiększać. Docelowo jest poważne pytanie- kto na tym zarobi? Oczywiście, jeśli Islandia wstąpi do UE (co ich obecny rząd ma zamiar zrobić) problem się rozwiąże- unijne regulacje potrafią doprowadzić nawet rybaków do bankructwa. Za to jeśli nie- a naprawdę nie wierzę w przystąpienie Islandii do Unii, to zaczyna się robić ciekawie. Jeśli większość wartości licencji pozostanie u armatorów to będą oni stanowić wąską i bardzo bogatą elitę, która praktycznie będzie rządzić tym krajem. Jeśli zaś znaczne część powędruje do budżetu- pieniądze będzie miał rząd. I teraz pytanie na co je wyda. Na razie islandzki rząd jest bankrutem i oprócz problemów z obecnym długiem i płynnością ma do oddania spore kwoty Wielkiej Brytanii i Holandii za wyczyny swoich banksterów. Być może wkrótce jeszcze raz zrestrukturyzuje długi, ale w niezbyt odległej perspektywie będzie to kraj z najsolidniejszym budżetem w całym zachodnim świecie- bo opartym na opodatkowaniu odnawialnej energii. I wtedy właśnie mogą się zacząć problemy- dość tradycyjnie. Otóż Islandia jest małym krajem, o strategicznie istotnym położeniu i przy populacji w okolicach 300 tys. nigdy nie będzie w stanie obronić przed próbami aneksji/dominacji- a będzie bardzo atrakcyjnym kąskiem... Chciałbym przypomnieć- że przez ostatnie 100 lat odbyły się 3 wojny (o małej skali, ale zawsze) pomiędzy Islandią a Wielką Brytanią. I to jakoś zawsze wtedy, kiedy GB miała problemy energetyczne.... A i obecnie, sprawa Icesave nie została rozwiązana (mimo poważnych pogróżek ze strony GB), konflikt pomiędzy rybakami wrze i miarę rozwoju kryzysu będzie coraz ostrzej...  

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jedno uzupelnienie. Przy przerobce ryb powstaje odpad w postaci tluszczu rybnego. Z tego robi sie biodiesel, ktory z kolei moze napedzac kutry. O Peak Oil w przypadku rybolostwa bym sie wiele nie martwil. Gorzej z dostawa ryb do konsumentow.

slomski.us

Maczeta Ockhama pisze...

W istocie- zapomniałem o tłuszczu rybnym- choć nawet w wypadku dorsza jest go zbyt mało- w grę wchodzą chyba tylko wieloryby (wiem, że nie całkiem ryba :), ale z tego puntu widzenia bez różnicy)- a transport to nie taki problem. Obecnie kutry często się wyładowują od razu w Irlandii, Szkocji lub Anglii. A że żywność jest najdroższą postacią energii, na jej transport kogoś zawsze będzie stać

Anonimowy pisze...

Pewnie wiecie, że Islandia kilkaset lat temu była cała mocno zielona i ciepła? Nawet w notatkach z kurii biskupiej do papieża jest napisane, ile owiec ma Islandia...

Polska też jest ciekawym przypadkiem, bo ma:

1) złoża geotermalne porównywalne z Islandzkimi w przeliczeniu na 1 osobę !
2) ogromne złoża metali ziem rzadkich - na Mazurach
3) ogromne złoża węgla, miedzi i srebra
4) ogromne złoża gazu

Na razie tylko punkt 3 ruszony...

Anonimowy pisze...

jakieś źródło na temat pkt. 2 ?

notek pisze...

@Anonimowy - bardzo interesują mnie te informacje na temat ziem rzadkich na Mazurach. Te metale ostatnio niesamowicie podrożały, zwłaszcza po zaostrzeniu embarga Chin na ich export.
Wracając do Islandii to podejrzewam że przy braku paliwa do kutrów poradzą sobie - przerobią na wodór. Takie samochody i stacje tankowania widziałem tam już 2 lata temu. Ale zgadzam się z autorem bloga - właściele hut aluminium, elektrowni, może kutrów będa bardzo bogaci, ale nie wiem czy będą pracować tam Islandczycy. Młode pokolenie w odróżnieniu od starszych nie chce się przyzwyczaić do ciężkiej fizycznej pracy, a woli urzędować w przytulnym biurowcu w Reykjaviku.

Maczeta Ockhama pisze...

@ notek
Zupełnie serio- wodorem samochody może i tak. Zresztą sam twierdzę, że przyszłości paliwem będzie amoniak- który da się wytworzyć z prądu wody i powietrza tu więcej http://maczetaockhama.blogspot.com/2010/07/paliwo-przyszosci.html
A kutrów wodorem napędzać się nie da- mają olbrzymie potrzeby energetyczne, potrzebna jest w stosunku do wielkości gigantyczna moc i jest mało miejsca na zapasy paliwa- a z możliwością eksportu dużej ilości żywności- poradzą sobie z importem paliwa za dowolne ceny- przynajmniej do kutrów