Polski dług publiczny – spłata (deficyt cz.2)

Temat właściwie nudny. Oczywiście polski rząd pożyczonych pieniędzy nie odda – ale sam chciałem rozważyć, czy może jednak jest to przez przypadek możliwe.
Założenia następujące – koniec z zaciąganiem nowego długu, dotychczasowy niekoniecznie jest spłacany, ale odsetki są obsługiwane i jest rolowany na bieżąco, przy nie zmienionych stopach. I rząd liczy na wyrośnięcie z długu i/lub spokojne zinflacjowanie go.
Zgodnie z tym, co pisałem w poprzednim artykule, zrównoważenie budżetu to pozornie 100 mld złotych, praktycznie, wliczając spadek wpływów podatkowych- 140 mld. Są to szacunki raczej zaniżone, ale z drugiej strony nie uwzględniłem przychodów z prywatyzacji – planowanych na 25 mld.
Więc teraz spojrzenie na wydatki Planowane na ten rok wynoszą 301 mld (tylko budżetu państwa, ale wszędzie indziej trwa od pewnego czasu chowanie trupów w szafie i miejsca na żadne oszczędności raczej nie ma). Widać wyraźnie, że wydatki trzeba po prostu przyciąć do kości. Projekt przyszłorocznego budżetu jest to po prostu koncert życzeń i jedyne co pozwala na pewno stwierdzić, to to, że pod koniec 2011 r. (nie)potrzebne decyzje urzędowe otrzymamy jeśli do urzędu przyniesiemy własny papier... Wzrost dochodów podatkowych o 8,6% przy inflacji 0,5% to moim zdaniem dość oderwana od rzeczywistości prognoza. W szczególności w kontekście podanych właśnie danych z wykonania budżetu za 3 kwartały bieżącego roku. Dochody podatkowe i niepodatkowe wyniosły 160,2 mld zł.. W dochodach niepodatkowych mieszczą się kary i grzywny oraz wpłata z zysku NBP (czyli podatek inflacyjny – w uproszczeniu) oraz dochody z prywatyzacji 11,9 mld zł, które odliczam. Mamy więc po 3 kwartałach 2010 r. dochody w wysokości 148,3 mld zł, co ekstapolując da 197,7 mld złotych. Wygląda to dużo gorzej niż plan. Być może dochody w ostatnim kwartale bywają wyższe, ale w miarę będę się trzymać tej liczby, zaokrąglając ją tylko do 200 mld.
Teraz wydatki – wbrew pozorom wydatki na obsługę długu nie są wysokie - w tym roku zaledwie 6,2 mld – czyli do końca roku uzbiera się jakieś 8,5 mld. I taką wartość bardzo optymistycznie przyjmijmy (bardzo optymistycznie, że stopy nie wrosną, a wiarygodność rządu nie spadnie – choć przy cięciu wydatków do kości raczej akurat wiarygodność wzrośnie – więc założenie chyba OK)
Dotacja do FUS, 34 mld , a co już nieciekawe wzrost o 10 mld r/r i wykonanie 89,7 % planu. Czyli dotacja skończy się w październiku, a ZUS zaciągnie kredytu komercyjne większe niż planowano. Kompletna katastrofa, a co jest już śmieszne – planowana dotacja w przyszłym roku ma być mniejsza o 2,1 %.. Śmiech przez łzy, ale budżet na 2011 to naprawdę odlot.
Więc zakładając uczciwe rozliczenie z emerytami – dotacja do ZUS musi wynosić jakieś 50 mld złotych.
Wojsko, policja i sądownictwo jest to około 40 mld złotych – jak wynika z dyskusji pod poprzednim artykułem, wydatków tych właściwie już się nie da przyciąć- przynajmniej wojskowych, bez naruszenia struktury państwa.
Po stronie dochodów, zgodnie z szacunkiem z poprzedniej części nasze 200 mld zmniejszamy o 40 mld i zostaje 160 mld dochodów podatkowych budżetu.
Teraz wydatki – wojsko, policja i sądownictwo – 40 mld
Wydatki drogowe – obecnie około 30 mld (poziom remontów poniżej koniecznych potrzeb, bez wliczania dróg lokalnych) – dla przyzwoitej jakości infrastruktury przyjmijmy 40 mld.
Dotacja do FUS i obsługa zadłużenia – 58,5 mld – te 1,5 dodajmy na administrację..
Jeszcze tylko wyrównanie budżetu FUS z tytuły składki przekazywanej do OFE – powiedzmy 18 mld.
Mamy po pewnych zaokrągleniach budżet – dochody 160 mld zł, wydatki 158 mld zł – nie jest źle?
Jest. Przy obecnym poziomie opodatkowania, Rzeczpospolitą stać na różnisty socjał w wysokości 2 mld zł rocznie. Obecne wydatki na edukację wynoszą około 35 mld zł. Więc powiedzmy, że likwidacja państwowej edukacji jest nierealna i musi pozostać – z budżetem zmniejszonym o 90%. I to już koniec możliwości III RP. Żadne więcej wydatki nie są w ogóle możliwe i po zniknięciu pożyczkodawców ich nie będzie.
W teorii. Praktycznie wszystkie będą cięte w miarę siły przetargowej ministrów, ich popleczników i stosownych związków zawodowych. Więc nie będzie żadnych 40 mld na drogi – a prawdopodobnie 10, dotacja do FUS będzie obniżona, ZUS będzie zaciągał kolejne kredytu, a wszystkie możliwe płatności budżetowe przeciągane. Do tego należy dołożyć już zaplanowany terror skarbowy - pod ładną nazwą „prognozowanego wzrostu dochodów budżetu z tytułu kar i grzywien” - czyli planuje się, że w przyszłym roku obywatele staną się mniej praworządni – ciekawe. Może media zaczną namawiać do działań sprzecznych z prawem – aby można było nałożyć odpowiednią ilość kar i grzywien?
W ten sposób rząd oczywiście złamie jakiekolwiek resztki zaufania do państwa i tylko umocni zwyczaj omijania go na każdym kroku- podcinając przy okazji gałąź przyszłych dochodów podatkowych...

