Domek na działce ogrodowej - całkiem praktycznie

Jakiś czas temu opisywałem pewne prawne aspekty budowy zwykłego domu mieszkalnego na działce ogrodowej. Otóż okazało się, że moi znajomi zbudowali coś takiego i nawet miałem przyjemność być ich gościem przez kilka dni. Wrażenia, jak dla mnie, były nawet ciekawsze niż teoria. Położony akurat w nie najciekawszej części wielkiego miasta, ale jednak dom w mieście. Ogrodzony i zamknięty teren - co w istocie nieco zwiększa bezpieczeństwo. Ale najciekawsza dla mnie był pewien zapach anarchii unoszący się w powietrzu. Teren w istocie prawie poza jurysdykcją Państwa. Na wewnętrznych alejkach nie obowiązują przepisy dotyczące publicznych dróg czy trawników. Nikt nie ma prawa zabronić picia piwa na ulicy (choć to akurat po co, jak każdy ma swój ogród). Wolność jest czuć znacznie bardziej niż gdziekolwiek indziej w mieście. Oczywiście, jeśli ktoś ma wielką wiejską posiadłość, to nie robi to wrażenia. Ale na mieszczuchu przyzwyczajonym do "zabrania się"....
Inna sprawa, że zdarzają się kradzieże, którymi policja oczywiście się nie interesuje - i tu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Posmak anarchii. Ale to działa.

Brak komentarzy: