Aktualnie o dopalaczach

Europeizujemy się. Sklepy z dopalaczami były od dawna solą w oku władziuchny - podejrzewam, że mocno psuły interes niezarejestrowanym handlarzom oryginalnych substancji, a nie "kolekcjonerskich" zamienników. Sporo to psuło statystyki Policji - bo mniej płotek do łapania i mniej informatorów, a przy okazji podejrzewam, że też nieco utrudniało finansowanie kampanii wyborczych. Ale niestrudzeni niebiescy znaleźli rozwiązanie w europejskim stylu: ochrona przyrody. Ścigać kogoś z przepisów nie mających żadnego związku z rzeczywistą działalnością to jest ten piękny stalinowski sznyt. Kolejny drobiazg wolności (choć akurat mnie nie interesujący osobiście zupełnie) jest likwidowany.

Brak komentarzy: