Nauka domowa - rozwinięcie i o wolności w Polsce ogólnie

Kolejna historyjka o wolności edukacji, a właściwie o skutecznej walce z niemieckim systemem – jednym z najbardziej represyjnych na świecie (polski jest chyba w okolicach niechlubnego pierwszego miejsca – niestety tak). Otóż pewna niemiecka rodzina, doszedłszy do wniosku, że szkoła powoduje znaczne problemy wychowawcze ich dzieci, po prostu zabrała je ze szkoły, nie mogąc znaleźć żadnej przyzwoitej w okolicy. Spodziewali się umiarkowanej grzywny i przyschnięcia sprawy. Nieco się przeliczyli, bo uruchomili aparat represji w pełnym działaniu. Kolejne procesy – przegrane, grzywny, itd. Po przymusowym dowożeniu przez Policję dzieci do szkoły i pod groźbą odebrania praw rodzicielskich wyjechali do USA i wystąpili o azyl polityczny! I uzyskali go.
Polski przymus edukacyjny wywodzi się z pruskiego, tak jak i niemiecki – regulacje i sankcje są zbliżone, tyle że aparat państwowy może jeszcze łatwiej zniszczyć rodzinę, a decyzje o odebraniu praw rodzicielskich potrafią zapadać jak splunięcie.
Podejrzewam, że gdyby sporządzić indeks państw pod względem normalnej, ludzkiej wolności – mieszkania, rodziny i możliwości jej utrzymania i obrony, RP znalazłaby się gdzieś w okolicach Korei Płn. Jeden z najbardziej drakońskich obowiązków szkolnych na świecie, obłędnie restrykcyjne (przede wszystkim w praktyce) przepisy dotyczące broni, przepisy zawyżające co najmniej 3- krotnie koszty budowy domu i system podatkowy skutecznie uniemożliwiający normalne życie przeciętnemu człowiekowi. Są państwa, w których w poszczególnych kategoriach jest gorzej (z wyjątkiem edukacji- tu takiego nie znam)– ale za wyjątkiem kompletnie obłędnych reżimów, nigdzie nie ma takiego połączenia.
Ale jest pozytywna tendencja – w miarę rozrostu, aparat represji staje się coraz słabszy. Coraz więcej urzędników, którzy walczą o wpływy wewnątrz instytucji, nie interesuje się światem zewnętrznym, coraz więcej przepisów wzajemnie wykluczających się i urzędów o sprzecznych kompetencjach. Nikt nie zna kompletu regulacji i nikt nie wie co jest legalne, a co było tydzień temu. W taki sposób zresztą ja sam jeździłem przez miesiąc samochodem bez tablic rejestracyjnych. Legalnie. Co więcej, Policja się mną nie interesowała – słusznie przypuszczając, że skoro tak jeżdżę, to przepisy na to pozwalają, a oni nie wiedzieliby co z tym zrobić. Silne państwo, che, che...

3 komentarze:

Maczeta Ockhama pisze...

Sprawę znam wyłącznie z mediów i to na pewno nie jest źródło informacji do oceniania kompetencji prawnika. Sprawa zaczęła się od anonimu i mam tylko nadzieję, że jego autor jest we wsi znany i odpowiednio doceniany. Sama sprawa odebrania dzieci się raczej, pod obecnym naciskiem publicznym dobrze skończy, ale urzędnicy jak zwykle nie poniosą żadnych konsekwencji. Co do lekarzy - jeśli opis medialny jest prawdziwy, kwalifikuje się to na odebranie praw do wykonywania zawodu, ale do tego pewnie nie dojdzie. I to nie jest kwestia konkretnego sądu, a systemu.

Iulius pisze...

Ja chętnie założyłbym szkołę niesocjalistyczną, a nawet antysocjalistyczną, żeby rodzice mogli, oficjalnie pod szyldem nauki domowej, wysłać dzieci do normalnej instytucji edukacyjnej. Mam nawet upatrzone doskonałe miejsce; może ktoś chce wyłożyć 7,5 mln zł na zakup budynku i z drugie tyle na remont i wyposażenie? :)

Maczeta Ockhama pisze...

@ Iulius
A ja wolę to robić samemu. Szkoła w obecnym naszym wyobrażeniu tej instytucji jest chorym pomysłem i to jaka ona będzie jest mniej istotne niż pytanie czy w ogóle. A i tak łatwiej założyć i mieć licencję państwową, niż robić szkołę pod pretekstem homeschoolingu
@ Zbi
Odszkodowania - oczywiście. Ale media podawały jedno, a mogło być np. zagrożenie życia. Naprawdę tego nie wiemy. W tej sprawie równie dobrze może być sporo lokalnych rozgrywek politycznych co i dziennikarskiego lenistwa. Choć zasad będę bronić