Party just begins

Ciekawe wiadomości przyniósł dzień. Właśnie otwiera się sezon demonstracji. I druga - podwyżki cen chleba nieuniknione. Razem - co i tak widać - rozpoczyna się na ostro przykręcanie śruby. Dzisiejsza demonstracja, pokojowego i kulturalnego KoLibra to może być symboliczny początek końca. Planowana na 22.09 demonstracja pracowników budżetówki jest o tyle ciekawa, że zaproszono na nią górników, a ci jak wiadomo - nie żartują. Co prawda tylko orkiestrę, ale myślę, że rząd zrozumie aluzję. Później mają demonstrować już sami górnicy...
Więc nie będzie zamrożenia płac w budżetówce i będą dotacje dla Kompanii Węglowej. Będą kolejne podwyżki podatków, które do niczego nie doprowadzą - albo doprowadzą większość mieszkańców do życia na granicy przeżycia.
Zgadując, że większość posiadaczy nowych mieszkań i kredytów we frankach utrzymuje się z dwóch pensji w budżetówce (bo tak najłatwiej o kredyt) i funkcjonuje bez oszczędności, żyjąc na styk - będzie zabawnie. Na szczęście nie jestem i nie chciałbym być w ich skórze. Jeśli podwyżek płac nie będzie, inflacja i nawet ta drobna podwyżka VAT ich wykończy. Najpierw finanse, potem małżeństwo i zdrowie. Jeśli podwyżki będą - rząd będzie musiał najpierw skroić kogoś innego. Na nich i tak przyjdzie czas później. Stawiam na emerytury - i to nie przyszłe, wydłużanie wieku, itd. Obecne. Może tak jak funkcjonariusze SB znajdzie się inny wdzięczny cel - milicjanci z komuny? A może będzie całkowicie legalnie. Już teraz jest ustawa o finansach publicznych nakazująca zawieszenie waloryzacji emerytur po przekroczeniu 55% relacji zadłużenia do PKB. Dołożyć do tego inflację i jest OK. Oznacza to po prostu drukowanie pustego pieniądza na potęgę. W oficjalnym języku NBP wykaże wysokie zyski. Tyle że - przewiduję oficjalne zadłużenie państwa na koniec roku budżetowego na poziomie 54,8%, albo coś takiego. Co prawda wymaga to nieco twórczego podejścia do rachunków - jeśli pod koniec zeszłego wynosiło 49,7 (czy coś takiego) a deficyt jest w okolicach 7% PKB - ale, w statystykach nie takie rzeczy bywały.
Jest też szlachetna idea przerzucania zobowiązań publicznych na gminy - oczywiście bez odpowiedniego finansowania, ale w wypadku wielkich miast ten numer jest na wyczerpaniu. Prawie wszystkie są zadłużone w okolicach maksymalnego dopuszczalnego (60% rocznych przychodów) i już są na etapie chowania trupów w szafach (typu niby prywatna spółka miejskich spółek, która oświetla ulice i zadłuża się pod przyszłe płatności z miasta). Co też pokazuje, że nie da się obliczyć prawdziwego zadłużenia, ani miast, ani państwa.
Ktoś ma pomysł kogo mogą jeszcze wyrolować nie narażając się zbytnio? Oczywiście w to, że jakieś agencje zostaną zlikwidowane, a urzędnicy zwolnieni to nie wierzę. Można się przed nimi jedynie schować lub bronić - ale to drugie są w stanie, na dziś, zrobić tylko ZZ górników - do których mi jak najdalej.
Ale jeśli ktoś jeszcze zdąży to mimo wszystko zapraszam na manifestację o 18.00 przed Pałacem Prezydenckim (KoLiber przeciwko podwyżce VAT)

Ale na poprawienie nastroju dowcip z okolic poprzedniego bankructwa lokalnego rządu:
Towarzysz Gierek w trakcie gospodarskiego objazdu kraju wizytuje przedszkole:
- ile wynosi dzienna stawka żywieniowa? - pyta
- 80 zł
- za dużo - proszę obniżyć do 40
Następnie wizytuje więzienie:
- ile wynosi dzienna stawka żywieniowa?
- 40 zł
- za mało - proszę podwyższyć do 80
Premier obok nie wytrzymał i potem się go pyta: Słuchaj Edek, jaka w tym logika, że zabierasz dzieciom, a dajesz więźniom?
i usłyszał odpowiedź:
A ty myślisz, że jak nas stąd zdejmą to do przedszkola poślą?

3 komentarze:

Daimyo pisze...

Z tego co mi wiadomo barany strzyże się jakoś na wiosnę. Widocznie rząd preferuje inaczej...

Nie mniej o podwyżkę ceny chleba nie należy obwiniać rządu. Przynajmniej do stycznia.

Maczeta Ockhama pisze...

O chleb wiem, że nie. To pogoda w zeszłym roku w Argentynie i w tym w Rosji. Ale koszty życia trochę wzrosną - szczególnie dla żyjących już na styk.

Kot w gołębniku pisze...

Rządy się jak zwykle wywiną. Nie bój się - na pewno coś wykombinują. Np. od płacenia emerytur (bomba demograficzna tyka) wymigają się podnosząc wiek emerytalny. Jak trzeba będzie to pewnie i do 80-tki. Emerytury dostaną nieliczny szczęśliwcy.