26 komentarzy:

Iulius pisze...

Sądownictwo pewnie dałoby się przyciąć - karne przez legalizację różnych zabronionych rzeczy, cywilne przez obowiązek szukania rozstrzygnięcia najpierw przed prywatnym sądem arbitrażowym.

Iulius pisze...

(co oczywiście miałoby znikomy wpływ na całość rachunku)

Maczeta Ockhama pisze...

Jeszcze więcej dałoby się procentowo zaoszczędzić na administracyjnym - choć jest dużo mniejsze. Depenalizacja nawet sporej grupy zachowań dużo nie da - mimo wszystko gros pracy sądów i prokuratur to są prawdziwe przestępstwa (jazda pod wpływem, posiadanie, itp. są to bardzo szybkie sprawy) A te cywilne zmiany by wymagały całkowitej zmiany systemu procedury cywilnej - prędzej będziemy mieli plemienną anarchię niż taką reformę.
Swoją drogą mnie samego zszokował taki wynik. Praktycznie on oznacza, że nie ma żadnego ratunku dla obecnych emerytur.

Maczeta Ockhama pisze...

Moja własna refleksja po przeczytaniu: Jedynym politycznie prawdopodobnym wyjściem jest drakońskie przycięcie emerytur- tak do 20-50% obecnej wartości i jednocześnie przycięcie do granic śmieszności wszystkich innych wydatków - szkoły będą bezpłatne, ale niedogrzane, itp. To się pewnie odbędzie stopniowo, przy ciągłym łupieniu wszystkich jak się da. Czas najwyższy zwijać firmę...

Anonimowy pisze...

"Zaplanowany terror skarbowy", to już się odbywa, ostatnio miałem "przyjemność dofinansować gminę Pyrzyce. To że na terenie miasta nie da się naruszyć kodeksu drogowego (miasto nieprzejezdne), nie przeszkodziło to rajacom zainstalować ukrytego radaru 2 km na prostej za za miastem (typowa pułapka na jelenie). Ograniczenie 90 km/h przekroczyłem o 12 km. Z prawdziwą przyjemnością dołożę się do skromnego budzetu gminy. Niestety będzie to jednorazowy datek. Zawsze zatrzymywałem się w tej miejscowości by coś zjeść i zatankować, po takiej gościnności nigdy wiecej tego nie zrobię. Wydaje mi się, że strata gminy z tego tytułu będzie dużo większa niż uzyskana przymusowa darowizna. Apeluje do innych o podobny wyraz wdzięczności dla darbiorców tego typu. Może to ich czegoś nauczy.

E.G. pisze...

"Założenia następujące – koniec z zaciąganiem nowego długu, dotychczasowy niekoniecznie jest spłacany, ale odsetki są obsługiwane i jest rolowany na bieżąco, przy nie zmienionych stopach. I rząd liczy na wyrośnięcie z długu i/lub spokojne zinflacjowanie go."

Niestety, nie zadłużamy się tylko we własnej walucie, więc "odsetki są obsługiwane" oraz "zinflacjonowanie go" nie są jednocześnie możliwe.

Maczeta Ockhama pisze...

@ E.G.
Częściowo słuszna uwaga- ale miałem na myśli, czego nie napisałem, "zwykłą" inflację rzędu 2-3% W obcych walutach też jest- więc nie problem. Po 5-10 latach takiego budżetu nadwyżka by już pozwalała spłacać kapitał. Oczywiście jeśli inflacja miałaby wzrosnąć bardziej, odsetki lecą w kosmos i koniec zabawy. Lub wystarczy, że na głównych rynkach stopy wzrosną i też koniec zabawy. Nawet w scenariuszu takich oszczędności bez obniżki podatków jest mała szansa wyjścia. I dochodzą jeszcze pominięte dochody z prywatyzacji - w całości na spłatę, niewiele, ale trochę pomogą

aaa pisze...

Można podwyższyć opłaty - założę się, że to pójdzie tą drogą. Przywrócą progresję podatkową, podwyższą CIT, ZUS, obetną KRUS, wprowadzą dopłaty do szpitali, leków i szkół - i się domknie. Z grubsza. Plus lekko przytną emerytury, a raczej, jak sądzę, podbiją ze 2-3 lata wiek emerytalny.

E.G. pisze...

OK, ale kto da nam 5-10 lat? W obecnej sytuacji "rynków finansowych" na świecie? Not a chance.

Maczeta Ockhama pisze...

@ panika2008
Jak E.G. słusznie zauważa niedługo będzie po herbacie. A tak w ogóle to ja pozbierałem trochę danych, policzyłem - wyszło (na pewno niedokładnie i może błędnie) jak wyżej, a ty odpowiadasz- tu się przytnie, tam się powyższy i będzie git. Na poziomie Rostowskiego albo jego córki. Policz i pokaż, że to się w ogóle da opanować. Moim zdaniem każda podwyżka podatków da efekty pozorne (opodatkuje się tylko budżetówkę) albo ujemne.

E.G. pisze...

@panika2008

Progresja - jak najbardziej. CIT+ZUS - też. A nawet VAT (mimo ostatniej podwyżki). I się domknie, ale na chwilę. Potem KRUS + szpitale, leki i szkoły, ale z pewnym opóźnieniem. I znowu się domknie. Emerytury dopiero na końcu (vide Argentyna), ale co później można wymyślić???

Maczeta Ockhama pisze...

@ E.G.
PIT i ZUS - podwyżka tylko ściągnie pieniądze z budżetówki - prywatnie wszyscy i tak jadą na minimalnej i reszta pod stołem w małych firmach i bocznym kanałem w większych. Podwyżka CIT da efekt ujemny, międzynarodowe firmy zwyczajnie zaczną wykazywać zyski w innych krajach, a lokalne też coś wykombinują. VAT i akcyza na paliwa trochę dadzą, ale niewiele - może z 10 mld razem. Przycięcie szkół i reszty o połowę (!!!) to może z 40 mld. Brakuje jeszcze 90...

Anonimowy pisze...

A propo sądownictwa... Nieporozumieniem jest, aby sądy zajmowały się drobnymi sprawami ( wykroczenia, odwołania od mandatów etc. ). Po pierwsze - po 1990r. kognicji sądów oddawano coraz to nowe rodzaje spraw - które dotąd były rozstrzygane przez administrację państwową, kolegia ds wykroczeń itp. Po drugie - dzięki temu i dzięki beznadziejnej procedurze ( a wystarczyło skopiować niemiecką ) - procesy ciągną się latami nawet gdy sędzia jest "the best" i wkłada maksimum wysiłku w sprawę ( czyli - podziękujmy "fachowym" posłom ). Po trzecie - wymiar sprawiedliwości nie podlegał lustracji - stąd mamy to, co mamy odnośnie afer gospodarczych. Po czwarte - łącznie z " po trzecie" - w IIRP zawód sędziego się dziedziczy ( w większości - "nie-plecaki" to ca 30 % sędziów ).
Fajnie ?

E.G. pisze...

PIT i ZUS to wbrew pozorom nie tylko budżetówka, ale sporo małych i jednoosobowych firm. Progi można podwyższać do woli więc i prywatni też stracą. Wiem coś o tym. CIT - można próbować od niego uciekać, ale to zawsze rok - dwa lata inercji na korzyść rządu. Generalnie wszystkie ruchy rządu wyglądają na tymczasową improwizację na góra 2 lata do przodu, a co dalej? Niech się dzieje wola nieba...

Anonimowy pisze...

Zalegalizuja dragi,dziwki,hazard itp itd.Najpierw bedzie Dziki Zachod a potem i tak zbankrutuja.Ale kto ma sie oblowic to sie oblowi a reszta pojdzie na dziady.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonimowy
1. Nie ma naprawdę dużej kosztowo różnicy czy mandatami, itp. zajmuje się 3 byłych milicjantów, czy jeden sędzia - a różnica w jakości orzekania jest wyraźna- dzisiejszy system naprawdę jest lepszy.
2. Długotrwałość procesów to w dużej mierze "zasługa" Poczty Polskiej (naprawdę) i olewactwa z nią związanego.
3. Co do dziedziczenia, itd. - problem jest raczej odwrotny. Jest to dobry dla kobiet zawód, wśród mężczyzn jest raczej selekcja negatywna, poza tym jak ma się rodzica z nazwiskiem w środowisku (i kontakt z tym bałaganem w domu- to ma znaczenie!) to łatwo jest rozkręcić dochodową kancelarię i synowie generalnie sędziami nie zostają.

E.G. pisze...

@ Anonimowy

Odnośnie uwagi co do 30% sędziów "bez plecaka" - znam osobiście (i to dosyć dobrze) na gruncie towarzyskim 2 sędziów i 1 prokuratora z mojego miasta i żaden z nich nie ma "plecaka" - może zacznę grać w Totolotka?

Maczeta Ockhama pisze...

@ Piotr34
Oczywiście twój scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, ale pokombinować zawsze warto...
@E.G. do anonimowy
myślę, że właśnie twoje znajomości są typowe. Ja znam sporo więcej sędziów, prokuratorów, radców i adwokatów i nikogo, kto pozostałby sędzią lub prokuratorem mając plecy. Przez pewien czas owszem - do czasu nabycia uprawnień adwokackich. I tyle

Maczeta Ockhama pisze...

@ E.G. poprzedni
W ferworze komentowania dopiero teraz zauważyłem - uważam cynicznie, że jakikolwiek efekt budżetowy da tylko podwyższenie płacy minimalnej. Nie widziałem małej firmy (a widziałem ich parę) w której prawdziwa płaca jest oficjalną. Podwyżka PIT rzeczywiście trochę da - ale cały czas patrzcie na proporcje - czy jest w ogóle możliwe załatanie dziury wielości 1/3 budżetu?

Anonimowy pisze...

"Maczeto" - odnośnie sądownictwa... Nie wciskaj kitu... Mówisz z "praktykiem"...
Niższe ( porównywalne ) koszty ? Chyba żartujesz. Decyzja administracyjna czy "policyjna" jest zdecydowanie mniej kosztowna niż długotrwała, skomplikowana procedura sądowa ( brawo posłowie ). "Selekcja negatywna"... Na razie - za parę lat do sądów adwokaci i radcowie będą się pchać "ręcami i nogami" - jak w Niemczech.
I ogólnie - "Maczeto" nie czaruj odnośnie zawodów prawniczych - bo "trafił swój na swego"... Chcesz dalszej dyskusji ?

Maczeta Ockhama pisze...

@ anonimowy
Przyznam, że rzadko widywałem wykroczeniówki na więcej niż jedną rozprawę - więc nie są to znaczące koszty, a naprawdę wolę normalnego sędziego niż towarzystwo z kolegiów - oczywiście to może być moje niereprezentatywne doświadczenie.
Do do selekcji - pisałeś jak jest teraz i pewnie masz rację, że wkrótce się zmieni
A naprawdę nie wiem jak jest w Niemczech i ich procedury też nie znam

E.G. pisze...

@ Maczeta

Jako praktyk napiszę - jeśli chodzi o ZUS to się zgodzę - nie każda płaca jest oficjalną (zgodnie z wymogami prawa). Ale jeśli chodzi o PIT, a zwłasza VAT - to już nie do końca jest tak pewne. Wiele jest podmiotów gospodarczych w naszym kraju i każdy działa tak, jak uważa za sotosowne w odpowiednich warunkach prawa.

aaa pisze...

To wy uważacie że gospodarka będzie się w nieskończoność zwijać? Chyba nie koniecznie...

E.G. pisze...

@ panika2008

Zdefiniuj nieskończoność...
Albo pisz o bardziej realistycznym horyzoncie czasowym ;-)
Oczywiście, piszemy o tym co teraz. I jutro, być może. A co dalej? Niech się dzieje wola nieba...

aaa pisze...

Jutro rząd nie zbankrutuje. A prognozowanie na 10-20 lat na podstawie stanu finansów publicznych jest kompletnie bez sensu, nie uwzględniając innych czynników które mogą położyć system - demografia i cena energii. Mogą, ale nie muszą. Kapitał od czasu do czasu lubi Polskę, kiedyś może się trwalej zadomowić.

Maczeta Ockhama pisze...

@ panika2008
jutro nie, ale myślę, że mówimy o perspektywie 2-5 lat. Jak napisałem budżet na 2011 jest kpiną. Do zadomowienia się kapitału potrzeba rule of law. Sorry, nie żartujmy. Demografia i ceny energii- słusznie pokreślasz wagę, ale mogą co najwyżej kompletnie Polskę dobić