Jeden z pomysłów na wolność edukacji i trochę więcej wolności przy okazji

Otóż spełnienia samego obowiązku szkolnego w Polsce prawie się nie da uniknąć- jak pisałem wcześniej. Wspominając w poprzednim poście o drakońskich sankcjach- wyjaśniam teraz: nie zapisanie dziecka do przedszkola i szkoły skutkuje wszczęciem egzekucji administracyjnej- która w tym wypadku polega na nakładaniu grzywien w celu przymuszenia. Kolejne grzywny- aż do skutku- a po skonfiskowaniu całego majątku urzędnicy mogą uznać, iż bankruci nie powinni wychowywać dzieci, odebranie praw rodzicielskich i fizyczne odebranie dzieci. Sympatyczne- prawda?
Tutaj poważne ostrzeżenie dla tych którzy już opuścili naszą piękną ojczyznę i dla tych, którzy dopiero zamierzają to zrobić (czy przypadkiem nie jest to podział zupełny populacji Polski?):
Jeśli ktoś wyprowadził się za granicę, a swojego dziecka nie wymeldował z Polski nadal formalnie podlega ono obowiązkowi szkolnemu- i gmina ma obowiązek wszcząć, po zawiadomieniu przez dyrektora szkoły, egzekucję. Więc potencjalnie można napotkać wielce niemiłą niespodziankę przyjeżdżając tylko na wakacje do Kraju lub pozostawiając tu jakikolwiek majątek (konto bankowe, nieruchomość). Alternatywnie- w wypadku dziecka już w wieku poborowym (czyli pow. 5 lat) należy powiadomić szkołę o wyjeździe i spełnianiu z granicą obowiązku szkolnego (a być może nawet udowadniać- wszystkie dzieci są ich).
Za to jest to pewna furtka- nie wiem, czy ktoś będzie na tyle odważny i zdeterminowany aby z niej korzystać, ale:
Wystarczy zmienić miejsce stałego pobytu i formalnie przynajmniej ośrodek swoich spraw życiowych. Dla kogoś kto prowadzi firmę i mieszka blisko granicy jest to całkiem proste i skądinąd opłacalne rozwiązanie. Otóż należy zrobić mniej więcej tak:
Zmieniamy miejsce zamieszkania na np. UK, firmę przerejestrowujemy za granicę (zależnie od wielkości, profilu i zyskowności: UK, Cypr lub któryś z krajów sąsiadujących z Polską) i ostatni warunek : w Polsce przebywamy mniej niż 183 dni w roku, a co najmniej jesteśmy w stanie to udowodnić. 10 km do granicy i dobrzy znajomi/ rodzina zaraz za nią znakomicie ułatwią sprawę. Przy okazji mamy spore oszczędności podatkowe i/lub zusowskie. Z UK lub innego cywilizowanego kraju bierzemy zaświadczenie o wypełnianiu obowiązku szkolnego przez naukę domową, składamy je u dyrektora szkoły i sprawa załatwiona.
Oczywiście: zawsze też warto się po drodze starać o drugi paszport.

Disclaimer: Oczywiście powyższego tekstu nie należy traktować ani jako profesjonalnej porady prawnej, ani jako zachęty do obchodzenia przepisów. Jeśli ktoś znajduje się w sytuacji opisanej powyżej polecam kontakt ze stosownym profesjonalistą- co również jest możliwe przez Autora.

6 komentarzy:

Kahzad pisze...

A co z sytuacją, gdy rodzice i dziecko są niezameldowani? Nigdzie.

Maczeta Ockhama pisze...

@ Kahzad
To jest ciekawy sposób. Tylko ma spore wady- praktycznie nie można mieć stałego zatrudnienia ani firmy. Formalnie nadal dziecko podlega obowiązkowi szkolnemu, ale nie ma żadnego podmiotu który miałby to egzekwować. Więc łączy się to z życiem w całości poniżej radaru państwa. Nieco męczące.

Kahzad pisze...

@Maczeta
W przypadku pracy na własny rachunek? Czyli działalność gospodarcza, i tylko ona musi mieć adres. Choć można takową zarejestrować na biuro co-workerskie

Anonimowy pisze...

Ok, nasz system edukacji jest mało wart, ale wydaje mi się że trochę więcej niż nic? jaki jest głębszy sens chronienia przed nim dzieci? przynajmniej do etapu szkoły średniej? nie pytam z przekąsem, a jedynie żeby może uzmysłowić samemu sobie coś czego nie jestem świadom...

Maczeta Ockhama pisze...

@ Anonim
Sens chronienia dzieci przed państwową edukacją zawsze jest. Zwłaszcza jeśli jest to państwo kierujące się zasadami zdecydowanie antycywilizacyjnymi. Jeśli potrafi się uchronić dzieci w taki sposób, że samemu daje się właściwe wzorce postępowania i w miarę uświadamia je, że jest to po prostu przymus- problem jest niewielki. Tylko, że jest to cholernie trudne

Anonimowy pisze...

Zgadza się. Ale cała rzesza przedmiotów...matematyka, trygonometria, języki, nie mówiąc o plastyce muzyce - tego po prostu nie bardzo da się przekazać samemu :/
system edykacji i materiał edukacyjny to kibel, ale ten kibel ma niestety monopol :/